Erotyka â strony, Obrazki i wiele wiÄcej na WordPress
osobiście nie mam talentu do pisania ale część pierwsza mi się podobała więc miałbym taką sugestię aby machina ruszyła sobie od nowa...
Ja jednak coś wniosę do tematu i dam możliwe rozpoczęcie. Nie wiem tylko czy powinno być całe czy zaledwie fragment.
Shal'Ony
To ja, Shal'Ony. Właśnie siedzę za całkiem sporym głazem... właściwie to kucam. Nóż w dłoni dobrze leży. To był dobry zakup. Może zapłaciłem prawie 300 kapsli, ale warto było bo to naprawdę bardzo dobrze wyważone ostrze. Z tą bronią może będę miał większą szansę. Oho, nadchodzi!
Smukła postać wyskoczyła zza głazu, przebiegła tuż przed zdezorientowanym mutantem i natychmiast zniknęła za wyłomem skalnym. Olbrzym natomiast o mało nie wywrócił się próbując złapać intruza, ale tamten był dla niego za zwinny. - Chodź tu ty gładko skóry szczurze! Nie uciekniesz z tej jaskini! - zagrzmiał potężny głos mutanta, który natychmiast ruszył w kierunku, w którym ostatnio widział człowieka. Słyszał jego oddech... Nie widział go, ale wirus rozwinął go na tyle, że nie potrzebował zmysłu wzroku, by wiedzieć gdzie jest przeciwnik. W szczególności w takim miejscu jak to, nikt nie miał z nim szans. - Wyłaź gładko skóry, a potraktuję cię łagodnie! Mistrza już nie ma, więc tylko odstrzelę ci łeb... Hahaha... Na ten moment tylko czekał. Shal wyskoczył ze swej wątpliwej kryjówki, i gdy zielonoskóry olbrzym zanosił się od śmiechu, ten rzucił w niego nóż. Atak był doskonały i ostateczny. Stalowe ostrze wbiło się w mutanta, który natychmiast zamilkł i padł. Był tylko jeden problem - człowiek nie widział gdzie utkwiło ostrze. Na tle wyjścia z jaskini widział tylko czarną sylwetkę przeciwnika, a efekty jego ataku wydały się dość... niezwykłe. Mutant leżał niedaleko na ziemi, w śmiertelnym bezruchu. Shal'Ony wolał jednak nie ryzykować i ostrożnie, nie spuszczając olbrzyma z oczu, wyszukał na posadzce jaskini większy kamień, który podniósł powoli. Postanowił, że wykona jeszcze jeden mocny rzut. Nadal widział tylko czarny cień, tym razem leżący na ziemi, ale trafić w taki cel, to żaden problem... Nawet w takich ciemnościach. Skupił się i z całych sił cisnął skałą w mutanta. "Chyba rzeczywiście jest już martwy." - pomyślał Shal i po cichu ruszył w stronę wyjścia. Doszedł do miejsca, w którym leżała ta góra mięśni i ostrożnie przyjrzał się ciału. Na pierwszy rzut oka nie było widać nic niezwykłego... nawet noża, ale gdy przyjrzał się twarzy mutanta, ciarki przeszły mu po plecach. - Niesamowite! - Lekko przerażony swoim wyczynem wymamrotał ten drobny człowieczek, który pokonał olbrzymią bestię niczym Dawid Goliata. Nóż przebił się przez podniebienie mutanta i wbił tak głęboko, że z jego buzi wystawał zaledwie mały fragment rączki. Młodzieniec z drżeniem wydobył swoją broń, która tak niepozorna w starciu z potworem, uratowała mu życie błyskawicznie zabijając przeciwnika. Wytarł nóż w szmaty, które miał na sobie mutant i jeszcze ciepły wsunął za pas. Przeszukawszy ciało i znalazłszy pięść mocy z świeżo naładowaną baterią, postanowił opuścić to ponure miejsce. Zatrzymał się tu by uniknąć żaru pustyni i innych, dziennych niebezpieczeństw, a o mało nie zginął w kryjówce, która mogła okazać się śmiertelnie niebezpieczną pułapką! Rozejrzał się po jaskini w poszukiwaniu swojego plecaka. Leżał tam, gdzie go położył. Na szczęście mutant niczego nie zniszczył, a nawet go chyba nie dotykał. Szybko schował wspomaganą rękawicę do dużej kieszeni, którą zaraz zapiął i całość zarzucił na ramię. Chowając baterię do kieszonki na pasie, wyszedł z groty i ruszył wzdłuż skał, które prowadziły go mniej więcej na południowy wschód. Tamtejsze tereny podobno są mniej dzikie...
Kiedyś nazywano mnie Onyks, . W mojej osadzie górniczej nazywanie dzieci od skał było niczym niezwykłym i trzeba przyznać, wszystkim to bardzo odpowiadało. Mnie też, ale niestety utraciłem to imię na rzecz innego...
Wędrówka wzdłuż ściany skalnej zaczynała już nużyć chłopaka. "Nic tylko kamienie po lewej, pustynia po prawej, a w jaskiniach pewnie siedzą same mutanty..." Pomyślał i szedł dalej. Niestety siły coraz szybciej go opuszczały. Wielogodzinny spacer w pełnym słońcu północnej Kalifornii, nie należy do najprzyjemniejszych. Gdyby tak teraz natknął się na jakiegoś bandytę lub innego, wrogiego prymitywa, to mógł by nie wyjść cało z opresji. W zasadzie Shal zdawał sobie z tego sprawę i już od jakiegoś czasu wypatrywał jakiegoś przyjemnego zacienienia, ale niestety na nic odpowiedniego się nie natknął. Tym razem nie chciał wpaść, tak jak to było dziś rano. Szukał czegoś takiego, gdzie na przykład mutant by się nie dostał, czegoś co dało by mu jako takie poczucie bezpieczeństwa... Przystanął. Przyłożył rękę do czoła by osłonić oczy przed rażącym blaskiem słońca i zaczął uważnie obserwować. Około kilometr od niego, na ścianie wzdłuż której maszerował, dostrzegł niewielką półkę skalną i jakąś jamę. Natychmiast ruszył w jej kierunku, bo chciał jak najszybciej schować się przed żarem z nieba. Po chwili zauważył, że tak naprawdę miał duże szczęście, że spostrzegł to schronienie. Po kilku krokach cień zasłoniła jakaś skała, przez co całe zbocze zdawało się nieskończenie długą, litą skałą. Chłopak dobrze zapamiętał odległość do celu, i już po chwili stał pod ukrytą półką skalną. Nie widział jej, ale wiedział, że tam jest. Poprawił plecak, sprawdził pas, przejrzał czy wszystko jest dobrze umocowane, i zaczął wspinaczkę. Ważył niewiele, więc w miarę szybko udało mu się dostać na tę ukrytą płaszczyznę, a gdyby nie plecak dostał by się tam jeszcze szybciej. Trochę więcej sił stracił też przez to, że wspiął się za wysoko, ale dzięki temu przekonał się, że jama jest doskonale widoczna z góry. Gdy stanął przed wejściem do małej pieczary, rozejrzał się po okolicy. - Piękny punkt obserwacyjny... - Westchnął z zadowoleniem, gdyż była to wyjątkowa kryjówka. Jeszcze nie sprawdził czy nie ma jakichś stworzeń w środku, ale półka skalna była idealna. Otoczona jakby murkiem, niemal całkowicie zasłaniała na niej stojącego, a do tego oferowała możliwość szybkiego zbadania najbliższej okolicy. Shal'Ony schylił się i zajrzał do jaskini. Też chyba nie miała drugiego wyjścia, tak jak ta w której ostatnio chciał przeczekać dzień, ale tym razem się nie bał. "Żaden mutant tu nie wlezie. Najwyżej jakiś mały pająk..." - którego szybko wyrzucił na dół. Nie wiedział czy jest niebezpieczny, ale nie zamierzał rezygnować z kryjówki gdyż mieszkał tam ośmionogi włochacz. Zdjął plecak i zaczął w nim szukać flary. Miał tylko jedną, ale nie miał ochoty ani sił schodzić i szukać jakiegoś drewna. W końcu ją znalazł, szybkim ruchem zapalił i wrzucił w ciemności groty. - No, wyłazić robactwo i co tam jeszcze jest! - Powiedział, jakby cokolwiek co było w środku miało go zaraz posłuchać. W nowej kryjówce nie było wiele do zrobienia. Potrzebna była jedynie mała deratyzacja, gdyż jakaś rodzinka szczurów założyła tu sobie przytulne gniazdko. Robaków było natomiast nawet całkiem mało, ale to już nie interesowało zmęczonego wędrowca. Dokonawszy oględzin pieczary, znalazł suchy kąt pod północną ścianą i rozłożył w nim kawał grubego materiału, który miał przytroczony do plecaka, służącego mu teraz za poduszkę. Sen nadszedł szybciej, niż się tego spodziewał.
- Kolejny dzień, kolejna przygoda! Więc wstawaj brachu bo świeżych sił nie wolno marnować! - Powiedział do siebie, ledwo co przebudzony, Shal. Przespał wiele godzin, ale nie ma się co dziwić... po takim dniu! Tego typu rozrywki wymagają porządnego odespania, które pozwala zanurzyć się w nieświadomość i zapomnieć na chwilę o zmorach poprzedniego dnia. A że zmora była duża, zielona i zalatywało od niej na kilometr, to Shal'Ony przespał resztę wczorajszego upału i obudził się dziś, wczesnym rankiem. - No! Trzeba wstawać! Nie chciałeś zostać górnikiem i pracować jak każdy normalny człowiek, to masz teraz zupełnie inne obowiązki. Usiadł i rozejrzał się po jaskini, ale niestety wejście było od strony zachodniej i nic nowego nie zauważył. Za to wyczuł coś bardzo interesującego... W grocie był ledwo zauważalny ruch powietrza, co znaczyło, że gdzieś w jej głębi musi być jakaś dziura lub przejście, których wcześniej nie zauważył. - Flara... - wziął plecak i począł jej w nim szukać. Niestety, wczoraj zużył ostatnią na przeszukanie jaskini. - Ale jak ja mogłem nie zauważyć tej dziury? Wstał. Nie wiedział czy iść w głąb pieczary, czy też nie ryzykować, że wpadnie w tę dziurę. "Może wczoraj miałem po prostu szczęście w... pechu?" Pomyślał i postanowił, że równie ważne jest zbadanie okolicy na zewnątrz. Po pierwsze musiał zdobyć świeżej wody, bo wczorajszy marsz mocno uszczuplił jej zapasy, a potem należało by przynieść trochę suchego drewna. Chciał upiec szczury, które jeszcze leżały w grocie. Wyszedł na półkę skalną i zaczął się rozglądać, czy nie ma jakiegoś niebezpieczeństwa na horyzoncie. W oddali wszystko było w porządku, ale tuż pod nim coś się poruszało. Zerknął w dół i natychmiast schował głowę. Zerknął jeszcze raz. "Cholera, chyba wlazłem na jakieś terytoria, na których jeszcze królują mutanty..." - Iiiiiiiiii... - wielonoga pomyłka Mistrza nagle zaczęła przeraźliwie piszczeć. Shal natychmiast zorientował się, że warto by było jakoś uciszyć tę pokrakę, ale prawdę mówiąc nie miał niczego, co mogło by ją zabić. Jedyna broń jaką miał przy sobie to nóż i zdobyczna pięść mocy. To trochę niewiele, biorąc pod uwagę, że nie miał ani doświadczenia w walce, ani jakiejkolwiek kurtki ochronnej. - No to chyba jednak trzeba będzie poszukać źródła przeciągu. Dobrze, że przynajmniej ten stwór tu nie wlezie. - powiedział chłopak i wszedł z powrotem do jaskini. "Ale tu ciemno..." Pomyślał szukając miejsca, w którym zostawił plecak, a gdy już go znalazł wyciągnął zeń średniej wielkości bukłak i napił się kilka łyków. "Wody zostało zaledwie na kilka dni. To nie dobrze." Odłożył wodę i zabrał się teraz z suszone mięso, które co prawda było paskudne, ale nie miał nic innego do jedzenia. "Gdybym dorwał tego handlarza to wyperswadował bym mu zwrot pieniędzy. Phi, "najlepsze suszone mięso na pustkowiach". Z czego oni je robią! Z padliny?!" Nagle, potężny wybuch przemienił osłonę wejścia do jaskini w kupę gruzu. Po chwili, zielonkawa kula przeleciała tuż nad głową Shal'Onego. - Co u diaska! - Krzyknął i zerwał się na nogi, po czym natychmiast padł na ziemię, a lawina odłamków sklepienia posypała mu się na głowę. To na zewnątrz zebrały się mutanty, o wiele większe i lepiej uzbrojone od tego, którego wczoraj zabił chłopak. Shal'Ony szybko chwycił bukłak i począł odczołgiwać się w głąb jaskini. Niestety plecak musiał zostawić, bo przywaliła go sporych rozmiarów skała. "Lepiej niż głowę." Pomyślał chłopak i już prawie na czworaka uciekał, gdy nagle znowu usłyszał eksplozję. Przylgnął do ziemi i osłonił głowę rękoma, a nad nim przetoczyła się chmura kurzu i odłamków. Tym razem wybuch był jakby silniejszy i co najważniejsze, o wiele bliższy od poprzedniego. Shal cieszył się, że udało mu się uciec wystarczająco daleko, ale to nie trwało długo... W jaskini kurz nie opadał, a nie mogący normalnie oddychać człowiek zemdlał.
Obudził się z potwornym bólem głowy, która gdyby mogła od tego świecić, to na pewno rozświetliła by tę jaskinię. Niestety na jakiekolwiek źródło światła, wydawało się, ze nie ma szans. Jeden celny strzał z bazooki i wejście do groty zostało zasypane. Najwidoczniej mutanty stwierdziły, że jeśli nie mogą dostać wroga, to chociaż pozbędą się go grzebiąc go w jego kryjówce. Jednak chłopak przeżył i teraz musiał się jakoś stąd wydostać. - Jedno jest pewne, kurz osiadł a powietrze wydaje się całkiem świeże... Czyli jednak jest tu jakieś wyjście. - Mruknął do siebie i powoli zaczął szukać, na kolanach i ostrożnie, rękoma każdy milimetr ścian i podłogi. Poszukiwania w absolutnych ciemnościach zajęły mu chyba z kilka godzin, ale w końcu natrafił na to czego szukał... a przynajmniej tak mu się wydawało, gdyż dotarłszy do gniazda szczurów, wyczuł zmianę temperatury. Najwidoczniej z jakiegoś powodu, zabite gryzonie wybudowały sobie gniazdo w miejscu, w którym było wyjście z jaskini. Shal'Ony szybko chwycił brzegi misternej konstrukcji - "Niektóre szczury są wyjątkowo inteligentne" pomyślał - i szybkim ruchem odrzucił ją na bok. Na twarzy wyczuł podmuch świeżego powietrza. - Aha, nareszcie! - Krzyknął i począł wracać do miejsca w którym zostawił bukłak z wodą. Nareszcie była szansa, że się stąd wydostanie. Był tu uwięziony o te kilka godzin za długo.
Czemu nie ma polskich znakow?
Zmien sobie kodowanie.... W IE - widok>kodowanie>europa srodkowa (windows) i beda...
Zmienilem i...gugle sie porypaly ( nie ma polskich znakow tylko krzaki) a w tekscie pojawily sie polskie znaki ale w wiekszosci pozostaly kwadraty zamiast liter.
To sobie ustaw automatyczny wybor.... W kazdym razie to kwestia kodowania....
U mnie też nie ma. : ] Posta napisałem baaardzo dawno temu - wtedy były ale na Shamo dużo się zmieniło.
EDIT: hym... jak będę miał czas to poprawię bo polskie znaki są w kodzie... Poprawione.
Teraz wsio oki.
BTW. Czemu jak kolwiek bym nie zmienial kodowania to na koncu Wajusza jest kwadrat Wajusia nie Wajusza.... Nie przekrecaj nickow... Bo nick byl zapisywany jak bylo inne kodowanie i teraz jest inne... i cholera wie czemu jest tak a nie inaczej;)
tia ten problem powraca jak senny koszmar ;] może jak zmienie na 2.0 to problem zniknie ;].
A skad mam wiedziec ze Wajuś nie Wajusz? Przeciesz mowie ze mam na koncu kwadrat ...
Chocby stad, ze ten kwadrat to jedna litera i zazwyczaj pojawia sie zamiast "ś"...
Temat o kodowaniu jest na tablicy technicznej wiec jak bedziesz mial jeszcze jakies pytania itp. - to tam:)