Erotyka â strony, Obrazki i wiele wiÄcej na WordPress
Wątek fabularny. na razie do przeróbek, zwałszcza ze strony Szpona. Póki co głównie skupia sie na mnie, bo nie chcę wchodzic w drogę w/w, w końcu to on tu dowodzi i powinien dużo mieć do powiedzenia.
Opowieść rozpocząć należy od wspomnienia końcówki lata zeszłego roku, kiedy to nikomu nieznany i nikogo nie interesujący żołnierz z Oldtown Rangers, szeregowy entrop, miał scysje z dowództwem. Jedni mówią, ze poszło o brak żołdu, inni o to, że nie zaproszono go na popijawę, jeszcze inni, że o obie te rzeczy. Ale tak na prawdę większość w ogóle nie pamięta tego zajścia. Jedyny godny odnotowania, wypływający z tej kłótni fakt to to, że następnego dnia entrop nie zjawił się na warcie, a Raiderzy wykorzystując to, przeprowadzili atak na miasteczko z całkiem niezłym skutkiem - uprowadzili trzy sztuki bydła. A entrop nie pojawił się w miasteczku juz w ogóle. Nasza opowieść wraca do spraw bardziej istotnych dla życia religijnego w Oldtown. Przez długi rok, za pieniądze mieszkańców i dzięki ich serdecznej pomocy, Kaznodzieja dorobił się porządnego klasztoru. Nareszcie wierni mieli gdzie przychodzić wysłuchać słów prawdy, a i Kaznodziei zaoszczędziło to wiele wysiłku, gdyż nie musiał juz chodzić do każdego z osobna. Jednak dalej czynił to w niewielkim stopniu , czy to z przyzwyczajenia i sentymentu, czy tez z chęci trafienia ze swym Słowem do wszystkich. Po pół roku miasteczko rozrosło się, wreszcie zostało zauważone i oznaczone na mapie postnuklearngo świata. Zostało również zauważone przez centrum Kościelne Kultu Świętego Płomienia. Pewnego dnia, około trzech miesięcy temu, przybył przedstawiciel Zakonu w celu nadania oficjalnych święceń nowemu budynkowi kościoła. Pech, czy tez przeznaczenie chciało, że jego wizyta zbiegła się w czasie z poważnym, otwartym atakiem Raidersów. W trakcie zażartych walk z drużyną Rangerów, zabłąkana kula trafiła przybyłego kaznodzieję w biodro, niemal śmiertelnie go przy tym raniąc. Atak w końcu odparto, jednak sprawa przedstawiała się beznadziejnie dla miejscowego Kaznodziei. Oficjał z Głównego Kościoła po krótkim czasie rekonwalescencji wrócił do siebie, a wyraz jego twarzy świadczył o tym, że raczej nie wystawi miasteczku przychylnej oceny.. Kaznodzieja był załamany. Nie był pewien dalszego losu swojego nowo postawionego klasztoru, ba nie był pewien nawet swojego życia. Różne rzeczy się mówiło na temat tych, którzy się nie spodobali Głównemu Kościołowi, jednak wszystkie historie miały wspólną część: bolesną śmierć pechowego kaznodziei. Kaznodzieja z Oldtown był na tyle załamany, że przestał wychodzić do ludzi, a nawet przestał odprawiać ceremonie. Czekał w strachu na to, co miało nadejść. A tymczasem Wiara w miasteczku słabła. Ludzie, na początku interesując się co się dzieje z ich pastorem, w końcu zupełnie o nim zapomnieli, a także i o swoich obowiązkach wobec Kościoła. Kaznodzieja zupełnie gdzieś zniknął, nie pojawiał się nawet na targu po jedzenie. Brama do budynku kościoła została zamknięta na głucho. Nowi ludzie przybywali do miasteczka, i nie było nikogo, kto mógłby im przekazać słowa Prawdziwej Wiary. W końcu stało się. Do miasteczka Oldtown przybyła karawana, a w niej dwóch postawnych wojowników w potężnych, błyszczących zbrojach. Nosili na sobie insygnia Inkwizycji Świętego Płomienia. Zakon. Siła uderzeniowa Kościoła, znana z krzewienia wiary ogniem i mieczem. Ich metody nawracania nie polegały na przekonywaniu nowych wiernych, a raczej na pozbywaniu się niewiernych. Od razu skierowali swoje kroki do siedziby Kaznodziei. Ludzie pobiegli za nimi, licząc na egzekucję. Nie wywleczono jednak Kaznodziei na plac, nie rozstrzelano, nie dało się nawet słyszeć z wnętrza kościoła przytłumionego odgłosu strzału czy chrzęstu łamanej czaszki. Niepewność trwała przez pewien czas, aż w końcu drzwi stanęły otworem. Pojawili się w nich dwaj Inkwizytorzy, a pomiędzy nimi chuda postać Kaznodziei. Wojownicy nie mieli juz na sobie kasków. Ludzie poznali więc, pomimo upływu czasu, w jednym z nich entropa. A on, w ciszy która zaległa, wystąpił jeden krok do przodu i rzekł:
- Czas zaprowadzić tu porządek.
Moja wersja... Pozmienialem troche Twoja, tak, by pasowala do mojej postaci troche bardziej... Tajemnicze znikniecie jest potrzebne, bo Kaznodzieja kryje ciekawa tajemnice, ktora wyjdzie na jaw podczas OT. Powiem tylko, ze Kult Swietego Plomienia to nie jedyna organizacja, do ktorej nalezy ...
Opowieść rozpocząć należy od wspomnienia końcówki lata zeszłego roku, kiedy to nikomu nieznany i nikogo nie interesujący żołnierz z Oldtown Rangers, szeregowy entrop, miał scysje z dowództwem. Jedni mówią, ze poszło o brak żołdu, inni o to, że nie zaproszono go na popijawę, jeszcze inni, że o obie te rzeczy. Ale tak na prawdę większość w ogóle nie pamięta tego zajścia. Jedyny godny odnotowania, wypływający z tej kłótni fakt to to, że następnego dnia entrop nie zjawił się na warcie, a Raiderzy wykorzystując to, przeprowadzili atak na miasteczko z całkiem niezłym skutkiem - uprowadzili trzy sztuki bydła. A entrop nie pojawił się w miasteczku juz w ogóle. Nasza opowieść wraca do spraw bardziej istotnych dla życia religijnego w Oldtown. Przez długi rok, za pieniądze mieszkańców i dzięki ich serdecznej pomocy, Kaznodzieja dorobił się porządnego klasztoru. Nareszcie wierni mieli gdzie przychodzić wysłuchać słów prawdy, a i Kaznodziei zaoszczędziło to wiele wysiłku, gdyż nie musiał juz chodzić do każdego z osobna. Jednak dalej czynił to w niewielkim stopniu , czy to z przyzwyczajenia i sentymentu, czy tez z chęci trafienia ze swym Słowem do wszystkich. Wtedy jednak Kaznodzieja nagle zniknal - poprostu rozplynal sie. Nikt nie wiedzial, gdzie sie udal, ani co moglo sie z nim stac. Nawet zaprzyjaznieni z nim szefowie Latajacych Karawan nie posiadali zadnych informacji na temat tego, gdzie mogl sie znajdowac... Po pół roku miasteczko rozrosło się, wreszcie zostało zauważone i oznaczone na mapie postnuklearngo świata. Zostało również zauważone przez centrum Kościelne Kultu Świętego Płomienia. Pewnego dnia, około trzech miesięcy temu, przybył przedstawiciel Zakonu w celu nadania oficjalnych święceń nowemu budynkowi kościoła. Wieksze od zadziwienia przybylego Inspektora Kultu bylo tylko jego oburzenie, ze Szpon, ktory odpowiadal, za krzewienie nauk Swietego Plomienia w tym rejonie, zniknal, pozostawiajac swoje owieczki samym sobie. Duchownego przyjeto uroczyscie i z nalezyta czcia, jednak sprawa przedstawiała się beznadziejnie dla miejscowego Kaznodziei. Oficjał z Głównego Kościoła po krótkim czasie wrócił do siebie, a wyraz jego twarzy świadczył o tym, że raczej nie wystawi miasteczku przychylnej oceny. Kilka dni po tym wydarzeniu Szpon powrocil. Chyba tylko on jeden wiedzial, co robil na Pustkowiu przez ten czas. Pytany o szczegoly swojej podrozy nic nie odpowiadal, obdarzal tylko rozmowce dziwnym... Kaznodzieja był załamany. Nie był pewien dalszego losu swojego nowo postawionego klasztoru, ba nie był pewien nawet swojego życia. Różne rzeczy się mówiło na temat tych, którzy się nie spodobali Głównemu Kościołowi, jednak wszystkie historie miały wspólną część: bolesną śmierć pechowego kaznodziei. Kaznodzieja z Oldtown był na tyle załamany, że przestał wychodzić do ludzi, a nawet przestał odprawiać ceremonie. Czekał w strachu na to, co miało nadejść. A tymczasem Wiara w miasteczku słabła. Ludzie, na początku interesując się co się dzieje z ich pastorem, w końcu zupełnie o nim zapomnieli, a także i o swoich obowiązkach wobec Kościoła. Kaznodzieja zaszyl sie w swoim przybytku, nie pojawiał się nawet na targu po jedzenie. Brama do budynku kościoła została zamknięta na głucho. Nowi ludzie przybywali do miasteczka, i nie było nikogo, kto mógłby im przekazać słowa Prawdziwej Wiary. W końcu stało się. Do miasteczka Oldtown przybyła karawana, a w niej dwóch postawnych wojowników w potężnych, błyszczących zbrojach. Nosili na sobie insygnia Inkwizycji Świętego Płomienia. Zakon. Siła uderzeniowa Kościoła, znana z krzewienia wiary ogniem i mieczem. Ich metody nawracania nie polegały na przekonywaniu nowych wiernych, a raczej na pozbywaniu się niewiernych. Od razu skierowali swoje kroki do siedziby Kaznodziei. Ludzie pobiegli za nimi, licząc na egzekucję. Nie wywleczono jednak Kaznodziei na plac, nie rozstrzelano, nie dało się nawet słyszeć z wnętrza kościoła przytłumionego odgłosu strzału czy chrzęstu łamanej czaszki. Niepewność trwała przez pewien czas, aż w końcu drzwi stanęły otworem. Pojawili się w nich dwaj Inkwizytorzy, a pomiędzy nimi chuda postać Kaznodziei. Wojownicy nie mieli juz na sobie kasków. Ludzie poznali więc, pomimo upływu czasu, w jednym z nich entropa. A on, w ciszy która zaległa, wystąpił jeden krok do przodu i rzekł:
- Czas zaprowadzić tu porządek. - I rozniecic znow Plomien Wiary! - dodal Kaznodzieja.