X
ďťż
Katalog znalezionych fraz
Erotyka — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress

Grał ktoś? Z tego co pamiętam tytuł wzbudzał pewne zaintersowanie wśród niektórych Shamoludków. Mi tam gra odpowiada. Oczywiście nie spełnia w pełni pokładanych w niej nadziei i jest po części rozczarowująca, ale mimo tego i tak trzyma bardzo przyzwoity poziom.

Co najbardziej cieszy: to jest klasyczny cRPG, ale – i to duże „ALE” – nie jest to RPG „wolnościowy”. Jeśli ktoś oczekuje kontynuatorki szkoły Fallouta 1/2, Arcanum czy Planescape: Torment to niestety srogo się rozczaruje. Drakensangowi bliżej do konwencji Baldura, NWN czy – i to chyba najlepszy przykład – Wiedźmina. O co mi dokładnie chodzi? Proszę bardzo: nie mamy możliwości tworzenia swojego bohatera „od zera” – wszystko opiera się na archetypach (na szczęście wybór jest dość duży i mamy jeszcze „tryb ekspercki”, który umożliwia drobne poprawki); gra opiera się na zamykaniu i otwieraniu obszarów (także w obrębie jednej lokacji, np. do podziemi pod miastem nie wejdziemy póki nie znajdzie się ku temu odpowiedni powód); choć rozwój postaci jest niczym nieskrępowany to kształtowanie jej charakteru jest ograniczone – nie ma żadnego systemu moralnego (choć wybory moralne czy czyny niejednoznaczne się zdarzają); dialogi mimo, iż potrafią być nieco dłuższe są raczej jednotorowe i nie dają wielkiego pola do popisu (zapomnij o obrażaniu wszystkich wokół ); interakcja z otoczeniem i NPCami jest ograniczona – atakować możemy tylko „wrogów”, NPC to NPC, do 95% budynków nie możemy wchodzić itd. itp.; nie ma zmiennych pór dnia i warunków pogodowych – wszystko jest „na sztywno” przydzielone do danej lokacji; sama rozgrywka jest dosyć mocno liniowa (tak na poziomie Wiedźmina, ale tak samo tu – jak tam – nie daje to za bardzo po oczach). Źle? Bardzo źle. Ale… to nie wszystko. Kiedy rozpoczniemy już grę, część z tych elementów zwyczajnie przestaje przeszkadzać. Ciągle mamy dzień? Pal licho… Archetypy? Pierdzielić. Nie mogę wejść do tego budynku? I co z tego!? ;D Jedynym niewybaczalnym grzechem są: dialogi, ograniczona swoboda ruchu i brak właściwego kreowania charakteru postaci (dobro/zło/neutralność). Resztę można spokojnie zaakceptować.

Choć Drakensang kuleje w w/w warstwach to pod każdym innym RPGowym względem jest naprawdę dobry, chwilami wręcz bardzo dobry, ba! wzorcowy! System i mechanika są bardzo udane: wszystko jest odpowiednio rozbudowane, ale i przejrzyste, daje duże pole do popisu i zawiera kilka niezłych rozwiązań/smaczków. Gra ma jakiś-tam stopień trudności, może mogłaby być trudniejsza, ale na pewno nie jest prostacka i chwilami potrafi przygnieść do muru (ale tylko w walkach). Starcia są typowe (team, real time, aktywna pauza), może troszkę mało taktyczne (brak tworzenia formacji itp.), ale i tak bardzo sympatyczne i satysfakcjonujące. Fabuła jest w porządku, questy także. Klimat jest bardzo sympatyczny, a design świata osobiście mi bardzo odpowiada. Jest troszkę „sielankowo”, ale bynajmniej nie „cukierkowo” – mój kumpel określił to jako „klimat rodem z Robin Hooda” ;D. Możecie się uśmiechnąć, ale podoba mi się design postaci, strojów, otoczenia. Jest… prosty, nieprzekombinowany, ale i bardzo stylowy w swojej prostocie. Wszystkie te berety, kapelusze z piórkami, szpicbródki, długie zawijane wąsy, krasnoludzkie brody spięte w fikuśne warkocze… Podoba mi się .

Od strony technicznej jest OK.: grafika jest ładna, muzyka i audio – bardzo dobre. To, co twórcy zwyczajnie spartolili to kamera, która może początkowo zniechęcić do gry. Muszę jednak powiedzieć, że da się ją opanować (polecam poruszanie się metodą „TPP” ). Interfejsowi brakuje „troszkę tego i tamtego”, ale ogólnie i tak daje jakoś radę. Nie wiem jak z długością rozgrywki, ale męczę tytuł już z miesiąc (tak z 2h dziennie) i na ten moment końca nie widać (wg tego, co czytałem w internecie… nie dotarłem nawet do połowy).

Gra jest solidna, nieprzekombinowana i to jest jej największą zaletą. Nie licząc wpadki z kamerą, razi tylko troszkę obrana konwencja, ograniczona swoboda. Gdybym miał jednak wybrać między bardzo dobrą „hermetyczną” grą jak Drakensang (czy nasz Wiedźmin), a nieprzemyślanym i na dobrą sprawę nudnym sandboxem (jak F3) to bez zastanowienia wybrałbym to pierwsze. Na ten moment: 8/10, z przymrużeniem oka. Nie jest to poziom „legend”, ale na tyle dobry, że warto spróbować.

Rzut przekrojowy (jako, iż gry jeszcze nie ukończyłem mogą pojawić się tu jeszcze nowe pozycje):

+ ładna grafika
+ nienajgorsze audio (wliczając całkiem sympatyczną muzykę)
+ dość duże stężenie - nie najgorszych - questów
+ kilka ciekawych rozwiązań w systemie, mechanice
+ sympatyczna, choć nie rewolucyjna, walka (real time + aktywna pauza)
+ podróż po mapie świata będąca - na dobrą sprawę - uproszczoną wersją podróży falloutowo-arcanumowej (wraz ze zdarzeniami losowymi!)
+ fajny klimat, design postaci, strojów itd., nie rewolucyjny, niezbyt oryginalny, ale bardzo schludny i ładny w obranej konwencji
+ klasyczny cRPG, ogólnie udany (choć można przyczepić się do "szkoły"/"konwencji"), a dobrych klasycznych cRPGów nigdy za mało!
+ stopień trudności nie jest prostacki (choć... i tak mółby być wyższy )

- wariująca kamera (choć można się nauczyć jej obsługi, ale...)
- raczej przeciętna audio-wizualna strona dialogów: z lektorami, mimiką oraz gestami wychodzi różnie, 90% dialogów jest do tego praktycznie nieudźwiękowionych (choć dla mnie osobiście nie jest to wada)
- niektóre animacje, np. chodu, są średnio udane
- zamknięta konstrukcja świata i ograniczona swoboda "ruchowo-fizyczna" (podział na akty, zamykanie lokacji, niewidzialne ściany w obrębie lokacji, brak możliwości wchodzenia do budynków czy przeszkuwania wszystkich widocznych skrzyń/obiektów/etc.)
- atakować można tylko tych, których... można: mamy NPCów i mamy wrogów (heh)
- bardzo niska, wręcz zerowa, interakcja z otoczeniem
- brak zmiennych pór dnia, warunków pogodowych (wszystko jest powiązne z konkretną lokacją)
- tworzenie postaci tylko i wyłącznie w oparciu o archetypy, brak swobodnego rozdziału cech/umiejętności, ale także wyboru wyglądu (sytuację trochę ratuje duży wybór owych archetypów oraz tryb ekspercki pozwalający na częściową edycję postaci)
- pojawiające się czasem problemy z wyszukiwaniem drogi (+ grzęznące w elementach otoczenia postaci)
- na dobrą sprawę dialogi dają bardzo małą swobodę, do tego samo kreowanie bohatera jest wyraźnie ograniczone: możemy właściwie grać tylko postacią dobrą, mniej lub bardziej, ale tylko dobrą (no ew. "neutralną dobrą", ale łotrem, kłamcą czy draniem obrażajacych wszystkich wokół niestety nie ma możliwości)
- Drakensang to RPG "drużynowy", ale członkowie naszej drużyny to tylko żołnierze i/lub "dawcy umiejętności", nie ma wśród nich "super-charakternych" postaci, które prowadzą ciekawe dysputy między sobą (i z nami), ale... i tak są całkiem sympatyczne (WTF!?!? )
- quest ze szczurami pod Ferdok: setki wrogów i nieskończone podziemia... myślałem, że normalnie ku*cy dostanę
- czasami podczas walki kiedy postaci zaczynają się przemieszcać dochodzi do totalnego chaosu oraz "efektu pinballa"
- kilka szczegołów: beczki, beczki (czasami skrzynie), aggrrrrhhh!!!; iterfejs choć ładny i gólnie udany to brakuje w nim kilku elementów; przenoszenie przedmiotów "na odległość" między członkami teamu (sic!); czasami blokujący się i zostający w tyle towarzysze; waluta podzielona na zasadzie "groszy i złotówek" to pomysł ciekawy ale średnio wygodny; błędy w wyświetlaniu cieni ("latające cienie"); coś co może być dla niektórych przerażające - są płaskie jak naleśnik "sprite'owe" elementy otoczenia! (na szczęście niezbyt rzucające się w oczy, hehe); niektóry wypowiedzi kupców czy "przechodniów" potrafią się dość często powtarzać (nierzadko są wręcz zloopowane) co może lekko wkurzać;


Grałem trochę krótko po premierze, ale dość szybko się odbiłem (jedną postacią doszedłem do momentu, w którym główny bohater dostaje dom na własność, a drugą skończyłem prolog). Największym problemem były dla mnie dialogi. Wprawdzie są całkiem nieźle napisane i momentami wcale dowcipne, ale wypowiedzi głównego bohatera są niesamowicie przesłodzone, co niekiedy wręcz doprowadzało mnie do furii.

Skoro nie zaimponowały mi dialogi, to może chociaż dobre wrażenie zrobiła na mnie walka w Drakensang? Pierwszy rzut oka na kartę postaci pozwalał mieć na to nadzieję - ilość umiejętności bojowych, tak pasywnych, jak i aktywnych jest całkiem spora, do tego dochodzą czary, których nie można łatwo podzielić na dwie kategorie coraz mocniejszych czarów ofensywnych i defensywnych. Tak więc zachowywałem optymizm, chociaż dość ostrożny - wiadomo, że translację z systemu turowego do czasu rzeczywistego bardzo łatwo skopać w ten sposób, że 90% umiejętności okazuje się kompletnie nieprzydatna.

Pierwsze negatywne zaskoczenie trafiło się dość szybko. W Drakensang towarzysze są połowicznie kontrolowani niemożliwym do wyłączenia AI (połowicznie, tzn. można nimi kierować, ale jeśli nie dostaną rozkazów, to i tak włączą się do walki), co powoduje, że bardzo wiele walk można wygrać bez żadnego wkładu ze strony gracza. Nie jest to problem na miarę tego występującego w KotORach (gdzie sztuczna inteligencja regularnie cofała rozkazy gracza), albo Dungeon Siege (rola gracza sprowadza się do wyboru ekwipunku i picia mikstur), ale jednak całkiem spory zgrzyt.

Co więcej, większość walk była jednak sporo za prosta. W ciągu mojej rozgrywki dwa razy napotkałem się z większym oporem ze strony przeciwników - na samym początku, kiedy wdałem się w niemożliwą do wygrania walkę mając w drużynie tylko głównego bohatera, w dodatku ani trochę nie rozwiniętego. Pięć minut później, kiedy wróciłem do tej samej walki, ale z towarzyszką u mojego boku, starcie nie było już najmniejszym wyzwaniem. Kolejna trudna walka przytrafiła się na krótko przed tym, jak porzuciłem rozgrywkę, więc być może z czasem walka staje się ciekawsza, ale nie jestem pewien, czy będzie mi się chciało to sprawdzać.

System i mechanika są bardzo udane: wszystko jest (...) przejrzyste
WD, WA, WP, WU każde -(BZ)/3, ODW, SPR, INT każde -(BZ)/3

Największym problemem były dla mnie dialogi. Wprawdzie są całkiem nieźle napisane i momentami wcale dowcipne, ale wypowiedzi głównego bohatera są niesamowicie przesłodzone, co niekiedy wręcz doprowadzało mnie do furii.


Hmmm... tak i... nie. Różnie z tym bywa. Zdarzają się jednak (na szczęście) wypowiedzi w stylu "ty to jednak jesteś debil" albo "przymknij się bo ci przyfanzolę". Nie ma tego dużo, ale jest. Mnie osobiście ta "słodkość" jakoś nie zraziła - pewnie dlatego, że czasami mamy odskok od tej reguły. A do tego sam tekst - jak piszesz, jest całkiem dobrze napisany.


jeśli nie dostaną rozkazów, to i tak włączą się do walki), co powoduje, że bardzo wiele walk można wygrać bez żadnego wkładu ze strony gracza.


Właśnie nie można... postaci nie potrafią same używać eliksirów, czarów i um. specjalnych, jedynie co robią automatycznie to "normalny atak". Z kolei bez korzystania z tych elementów sporo starć nie da się wygrać. Gracz jest wręcz zmuszony do ciągłego klikania i patrzenia na paski zdrowia/many. Dodatkowo postaci nie zawsze atakują tego wroga, którego chcemy więc jest co robić ;D.


więc być może z czasem walka staje się ciekawsza, ale nie jestem pewien, czy będzie mi się chciało to sprawdzać.


Oczywiście jest mnóstwo starć, które przechodzi się za pierwszym podejściem (choć czasami "ledwo ledwo"), ale przechodzi i zgodzę się z tym, że poziom trudności mógłby być nieco większy. Jednak: nie ma tragedii. Być może moje "trudności" wynikają z doboru drużyny: mam tylko dwóch wojowników + dwójkę szarlatanów.

Przyznać jednak muszę, iż gra mimo tego się wybija: przynajmniej nie czuje się jak na jakimś safari w F3. Gra nie jest rewelacyjna, ale po prostu dobra, dużo lepsza od tego co ostatnio dostajemy, ale - co oczywiste - gorsza od wszystkim znanych klasyków. Chociaż jest to cRPG, niepozbawiony wad, ale cRPG, do tego wciąż dobry. Wszystkie nowsze "RPGi", w które grałem ostatnio (Mass Effect, Fallout 3, Wiedźmin), Drakensang przebija (Wieśka minimalnie, ale jednak).

Wniosek: nie grałeś w Mask of the Betrayer.


Rozgryzłeś mnie , tylko co to zmienia?

(jak pisałem: znalezienie gry lepszej od Drakensang jest proste, ale znalezienie gorszej - jeszcze prostsze)
Próbowałem przetrawić demo Drakensanga. Mimo szczerych chęci nie udało mi się. Za ch....ę nie byłem w stanie zidentyfikować się z odgrywaną postacią. Dotychczas nie miałem z tym problemu w żadnej z gier RPG. Na próbę odpaliłem sobie Neverwinter Nights (część I) z postacią, jaką jeszcze nie grałem - i wsiąkłem. Ta gra mnie wessała, czego w żaden sposób nie mogę powiedzieć o Drakensang.
Do zobaczenia po pokonaniu Moragi .
Powiem tak:
W żadnej grze, zwłaszcza w RPGu, nie da się zidentyfikować z postacią po 1h grania. Do tego sam początek gry to jej... początek - wszystko się dopiero rozkręca . Mnie osobiście demo ani ziębiło, ani parzyło - chciałem tylko sprawdzić jak to mniej więcej wygląda i "z czym to się je". Demko jest "OK", ale pewne obawy po obcowaniu z nim pozostały. Gra mnie jednak nie odrzuciła i sięgnąłem po pełną wersję - jest dużo, dużo lepiej. Muszę jednak się częściowo zgodzić - nie da się tutaj za bardzo "identyfikować z herosem", identyfikujemy się raczej z... całą drużyną. Tak jak pisałem na początku: gra kuleje w "kreowaniu postaci" (nie chodzi o jej rozwój pod kątem umiejętności) i kilku innych rzeczach, ale nadrabia to na szczęście gameplayem - chce się naprawdę grać i posuwać akcję do przodu. Z "wchodzeniem w skórę postaci" jest średnio - fakt, ale lepiej niż np. w F3 gdzie miałem wrażenie, iż gram "latającym karabinem plazmowym".

Rozumiem wszystkie zarzuty wobec tej gry - zgadzam się z nimi, ale nie zmienia to faktu, iż dostaliśmy dobrą pozycję. Po części, w tym czego chcę, tytuł mnie satysfakcjonuje. Gdybym był złośliwy zrównałbym go z ziemią, ale... no, kurcze, ta gra jako cRPG się sprawdza, w końcu to jest cRPG.

Wg mnie warto dać grze szansę. F3 na początku wyglądał jak totalny crap - sam się zmuszałem, żeby w niego grać, potem jednak było coraz lepiej: gra okazała się "w miarę dobra" i "przyjemna" - dało się grać z pewną satysfakcją. Z Drakensangiem jest tak, iż gra z czasem okazuje się dużo lepsza niż F3 i - co istotne - grywalność to nie sinusoida, gdzie po 20h, jak w F3, drastycznie leci na łeb na szyję. Poza tym jeśli lubisz cRPG to w D prędzej znajdziesz to czego chcesz, niż w F3 (D jest od niej gorszy tylko w "sandboxowości").

PS. Co do NWN to często spotykałem się z opiniami, iż Drakensang to taki "lepszy NWN", przynajmniej jeśli mówimy o "jedynce". Niemniej nie mi to oceniać.
Jeśli chodzi o porównania z NWN, to gra jest bardzo podobna do drugiej części - prawdopodobnie ma lepszą fabułę, ale żeby to ocenić musiałbym poznać całą historię DA. Z kolei NWN2 ma ciekawszych towarzyszy, choć też nie jakiś nadzwyczajnych. Obie gry wygrywają z NWN przede wszystkim dzięki możliwości kontrolowania całej drużyny i poziom dialogów (pomijając wspomniany już brak interaktywności w rozmowach prowadzonych w DA).
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • erfly06132.opx.pl


  • © Erotyka — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress Design by Colombia Hosting