X
ďťż
Katalog znalezionych fraz
Erotyka — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress

Dobra zacznijmy to już, bo się to przeciąga jak stare gacie

A więc historia zaczyna się od tego że Zorian wraz z Nefashem lecą starym promem tydirium na Nal Hutta, po odbiór pieniędzy za robotę którą wykonał Nefash dla jednego z Huttów. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności po drodze statek wraz z pasażerami porywają najemnik Szrama i jego wspólnik Salmon. Chcą oni odebrać nagrodę za Nefasha którą wyznaczyła Federacja Handlowa. Jednak i im nie dopisuje szczęście. W okolicach Tatooine mały oddział myśliwców imperium otrzymuje anonimową wiadomość że w ich kierunku zbliża się rebeliancki statek. Gdy dochodzi do starcia, zdezelowany tydirium nie ma szans z wytrawnymi pilotami imperium. Ciężko uszkodzony ląduje na Tatooine, w pobliżu Mos Eisley. Pechowcy nie mają wyboru, muszą współpracować by żywi uciec z pustynnej planety, a imperium zapewne już jest na ich tropie.

Po ciężkim lądowaniu i mniej więcej "dogadaniu się", próbujecie ustalić swoje położenie. Wokół rozciąga się bezkresna pustynia, jednak macie szczęście. W oddali majaczy widok największego portu na Tatooine, bagna występku, hazardu i przestępstwa - Mos Eisley...


- Lepiej chodźmy stąd jak najszybciej. Imperialni mogą się tu niebawem zjawić.
[Łapię w pośpiechu co się może przydać (wodę, broń, ew. jakieś bardziej wartościowe nieduże przedmioty) i wychodzę ze statku]
[Widać, że Nefash jest wkurzony, ignorując wszystkich, idzie sprawdzić stan swojego Statku, próbując znaleźć uszkodzone elementy. Następnie, wyciąga z ładowni ekwipunek przydatny do podroży przez pustynie. Już po kilku minutach jest gotowy do drogi z dużym plecakiem w ręku, i karabinem blasterowym przewieszonym przez ramie.]
-Jest ktoś, kto zna tą planetę? Macie pomysł, gdzie może tu być jakaś osada?
[Rozgląda się po pustyni]
[bliieeee-bpo!] - dobiega odgłos z robota Zoriana, po chwili w bardziej zrozumiałym, choć dalej bardzo sztucznie i mechanicznie brzmiącym języku:

Tatooine - system J11.9: Główna planeta w systemie Tatoo. Teren pustynny. Mieści się w sektorze Arkanis w zewnętrznych rubieżach nieopodal Piroket i Ryloth, około 43.000 lat świetlnych od galaktycznego jądra. Posiada jednego naturalnego satelitę i dwa słońca. Największe miasto: Mos Eisley. Podaję współrzedne..

Zorian patrzy chwilę dookoła, przysłaniając sobie ręką oczy przez palącym żarem z nieba.

Wygląda na to, że to miasto jest gdzieś blisko, przynajmniej tak wynika z naszego położenia, jakie wskazuje komputer pokładowy. Chyba nawet widzę cos w oddali.. chodźmy tam jak najszybciej, może uda się zdobyć jakieś części do naprawy statku.

Wraca po swój niewielki bagaż, wychodzi parę kroków w pustynię i odwraca się na swych towarzyszy.

Cóż, chyba na razie powinniśmy trzymać się razem, przynajmniej dopóki się stąd nie wydostaniemy. Co wy na to, panowie?


Chyba nie mamy innego wyjścia. Chodźmy jak najszybciej do miasta, tam pomyślimy co będzie dalej.
[Rozdaje wszystkim bukłaki z wodą, wyciągnięte wcześniej z ładowni. Ciągle wygląda na niezadowolonego]
-Musicie poczekać, aż zabezpiecze statek. A Ty, [zwraca się do Zoriana] pomóż mi jeśli możesz. W końcu nie chcesz, żeby piasek zniszczył go do końca?
-I jeszcze jedna sprawa, kto teraz rządzi? Wkońcu porwaliście moją maszyne, i jeszcze do niedawna byliście gotowi mnie zabić. Rozumiem, że mamy TYMCZASOWY rozejm? [Uśmiecha się ironicznie]
Szrama odwraca się do Nefasha... [Na jego parszywej twarzy widać oznaki rozdrażnienia]
Módl się by był dłuższy tutaj - jak nie będziemy współpracować możemy zostać niewolnikami...
Szrama czyści swój blaster z kurzu i owija się płaszczem. po czym skrzętnie ukrywa blaster.
Idziemy! Wolę nie czekać tu na sondy lub bombowce imperialne..
Proponuje odnaleźć przemytnika i zmyć się z tej planety albo możemy spróbować się zaszyć. Tym czasem "spier***ajmy stąd zanim nas coś zdezintegruje"

Nefash podczas "obdukcji" statku napotkał wiele uszkodzeń. Rozerwane poszycie, przepalony układ sterowania, kompletnie zniszczone silniki lądownicze. Pozatym bez napędu nadprzestrzennego długość lotu na najbliższą planetę zajmie kilka lat świetlnych. Albo znajdziecie wszystkie potrzebne części i załatacie poszycie, albo skołujecie holownik i naprawicie statek w jakiejś stoczni, bądź znajdziecie sobie nowy transport.

Tymczasem nad pustynią zbierają się chmury...

Szrama się rozejrzał
i zaczął się smiać złośliwym tubalnym śmiechem przypominający rechot ropuchy....
No to ja mam pomysł - weźmy sobie furę od jakiegoś słabego kretyna i spieprzajmy... a niech jego zwłoki smażą się na piaskach pustyni...
Albo ograbmy jakieś gospodarstwa sprzedajmy łupy i wynajmijmy przemytnika, tak czy siak ubaw po pachy ... no i może uda mi się opłacić co nieco za nadwyżki Szrama spogląda na resztę zastanawiającym wzrokiem: Co jest czemu nie idziecie...
Nefash ty lepiej ruszaj dupsko bo potraktuję cię jak źródło dochodów.

Szrama spojrzał ostrożnie w dal poczym zarzucił swoje cooloskie mirror shades
I zaczął iść po piasku a jego długi i dociążony na dole płaszcz zacierał jego ślady...
Nwfash zmierzył Szramę wzrokiem.
-Dobra, Zorian, idziemy. Powinniśmy dziś jeszcze dużo przejść, więc znajdź robota, i w drogę.
Po czym założył przygotowany przed chwilą plecak, wziął dodatkowy buklak wody, i ruszył śladem Szramy. Po przejściu kilku kroków zatrzymuje się.
-Zorian, i Ty,[pokazuje na Salmona] chodzcie przede mną.
Nefash zakłada przyciemniane gogle pilita, i czeka aż towarzysze go wyprzedzą.
- Szrama, nie rozpędzaj się tak, najpierw trzeba znaleźć jakiegoś 'słabego kretyna'. A jak na razie widzę tylko pustynię... Zaś co do ruszania stąd dupska to się z Tobą całkowicie zgadzam.
[Wyprzedzając Nefasha przyglądam się z zaciekawieniem na gogle, które zakłada]
Niebo chmurzy się. Wzmaga się wiatr. Zanosi się na ostrą burzę piaskową. Radzę się pospieszyć. Już niedaleko...
Szrama i idzie dalej, zasłaniając chustą twarz...
Mamrocze przekleństwa dotyczące pustyni...
Gdy docieracie do Mos Eisley nad pustynią szaleje burza. Tętniący życiem port kosmiczny całkiem sie wyludnił. Wszyscy pochowali się przed wiatrem. Powinniście się również gdzieś schronić. Najbliżej was są Kantyna, Warsztat Querrica i Sklep z częściami do skraplaczy.
Szrama zaczyna kląć i wyzywać pustynie po czym wbija się do Kantyny rękę trzyma w pogotowiu by w razie niebezpieczeństw unieszkodliwić niedogodności...
Szrama stara się nasiąknąć mroczną energią ojczystej planety Dartha Vadera... napawa cię cudownym niemal zepsuciem tej planety... Szrama mimo tej czynności trzyma się na baczności... gotowy zabić wszystko co odważy się go podirytować...
Nefash wchodzi za Szramą. Rozgląda się po Kantynie, i szuka jakiegoś niezajętego stolika. Gdy znalazł odpowiedni w rogu pomieszczenia, zajął przy nim miejsce.
Pilnie obserwuje Szrame, i reakcje gości...
-Usiądziesz, Szrama?
Szrama wygiął swoją paskudną twarz w paskudny grymas (chyba zaczyna rezygnować z planu zarobkowego) po czym odpowiedział:
- Niech będzie...
Szrama się dosiada
i siedzi w milczeniu...
Cały czas rozgląda się jak drapieżnik szukający łatwego łupu , starannie kalkulując swoje szanse jak również potencjalne zagrożenia...
Zorian wchodzi trochę później, bo musiał odpowiednio zabezpieczyć przed burza swojego robota, który niestety nie mógł wejść do kantyny - blaszaki nie są zbyt mile widziane w takich miejscach. Zostawił więc go w jakimś zadaszonym miejscu w uliczce koło baru.
Kiedy Twi'ek wreszcie przekracza próg kantyny, pierwsze swe kroki kieruje od razu do lady, w końcu widząc okazję łyknięcia czegoś mocniejszego. Gdy już dostaje swojego drinka, znajduje sobie jakieś wolne krzesło i dostawia je do stolika, przy którym siedzą już Nefash i Szrama.

Panowie, potrzebny nam jest jakiś plan działania. Szramo, widze po twoim zachowaniu, że już tu musiałeś kiedyś być jak nie tutaj, to przynajmniej w miejscu podobnym do tego. Może spróbujesz się dowiedzieć, jak wygląda tutaj sytuacja z pozyskaniem - nie ukrywam, że najlepiej jak najtańszym kosztem - kilku brakujących części do statku?

Acha, i proszę przestań zaczepiać każdego wzrokiem, nie zapominaj, ze się ukrywamy. Lepiej nie wzbudzać niczyjego zainteresowania.

Szrama rozgląda się i patrzy po ludziach
Po czym nachyla się nad Zorianem:
szept: Masz na swojej głowie łowców nagród. Ostrożności nigdy za wiele. Nie ufaj nikomu... narazie przeczekajmy burzę, potem coś znajdę...
Kantyna tętni życiem. Podczas burzy zebrali się tam przedstawiciele najróżniejszych ras. Większość należy do galaktycznego półświatka. Zatrzymują się tu również bandyci, piloci i odkrywcy robiący przystanek przed wyprawami na krańce galaktyki. Siedząc w kącie macie dobry widok na cały lokal. Widzicie jak przy jednym ze stolików nagle podrywa się z krzesła jakiś człowiek i coś krzyczy na drugiego. Ten nagle wyjmuje blaster i jednym strzałem wypala mu dziurę w głowie. Wzbudza to tylko chwilowe zainteresowanie bywalców Kantyny i po chwili wszyscy wracają do swoich spraw. Jednak przy okazji tego zajścia jeden z was zauważa stojącego przy kontuarze mężczyznę który bacznie przygląda się waszej czwórce...
Patrze się na niego z odrazą... gotowy rozstrzelać go wrazie niebezpieczeństwa
Mężczyzna niezrażony przytłaczającym spojrzeniem Szramy, wciąż was obserwuje
Jesli robi to w sposób otwarty, kiwnięciem głowy zapraszam go do naszego stolika.
Mężczyzna podchodzi do was. Przystawia sobie krzesło do stolika.

-Przejdźmy do rzeczy. Wiem że wasz tydirium rozbił się na pustyni. Daleko nim nie zalecicie. Za niewielką sumą mógłbym wam sprzedać zupełnie nowy statek którym odlecicie z Tatooine. Co wy na to?
- Co masz na myśli mówiąc "niewielką sumą". Czy mógłbyś określić ją bardziej precyzyjnie?
Szrama wykrzywia swoją twarz w wyjątkowo szkaradny uśmiech...
następnie pyta:
"Powiesz nam może skąd wiesz jak się tu znaleźliśmy i gdzie się rozbiliśmy czy może mam pokazać dlaczego większość moich pracodawców starała się mi nie dawać powodów do niezadowolenia ??"

[Patrzę na Szramę i już chyba wiem co mu chodzi po głowie...]
...
-Tutaj ktoś taki jak ja wie wszystko... nawet co robi Imperium - mężczyzna wykrzywił się w zgryźliwym uśmiechu - i z tego co wiem macie szczęście bo lokalne patrole jeszcze o was nie wiedzą - sięgnął za pasek i wyjął małą buteleczkę z której wychylił łyka - radzę uważać, jeden zły ruch i zwali się wam na głowę cała armia imperialna. Dlatego właśnie mogę wam pomóc wydostać się z tej dziury - wyszczerzył szeroko zęby - niech będzie... 25 tysięcy...
Zabijałem już bardziej pyskate wsze...
powiedział Szrama - jak pewnie wiesz zabijanie to dla mnie świetna rozrywka...
Coś czuje że to nie na pięniądzach ci zależy... Albo powiesz czego dokładnie chcesz albo
zrobie z ciebie kawałek spalonego mięsa... Szrama trzyma karabinek tak, aby unikał wzroku, a zarazem tak by lufa była skierowana w stronę przybysza.

Posłuchaj ty gundarku... mógłbym tu pstryknięciem palców sprowadzić garnizon szturmowców który zamienił by was w dymiące szkielety, więc lepiej bądź dla mnie miły. I nie wiem o co ci chodzi ale bez 25 tysięcy będziecie uciekać z Tatooine na piechotę!
- Ech wybacz, mój przyjaciel jest nieco porywczy... Co do tych 25 tysięcy, to tyle po prostu nie mamy.
Proponuję wam najtańszy transport w Mos Eisley, nawet części do waszego tydirium będą więcej kosztować. Albo skombinujecie pieniądze albo... hmm... albo coś dla mnie zrobicie...
- Druga propozycja brzmi ciekawiej. Cóż takiego mielibyśmy zrobić. Sądzę iż jest to sprawa dosyć nietypowa, skoro jest warta 25 tysięcy kredytów...
A ja sądzę, że szukasz frajerów którzy odwalą za ciebie czarną robotę. Oceniając koszta naprawy statku, częsci do niego wyniosą o wiele, wiele mniej niż twoje 25 tysięcy. [mówię tak, nawet jeśli to nie jest prawda]

I tak już po uszy tkwimy w bagnie. Nie potrzeba nam latać tu i tam wykonując za ciebie jakąś robotę, wolimy raczej siedzieć cicho i nie dawać o sobie znać imperialistom.

Nie wierzę też w tą bujdę o garnizonach imperium czekających tylko na jedno twoje skinienie. Kim niby jesteś? Kanclerzem? A może samym Imperatorem? Gdybyś faktycznie miał ich na swoje rozkozy, to raczej nie potrzebwał byś kilku prostych ludzi do robienia dla ciebie czegokolwiek, a już tymbardziej do dawania im za to 25 tysięcy.

Tak więc, podobnie jak to juz powiedział mój przyjaciel Szrama, albo powiesz nam o co tu na prawdę chodzi, albo możesz te swoje bajeczki poopowiadać Ewokom na dobranoc.

Mężczyzna już coś ma powiedzieć gdy kątem oka dostrzega w drzwiach dwóch patrolujących szturmowców. Jego uśmiech zastyga na chwilę by po chwili powrócić do poprzedniej szelmowskiej miny:

Jeszcze się zobaczymy...

Mężczyzna wychodzi z Kantyny mijając dwóch szturmowców.
Nefash odprowadza go wzrokiem.
-To możemy miec problemy. On wcale nie musi mieć władzy nad garnizonem...
Rozgląda się po kantynie.
-Wystarczy, że ma znajomości w mieście.
Wstaje, podchodzi do baru, i mówi do barmana
-Masz coś mocnego?...(dłuższa pauza) Kim był ten człowiek, który właśnie wyszedł? Strasznie nerwowy...
Wuher bez słowa stawia na kontuarze szklankę zielonego bulgoczącego napoju. Po chwili ciszy rzuca:
Kto go wie, jest tu od niedawna. Lepiej się z nim nie zadawać...
Salmon założe się że gdyby nie twój nagły zryw mogli byśmy mieć ten statek za darmo mógł by mieć na skinienie ten swój garnizon ale musiał by skinąć....
Szrama pokazuje schowany pod stołem karabin poczym go chowa tak by nikt nie widzial...
Szrama podchodzi do baru...
Barman daj to co zazwyczaj...
Szrama czeka no swój wypalający drin...
Tymczasem Zorian z Salmonem zajmują się niby to zwykłą rozmową, bacznie obserwując poczynania szturmowców. Siedząc w luźny sposób na krzesłach staramy sie wyglądać na bywalców kantyny. czekamy aż się skończy burza.

do siebie, pod nosem: Ostrożności nigdy za wiele..
Szrama siada obok Nefasza i zaczyna rozmowe...
Nefash co cię skłoniło do tego by pomagać komuś tak hmmm słabemu jak Zorian z tego co wiem jesteś przemytnikem... nigdy nie mialeś dość tej roboty i nie mialeś checi sięgnąć po coś więcej??
Zamyślony patrzy w przestrzeń za Szramą...
-Nie pomagam mu... Wisze mu kredyty, i nie chce być niesłowny...
Patrzy Szramie prosto w oczy.
-Osiągnąć coś węcej? Czego więcej mi trzeba, oprócz latania statkami. Mam okazje handlować z wpływowymi osobami. Dzięki temu, nauczyłem się wielu rzeczy, i zwiedziłem kawał świata. To JEST ciekawe życie, i nie myślałem o robieniu czegokolwiek innego.
Pociąga głęboki łyk zielonego napoju. I rozgląda się.
-A ty? Czym się zajmujesz?
Dwójka szturmowców przechadza się między stolikami. Podchodzą do was, chwilę przyglądają się Szramie, jednak zaraz idą dalej. Gdy wychodzą z Kantyny w drzwiach mija ich Rodianin. Siada przy stoliku niedaleko was i zagaduje do siedzącego tam Devorianina. Nefash słyszy jak ten opowiada coś o "jakimś zamieszaniu" gdyż na obrzeżach Mos Eisley wylądował oddział pustynnych szturmowców...

Burza powoli przemija...
Zawsze miałem nadzieje na coś więcej niż najemnik i łowca nagród ...
Nienawidzę jak mną się dyryguje...
Szrama pogładził jedną z blizn na twarzy
- To pamiątka po zbyt irytującym pracodawcy
Jak chcesz mogę pomóc ci z tym twoim długiem... przyda mi się towarzysz znający się na statkach i na broni...

Szrama po głębszym zastanowieniu odpowiada...

-Nie chciał byś kiedyś mieć potęgi władzy??
- Nie miałeś nigdy chęci pozbyć się tak po prostu ludzi którzy ci zagrażają?
- Honor już jest zapomnianą wartością a tutaj nawet nie istniał.. Może pójdziemy sobie po jakiś statek wiesz kto tu sie liczy a kto nie wybierzemy kogoś słabego i se coś przywłaszczymy... W końcu takie jest prawo natury...

W chwili gdy Szrama zaczął mówić, Nefash uciszył go gestem. Nie słuchał jego wypowiedzi. Wygląda jakby się czemuś przesłuchiwał...
-Chyba on jednak ma władze nad garnizonem...[powiedział z bardzo poważną miną]
-Powinniśmy stąd wyjść, i to już, reszte powiem wam po drodze...
Wstał, i zdecydowanym krokiem skierował się w stronę wyjścia.
Szrama wyjął nóż i na swojej stalowej podrapanej bransolecie wyrył jeszcze jedną kreskę...
Niech będzie... idziemy....
Szrama pomruczał.... już się postaram, by ten garnizon zmienił swego władcę....
idziemy....
Niech go tylko znajdę. Upewnię się że będzie umierał.... powoli...
Tym czasem przyda nam się ten r4 wystarczy czujnik ruchu i możemy iść... nie zamierzam być łatwym celem...
Gdy wychodziliście z Kantyny, Nefash zobaczył jak Wuher pokazuje mu, żebyście do niego podeszli.
Szrama dał upust swojej irytacji paskudnym grymasem... po czym podszedł do Wuhera... i czekał na to co ma do powiedzenia...
Zorian idzie do miejsca, w którym schował robota i odsłania kawał szmaty, którym go przykrył dla zabezpieczenia przed kurzem i przed złodziejami, choć z tymi ostatnimi to akurat mały r6 potrafił sobie w pewnym stopniu poradzić sam, a na pewno już radził sobie lepiej niż jego właściciel.

Włącz akumulatory, mój mały, czeka nas droga. Trzeba będzie pomyslec o przeformatowaniu twoich numerów seryjnych.. być może jesteś zbyt łatwy do zidentyfikowania.. jestem pewnien jednak, że w tej okolicy nie będzie trudno o tego typu usługę. Póki co, trzymaj się w pewnej odległości za nami.
Wuher mówi do Szramy:

Ciężko będzie się wam tutaj ukryć. Jednak mogę wam udostępnić wolny pokój w podziemiach pod Kantyną za niewielką opłatą, dopóki się nie wyniesiecie z planety...
Powiedzmy tak dasz nam ten pokój a w zamian zapewnie wam świety spokój nie tylko od siebie ale również i od zadymiarzy ?? hm ??
Znasz moją reputacje...
Posłuchaj... z nas dwóch to ty masz większy problem... właśnie w tej chwili zmierza tu odział wyszkolonych i uzbrojonych szturmowców szukający "rebeliantów". Radziłbym zapłacić...
-Ile?
Rzuca szybko Nefash
-Byle by to było baaardzo bezpieczne miejsce [spogląda groźnym spojrzeniem na barmana]
-Salmon! Zawołaj mi tu Zoriana...Ale biegiem!
50 z góry - oschle rzuca barman
Nefash powstrzymuje Szrame, od zrobienia czegoś niestosownego.
-40, więcej nie mamy, a jak wszystko ucichnie, to sie zmyjemy.
Rozgląda się nerwowo.
Dobra niech ci będzie...
Szrama aż się trzęsie ze złości ale stara się opanować
Tak jak ja uwielbiam być na przegranej pozycji do licytacji...
Ale jeśli nas oszukałes radze ci nigdy wiecej nie mrugać...
Wuher ignoruje Szramę i bierze 40 kredytów. Prowadzi was do wejścia w podłodze na zapleczu. Idziecie długim wąskim korytarzem przez kilka minut. W końcu dochodzicie do osobnego korytarza z 4 drzwiami. Barman otwiera jedne z nich i wprowadza was do niedużego acz całkiem przyjemnego pokoju. Wychodząc rzuca do was:
250 jak będziecie wylatywać...
po czym wychodzi.
Przeczekamy tu ten cały syf...
później proponuje odwiedzić część przypisaną farmerom.... są to słabi ludzie jednak nie przepadają za imperium... więc raczej nam nie odmówią...
Skaza podchodzi do lustra i zaczyna się golić swoim nożem...
-Nienawidzę barmanów nienawidzę piasku... nienawidzę imperium...
- Pieprzone Imperium już 2 raz mi za skórę zalazło ... ich pieprzeni szturmowcy... gdybym miał lepszą broń....
Szrama zaciska pieść...
Ktoś ma jakiś pomysł jak z tego bagna się wyrwać czy nadal próbujemy siłą??

Panowie - zaczyna Zorian siadając na kanapie - co sądzicie o tym całym kolesiu i jego ofercie pracy? Mi wydaje się on bardzo podejrzany, zwłaszcza, że kłamie, aż mu się kurzy z uszu. Niestety jednak nie mamy znikąd żadnej innej możliwości ucieczki stąd, a odnalezienie nas tutaj przez patrole Imperium to tylko kwestia czasu.

Bierze głęboki oddech i kontynuuje:

Wątpię też trochę w nasze bezpieczeństwo tutaj. Wprawdzie barman w tak znanej knajpie nie powinien nas wydać, ale jeśli tylko ma jakiekolwiek długi lub zatargi z Imperialistami, zdradzi nas bez mrugnięcia okiem. Proponuję więc tak czy inaczej poszukać w miarę bezpiecznej kryjówki na własną ręke, bo na uczciwość mieszkających tu ludzi - zerka przy tym na ułamek sekundy w stronę Szramy - ja bym nie liczył
Szrama rozgląda się intensywnie po pokoju i szuka czegoś nietypowego... nagle się odzywa...
Przyjmijmy jego oferte...
Nie widze problemu
Daje to bierzemy - mam już dość imperium...
Na twarzy szramy ukazuje się mały uśmiech ??!!?? przypominający uśmiech człowieka, któremu wszytko idzie wedle planu...
Panowie nie ma się co zastanawiać - spadamy jak tylko mamy okazje...
Macie szczęście. Szturmowcy na razie nie do końca wiedzą kogo szukać. Burza piaskowa zatarła ślady więc nawet nie znają waszej liczby. Jednak wszystkich legitymują, sprawdzają kiedy przylecieli no i zawsze znajdą się jacyś świadkowie...
Tak - wszystko składa się w logiczną całość. Znajdzmy tego hmmm... człowieka i wynośmy się stąd...
Gdy Szrama uśmiecha się wyraźniej to niemal wszystkim szczęki na ziemie nie opadają szczególnie salmonowi, który nigdy nie widział by szrama się uśmiechał...
Ten uśmiech sprawia, że ludzie znający go dłużej zaczynają się bać....
Jednak nic nie daje wyraźnej przyczyny...
Nagle Zorian wyrywa się z głębszego zamyślenia:

Czy ta planeta nie jest zamieszkana przez Jawów? Zaczynam sie obawiac o bezpieczeństwo statku..
Nefash patrzy podejrzliwie na swojego towarzysza.
-Co masz na myśli...Jak to Przyjmiemy jego oferte?
-Mów o co ci chodzi, bo od tego co zrobimy zależy nasze życie.
W trakcie mówienia Nefash przeszukuje pomieszczenie.
Proste - facet da nam statek... my chcemy się wynieść... nie zamierzam się pier**** z imperialnymi ani sekunde dlużej... wolał bym ich rozpylić na qwarki ale skoro nie moge,
to rozsądniej było by się wynieść. On nam daje statek - nie będziemy wybrzydzać... Lepsze to niż być niewolnikem lub więźniem imperium... to wszystko co powinieneś wiedzieć...
Patrzy ze zdziwieniem na Szrame
-Tylko nie wiem czy to teraz nam się uda... Jak już zawiadomił Imperialnych...
Twarz sie rozchmurza.
-Chociaż, jak mu zależy na tym zadaniu, i nie może prosic o pomoc nikogo w tym meście, to może ma to jakiś sens...
Zaczyna chodzic od ściany do ściany, i w zamyśleniu mówi:
-Trzeba go tylko znalaźć, i nie doprowadzić do walki.
Zatrzymuje się nagle
-Mamy wybór, próbujemy go namowic, albo bedziemy musieli jakoś zdobyć duużo kasy, żeby kupić części od handlarzy...A to nie będzie łatwe, bo możliwe, że już wiedzą kogo szukać.
Patrzy uważnie na towarzyszy
-Co chcecie robić?

- Ja bym przystał na propozycję Szramy. Jego plany zwykle przynoszą korzyści, tak samo miało być z porwaniem Waszego statku. [po tym zdaniu lekko się uśmiecham] Czasem jednak pojawiają się problemy, na które nie mamy wpływu.
Nefasz twój prom pewnie został rozniesiony już przez imperium...
Nie ma co liczyć na naprawe, chociaż możemy spróbować. Wiem jak maskowac się na pustyni, ale wolę nie myśleć jak może się skończyć ta wyprawa... mamy mało amunicji pełno imperium...
Desert troopers... nie mamy przewagi nie znamy zamiarów wroga... poza tym część z nas nie nadaje się do wlaki... tu skaza popatrzył na Zorina...
Wiesz co Nefasz przeceniasz tego człowieka raczej nie był imperialnym... ale fakt że tutaj nie znają mojej złej sławy mnie przyjemnie zaskakuje...
Wreszcie mam spokój... hmm
Pierwsza zasada tutaj nie okazuj słabości bo to wykorzystają...
mamy tego r6 moze da się jakoś go wykorzystać...
Wrazie czego on jest 1 a ja jestem szybki. Owarować się w tym pomieszczeniu nie jest trudno, muszą wchodzić partiami po 2 - nie opłaca się im nas tu zaskoczyć...
Proponuje trzymać się ciasnych zaułków... ja z przodu Nefasz z tyłu...
Mają przewage liczebną i otwarty teren - to ich zywioł. Nas jest mniej. Trzeba wykorzystać to, że w ciasnych korytarzach nie można unikać strzałów i trzeba iść gęsiego...
Zastanawialiście się czemu imperium jest tak wrażliwe na tą planete??
-To będziemy musieli go jakoś znaleźć...
-Zorian, łap [rzuca zabezpieczony pistolet blasterowy Zorianowi]
może się przydać.
[siada]
-Poczekamy, aż się troche uspokoi, a później wychodzimy
[zaczyna czyścić swój karabin, i mówi cicho, ale tak, żeby wszyscy słyszeli]
-Zastanawialiście się, co będziemy robić później? [patrzy po kolei na każdego]
-Dokąd polecimy? [z powrotem patrzy na blaster, i nuci pod nosem melodię]
Nie musimy szukać skoro raz jusz naz znalazł zrobi to ponownie bez większego trudu...
Nie jest to zastanawiające że ta planta ma dziwne anomalie ??
Z tego co wiem midichloriany są przejawem życia i ich liczba jest stała na każdej planecie.... tutaj prawie nic nie rosinie prawie nie ma życia... ale 2 najwięksi jedai właśnie tutaj się wychowali.... nie czujecie czegoś między wierszami imperium nie lubi sobie robić wrogów tutaj...
Nie zaryzykuje otwartej wojny.
Szrama gładzi jedną z blizn na twarzy sprawdza swój karabin po czym przedmuchuje z kurzu....
- Kur** mam dość czekania ide...

Zorian patrzy zdumiony na rzucony mu blaster

To takie niecywilizowane.. niestety jestem zmuszony ci to oddać, Nefash.. nawet nie wiem jak to się włącza.. jeszcze bym postrzelil kogoś z was. - kładzie broń na stole, udając, że nie widzi zdegustowanego wzroku Szramy - mam mojego R6 w razie czego. Wracając do sprawy - ile checie tu czekać? Może jeden z nas wyjdzie zobaczyć się z tym człowiekiem od zadania? W pojedynke bedzie się łatwiej ukryć.

Nie ukrywam, że mam na mysli Szramę, który już jak widzę i tak zbiera się ku wyjściu
Nie uraź się ale ty się do tego nie nadajesz... pojmą cię i zmuszą do mówienia nim zdążymy ucieć z tego pomieszczenia.... zresztą nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie...
Ide się z nim zobaczyć...
Szrama wychodzi dość energicznym krokiem starannie ukrywjąc swój karabin nim przekroczy próg...
Mamrocze jeszcze coś pod nosem... i wychodzi. Drzwi się za nim zamykają a jego szybkie kroki stają się coraz cichsze...
Gdy Szrama wychodzi z Kantyny prawie porywa go idący tłum. Jest popołudnie i ulice Mos Eisley są pełne przeróżnych stworzeń. Od czasu do czasu można spotkać patrol imperium.
Staje przy dużym placu plecami do ściany z pistoletem schowanym tak by wrazie czego rozwalić kogoś... i czekam na niego... zastanawiając się nad manierą i zachowaniem tego tajemniczego człowieka...
Gdy Szrama tak stoi, nagle tuż przed nim wyrasta 3 szturmowców. Jeden z nich rzuca mechanicznym głosem:

Dokumenty!
Stoją dość blisko siebie więc biore wyjmuje swoje dokumenty gdy jeden się schyla po nie by je wyjąć szybko go łapie za szyje
łapie go za ręke i jego blasterem załatwiam 2 pozostałych tego szturmocowi którego trzymam skręcam kark i zaciagam go szybko do ciemnej alejki by się przebrać...
[Siedząc w piwnicy, jedyne ciekawe zajęcie jakie mi przychodzi do głowy to czysczenie broni. Więc wyjmuję swoje blastery i je czyszczę\bawię się nimi]
- Żeby tylko Szrama nie wpadł w ręce Imperialnych, chociaż znając jego dałby sobie radę. <Lekki śmiech>
Jednak zanim Szrama zabija drugiego szturmowca, ten oddaje dwa strzały. Jeden trafia w nogę szturmowca którego trzyma Szrama, a drugi w stopę Szramy.

Potrzebujesz leczenia bactą, albo może się to skończyć amputacją.

Masz szczęście. Nikt tu nie lubi Imperium, dlatego mimo sporego tłumu nikt nie zwrócił na Ciebie uwagi. Jednak masz dziwne wrażenie że ktoś Cię obserwuje od dłuższego czasu...
SZrama bierze przeszukuje zwłoki i oddciąga szturmowca ze skręconym karkiem zakłada jego panceż... i zaciskam rane na stopie tak by nie urazić miejsca postrzału i zabespieczyć przed uszkodzeniami.......zakładam panceż... zaciskając zemby i przeszukuje szturmowców....
Może coś mieli na taką przypadłość...
Zaczynam kląć...
Rozglądam się całyczas.
Podczas czyszczenia broni, Salmonowi przez przypadek wypala blaster. Robi dziurę tuż nad głową Zoriana. Dostrzegacie że coś jest za ścianą...

Szrama przeszukując szturmowców znajduje 3 małe zestawy opatrunkowe i trochę suchego prowiantu. Nadal potrzebujesz leczenia.
opatruje rany i zakładam pancerz po czym szukam jakiegoś handlarza...
Lub jakiegokolwiek miejsca lub osoby gdzie mogę sobie wyleczyć tą nogę...
- Ups.
[Patrzę co jest za dziurą, którą właśnie zrobiłem]
Szrama, powinieneś znaleść jakiegoś lekarza i to szybko. Jednak nie znasz miasta i mógłbyś po nim długo błądzić. Najlepiej by było kogoś zapytać.

Salmon, przez niewielką dziurę w ścianie widać sąsiedni pokój. W drugim jego końcu stoi jakiś człowiek i bothanin. Nad nimi na ścianie rozwieszony jest plan jakiegoś budynku. Nie słyszysz o czym mówią, lecz może niech spróbuje ich podsłuchać ktoś z lepszym słuchem...
szrama zakłada swój płaszcz maskując nową zbroje zdejmuje chełm.... i go chowa...
Po czym pytam się kogoś kto jest mniejszy odemnie czy wie gdzie jest lekarz...
Mały Jawa patrzy zdumiony na Szramę i zaczyna coś mówić w swoim języku, gestykulując przy tym. Niestety nie masz pojęcia o co mu chodzi...
Szrama wk**** zaczyna się robić czerwony... patrzy sie jawie w oczy i mówi pokaż...
po czym stara się opanować się...
Jawa nie bardzo wie o co chodzi. Chwile myśli, po czym grzebie w kieszeni i wyjmuje z niej stare ogniwo do blastera. Mówi do Szramy łamanym wspólnym: Kupić?
ide szukać piep***go lekarza szrama mówi do jawy NIE... najwyraźniej rana od blastera mu się udziela bo nie ma ochoty rozwalić go na ścianie i rozsmarować jego szczątek...
Idzie szuka kogoś kto mu wskarze drogę trzyma swój karabin w pogotowiu... i sobie myśli "jak zaraz nie znajde lekarza zabije kogoś "
Po jakiś dwóch godzinach chodzenia i ominięciu kilku patroli udaje Ci się znaleść budynek z szyldem "Klinika". Już prawie nie czujesz stopy...
Co robie proste Wbijam się do środka wściekły jak nie wiem co... z obłędem w oczach...
Lekarz, wysoki Ithorian, przypatruje się Tobie chwilę. Mówi niskim, wolnym głosem:
Słucham przybyszu?
Mówie mu... mam rane postrzałową z karabinka imperium... ILE chesz za wyleczenie!!??
Ithorianin ogląda ranę.

Z 20 kredytów, ale o tym później, teraz musimy się zająć raną.
SZrama mówi dobra... Najwyraźniej jest zły jednak wie że nie ma wyboru
Leczenie trwa kilka godzin. Po moczeniu nogi w płynie bacta, czujesz jeszcze lekkie odrętwienie kończyny lecz nie ma śladu po postrzale.
[Przyciszonym głosem]
- Zorian, Nefash, podejdźcie tu, spójrzcie przez tą dziurę, może Wam się uda podsłuchać o czym oni gadają.
Nefasz podchodzi ostrożnie do miejsca, gdzie przed chwilą stał Salmon, i zagląda przez otwór...
Podnosi ręke, w geście "cisza".
Po zapłaceniu lekarzowi Szrama wychodzi zdejmuje i chowa płaszcz zakłada hełm szturmowca i idzie szukać tajemniczego człowieka...
Nefash, słyszysz jak ci dwaj osobnicy planują atak na posterunek Imperium. Być może to bandyci a może... rebelianci. Pozatym zdaje się że jeszcze nie wiedzą o lądowaniu oddziału Sandtroopers. Może to przeważyć na powodzeniu ich akcji. Przy okazji zauważasz że wasz i ch pokój wyłożony jest dźwiękochłonnym materiałem.

Szrama, szwędasz się po ulicach Mos Eisley jednak tak naprawdę nie masz pojęcia gdzie znaleść tamtego mężczynę. To tak jak szukać igły w stogu siana. Powoli zachodzi słońce.
Mówi Salmonowi, i Zorianowi co usłyszał.
-To może byc dla nas szansa...
Ma zatroskaną mine...
Hmm wbijam się w zbroi szturmowca do baru... zakładam płaszcz po przekroczeniu progu i zdejmuje hełm...
Nikt nie zwraca na Ciebie uwagi...
Ide do pokoju... tego* pokoju
Gdy wchodzisz do pokoju, zastajesz rozprawiających nad czymś po cichu Salmona, Zoriana i Nefasha.
Szrama intensywnie patrzy w dziure w ścianie...
I pyta: Co tak stoicie ??
W mieście pełno patroli a ten typ najwyraźniej nie chce nas znaleźć...

- No bo widzisz, jak czyściłem broń, to zrobiłem dziurę w ścianie... No wiesz, przez przypadek, jak zwykle. I właściwie to sam zobacz. [Wskazuję palcem na dziurę] Oni tam planują jakiś atak na Imperialnych...
To chodzmy wróg mojego wroga jest moim przyjacielem
-Prawda, ale co chcesz zrobić? Zaatakować razem z nimi posterunek imperium?
Gdzie chcesz iść? Musimy im powiedzieć, ze sytuacja się troche zmieniła, i dowiedzieć sie jak najwięcej o ich planie.
[przygląda się Salmonowi i Zorianowi]
-Zorian, ty nie będziesz walczył, nie zmieniłeś zdania?
-A ty potrafisz strzelać?[zwraca się do Salmona]
[zastanawia się chwile]
-Nie jestem przekonany co do twojej decyzji, ale nie mam lepszego pomysłu...
-Idziemy do buntowników [idzie pewnym krokiem w kierunku drzwi]
Imperium są silni ale za to nie sprzymierzają się z nikim na stałe...
Rebelianci są słabi ale mają element zaskoczenia...
Jeśli tu zostaniemy mogą nas wydać... lub znaleźć... jeśłi zatakujemy mamy szanse przeżyć... pozatym na posterunku napewno jest jakiś statek proponuje jednak się przygotować... i upewnić się że nas..
- W zasadzie to strzelać umiem, tylko ummm... czasem zdarają się niewielkie wypadki... no wiecie, tak jak z tą dziurą.
Słyszycie jak z sąsiedniego pokoju wychodzą człowiek i bothanin.
Wychodze z naszego pokoju, i zatrzymjue tych dwóch.
-Mamy do was sprawe...
Obydwaj są mocno zdezorientowany, widzisz jak człowiek sięga ręką w kierunku blastera na pasie...
-Nawet nie próbuj... Mówi Nefash przez zaciśnięte zęby, i odsłania lekko pistolet blasterowy u pasa.
-Słyszeliśmy o waszych planach, i chcemy wam pomóc...
Patrzy uważnie na rebeliantów
-Jest pewna rzecz o której nie wiecie..
Szrama na widok odsłoniętego blastera uśmiechnął się bardzo szeroko odsłaniając paskudne zęby i rzucił im hełm szturmowca pod nogi mówiąc...
-On też to próbował
Prześledził wzrokiem lot hełmu...
-Widzicie już, że też nie mamy zbyt dobrych stosunków z Imperium... Uśmiecha się lekko
-A teraz prosze, wejdźcie tu, i powiedzcie nam jaki jest wasz plan...
Nefash wykonuje zapraszający gest ręką
Bothanin patrzy to na Szramę to na Nefasha. W końcu patrzy na człowieka. Ten cofa rękę od pistoletu.

Niech więc będzie...

Wchodzą do pokoju.
Szrama przestaje się uśmiechać podnosic hełm...
i też wchodzi do pokoju....
pyta się swoich towarzyszy...
-Kto negocjuje??

Mimo wszystko, Panowie, nie zapominajmy o manierach.
Zwraca się do dwójki przybyłych
Ja jestem Zorian i niegdyś byłem mechanikiem na statku Federacji. Ten, który was zaczepił to Nefash, Pozostali to Salmon i Szrama - wskazuje gestem - a wy, jak wnoszę, jesteście tu pośrednio z tego samego powodu co my, czyli zatargów z Imperium..

Usmiecham się zachęcając do kontynuacji.
Człowiek siada w na krześle w kącie, tak by mieć oko na cały pokój. Bothanin staje oparty pod ścianą.

Jestem Arlax Sarlo, a on - człowiek wskazał głową na Bothanina - to Borov Sho'ia. Skoro już wiecie co zamierzamy, czego chcecie od nas?
Szrama się uśmiecha i odsuwa ręke od schowanego karabinu...
No miło że do konkretów...
My checmy się wynieść z tej planety wy macie statek...
My mamy dane o posterunku imperium i siłe ognia wam jest ona potrzebna...
Szrama się uśmiecha... proste ...
Wy dostajecie posterunek my 1 statek z tego postarunku...
Powiedzcie co wiecie, a się zastanowimy.
powiecie co nam dacie jako gwarant to wam powiemy... ręka szramy wraca do karabinu...
Jako że To jest perfidna planeta oszustów nie moge wam ufac
Radziłbym nie nadużywać siły. Gwarantu żadnego nie mamy i nie zamierzamy wam nic gwarantować, bo to wy bardziej potrzebujecie nas niż my was. Mam nadzieję jednak że dojdziemy do porozumienia bez sięgania po blastery...
Daje znak reszcie drużyny by rozmawiała...
Dobra ale ja się nie podpisuje tutaj za wszystkich ja sobie poradze ... s
Szrama nie cofa ręki...
Nie ufam wam... nie bede się ukrywał ale nie będe skazywał tu obecnych na niedogodności...
Wiec dyskusje przekazuje miedzy hmmm bardziej zainteresowanych...
Zorian włącza się do dyskusji:

Ależ Panowie, po co ta wzajemna wrogość. My po prostu potrzebujemy gwarancji z waszej strony, ponieważ jesteśmy na tej planecie pierwszy raz i nikogo tu nie znamy, co przekłada się na to, że nie możemu nikomu ufać. Nie znamy was, a rozmowa, którą usłyszeliśmy, szczęsliwie okazała się pokrywac z naszymi planami.

Szanujemy was, Rebeliantów, i waszą walkę z siłami Imperium. Skąd inąd powszechnie wiadomo, że jest was raczej mało i każdy blaster ma znaczenie. Po co więc sobie utrudniać, skoro możemy współdziałać? My pomożemy wam pokonać Imperialistów, wy nam dacie statek na którym będziemy mogli bezpiecznie opuścić planetę.

A gwarancja z naszej strony? Jesteśmy, jak zauwazyliście, w podobnym położeniu. Wy nas możecie wydać w razie czego Imperium, my was też. Można powiedzieć, że trzymamy się nawzajem w szachu. Niech to będzie więc gwarancją.

Szrama akurat zdjął swoje mirror shades by je czyścić przed mową zorina ... I uniosła mu się brew z wrażenia... po czym dalej czyścił swoje okulary...
Na twarzy Arlaxa rozlał się szeroki uśmiech, którego sensu jednak Zorian nie jest pewien. A więc chcecie nam pomóc? Niech więc będzie. Zgadzamy się. A teraz powiedzcie co wiecie.
Szrama założył swoje cooloskie mirror shades.
Po czym przestał opierać się o ściane...
Zrobił zachęcający ruch ręką w strone swoich towarzyszy...
- No powiecie im co wiecie?? Czy moze chcecie bym ja ciągle o wszystkim mówił...?
Obydwaj patrzą na was z narastającą niecierpliwością...
Szrama przyszykowuje się do wyjęcia givery... czuje się napięcie w powietrzu...
- Ja umywam ręce... ale nie będe tutaj celem na strzelnicy...
-Sami mówiliście że nie chcecie agresji... ja się nazabijałem dziś a wy ??
Z założonymi rękami patrzy na Zoriana, Szramę i Salmona...
-Niech wam będzie, ja powiem Robi krok do przodu, i zwraca sie do Arlaxa:
-Będzie krótko... W mieście wylądował dodatkowy oddział Imperium. W tej chwili na ulicach jest ich pełno, prawda Szramo? Nie wiem, jak to się ma do waszych planów... Patrzy na reakcje.
Na twarzy Arlaxa nawet nie drgnął mięsień.
Odziały specjalne? Liczba? Uzbrojenie? - Wstaje i podchodzi do Nefasha - Jesteście zupełnie bezużyteczni i śmiecie nam zawracać głowę?
Szrama przestał się opierać o ściane...
Mruknął pod nosem bezmózg
pchnął nefasza w bok... niemal go przewracając
warknoł Jeśli chcesz zrobić coś dobrze musisz to zrobić sam...
- wylądował od tuzina do 2 sand troopers... nie takich tam frajerów co tu pełno... wyszkolonych i przystosowanych do tych warunków smiem twierdzić że macie przeciek bo inaczej nie przygotowali by czegoś takiego... najwyrazniej pozwolą wam przejąć postarunek jeśli dacie rade a niedobinki zgonić na pustynie i wybić wyszkolonymi oddziałami... Jaka gwarancja że tak zrobią ... nie wiem ale ja bym tak postąpił... ewentualnie próbował odepchnąć wasz szturm i zagonić was w głąb pustyni.
Uzbrojenie nie gra roli prawdopodobnie są to zwykłe karabiny... jeśli was zaskoczą nie ma to znaczenia...
Są w zbrojach dopasowanych do otoczenia... czyli trudno ich zauważyć przy ewentualnych stratach podczas szturmu... mają atutu tego ze nas będzie mniej i będziemy zmęczeni ucieczką na pustynie...
Jeśli dojedzie do walki będą ją ograniczać nie zrzucili więcej bo transport kosztuje poza tym na pewno hatowie sobie tego ni życzą i każą płacić... będzie to rozgrywka taktyczna a nie otwarta walka..
Tym razem uśmiechnął się z satysfakcją.
Hmm... a ja śmiem twerdzić że oni tu przylecieli po was... pół miasta widziało jak jakiś statek rozbił się na pustyni... a może zrobimy inaczej... wy odciągniecie oddział od posterunku, a my w tym czasie zaatakujemy pozostałe straże i zajmiemy go?
...
Zorin masz ochote na drina ??
Szrama bierze hełm szturmowca pod pache i udaje się w strone lady baru....
Gdy tam już doszedł... usiadł przy ladzie położył hełm na kolanach i prosi barmana o coś mocnego...
JAk by co to ja się dołącze do ich decyzji...
Po nas? Oddział doborowych Sandtrooperów po czterech zwykłych ludzi? Śmiem watpić. Poza tym, jakby przylecieli po nas, to zapewne już dawno zostały by z nas tylko dymiące szczątki. Nie, moi panowie. Oni przylecieli tu właśnie z waszego powodu, i fakt, że nie atakują, oznacza tylko, że muszą przygotowywac zasadzkę. Takiego zagrożenia nie należy lekceważyć.

Zorian robi krótka pauzę na przemyślenie sytuacji, po czym kontynuuje:

Nie sądzę, abyśmy byli w stanie zainteresować ich na tyle, by udali się za nami w poscig. Już prędzej zrobili by to zwykli żołnierze. Natomiast Sandtroopers prawdopodobnie nie zdają sobie nawet sprawy z naszego istnienia. Tak więc zaproponowany przez was plan nie ma najmniejszych szans wypalic.

Tym razem przerwa jest dłuższa..

Myślę, że jedynym sposobem, abyście osiągneli swój cel, czyli my wraz z wami, jest sabotaż. Znacie się zapewnie na tym, przynajmniej takie chodzą słuchy.
Najleprzym rozwiązaniem było by chyba wykorzystanie faktu, że sandtroopers nie wiedzą, że wam o nich powiedzieliśmy. Także lepiej by było, gdyby właśnie ludzie od was niespodziewanie zaatakowali ten oddział, a gdybyśmy my pomagali w uderzeniu na bazę. Mamy strój szturmowca - a po minie Szramy widzę, że prawdopodobnie zdołamy zdobyć więcej. W przebraniu możemy łatwo przeniknąć do bazy i zniczczyć ją od środka. Waszym natomiast zadaniem było by usprawiedliwienie kilku niewyjaśnionych zgonów, a najlepiej zaginięć - nikt nie zlekceważy śmierci, a tym bardziej braku ciał trooperów, z których weźmiemiy zbroje.


Zamyśla się chwilę.

Tak, to dobry plan.. - mówi do siebie.
Szrama z niecierpliwniem czeka na drinka przy ladzie...
Narastająca irytacja zaczyna go męczyć...
Bothanin po raz pierwszy odzywa się.
Niech więc będzie... zrobimy mniej więcej tak:

Wejdziecie na posterunek przed porą obiadową i podłożycie bombę w stołówce oraz na mechaniźmie głównej bramy. Drugą rzeczą, trudniejszą to dostanie się do zbrojowni i wyniesienie pewnej skrzynki. Jej numer to X120Z3. Musicie ją koniecznie wynieść! Potrzebna jest nam zanim zajmiemy posterunek. To wszystko co musicie zrobić.


Wychodzi do pokoju obok i zabiera plan posterunku. Pokazuję go wam i dokładnie objaśnia co i jak.
-------------------------------------------------------------------------------------------------

Wuher niedbałym ruchem ręki stawia przed Szramą białego tuluviańskiego hiskacza.
Kiedyś tu pracowalem.... powiedział szrama ,jego twarz stałą się szara przybrała wyraz niezwykłej powagi...
Zaciąga łyk...
Nienawidze tej planety...
SZrama posempnieje z kazdym łykiem...
Barman wysłuchuje Szramy z miną człowieka który słyszy dziennie milion takich historii...
Mój znajomy miał bar w granich tego bagna pełnego odchodów...
Ja mu pomagałem w sprawie głośnych klientów...
miałem firme ochroniarską...
Heh podpadłem hatom ...
I tak skończyłem z tak parszywą twarzą...
Kumpel chciał prowadzić uczciwy interes to było nie na ręke tu obecnemu ścierwu...
Kiedyś jakaś bojówka wdarła się do baru....
Szrama wypił swoj alkohol...
Pieprzona planeta a mówiłem zostań w obrębie imperium...
Mina Wuhera przypomina minę kogoś kto wdepnął w zdechłą Banthę...
Zapewne nie masz czasu na te bzdury spokojna twoja głowa nie bede ci pieprzyć nad uchem...
polej jeszcze...

Wuher odchrząknął i zaczyna nalewać ci więcej białego tuluviańskiego hiskacza.
- Hmmm plan niczego sobie, ale ciekaw jestem czy bez problemów wbiję się w strój szturmowca. [Wszyscy po spojrzeniu na mnie zauważyli, że jestem Gotalem]
Szrama pije w ciszy...
Borov patrzy na Salmona.

W takim razie pójdą tylko Twoi towarzysze.
SZrama zaczyna być wstawiony płąci barmanowi i szybko dopija szklance hiskacza...
Poczym wraca z ponurą miną do pokoju...
Zorian wychodzi z pokoju i podchodzi do Szramy.

Słuchaj, jest sprawa. Nie wiem skąd zdobyles te uniformy i wolę nie wiedzieć, ale potrzebny jest nam jeszcze jeden. I dwa stroje mechaników. Myślisz, że damy jakoś radę je zdobyć?
Mimo że jesteście w posiadaniu 3 uniformów, to niestety jeden ma wypaloną dziurę w hełmie a drugi w napierśniku.
Zorian mysli:

"Zatem mamy dwa całe komplety. Albo więc pójdą tylko dwie osoby - te, na które uniformy wejdą, albo poszukamy jeszce ubrać dla nas, najlepiej ubrań techników. Może rebelianci mają dostęp do takich rzeczy? Pójde i zapytam."
Arlax i Borov wrócili do swojego pokoju i po cichu o czymś rozmawiają.
Nefash ogląda uniformy szturmowców...
-Macie pomysł jakby to zamaskować? I kiedy mamy niby przeprowadzić akcje?
Patrzy na Zoriana
-Masz jakiś pomysł? I skoro plan ci odpowiada, to może ty pójdziesz na akcje? Mi to wszystko sie niezbyt podoba...
Dalej przygląda sie uniformom
Szrama przemawia bardzo ponurym tonem
Pójdziemy nocą albo pod wieczór kiedy nie razi tak to słońce....
Patrzy na salmona i zorina... wątpie czy znajdzie się ubiór wojskowy dla was... nie uraźcie się ale w wojsku heh raczej nie uświadczasz podobnej postury...
W każdym posterunku jest zapewne generator... proponuje go unieszkodliwić tak by nie wybuchł, w ciemnściach mamy przewage.... Nie widzą nas... ja ich zobacze...
Głośne kszyki umierających i ciiemność to jedne z pierwotnych czynników strachu... z tąd już tylko krok do paniki...
Jeśli poruszać się będziemy dość szybko by nas nie złapalli pszy zwłokach no to żołnierze mogą stracić zimną krew... najlepiej byłoby byśmy użyli noży lub sztyletów...
Wyobraźcie to sobie jeki umierających gdzieś za rogiem... a potem cisza...
Albo rozmawiasz z kimś przez komlink i nagle słychać cisze... wszędzie ciemno a pczynajmniej półmrok...
Ludzie a nawet szturmowcy napewno się będą bać... a jak pozabijamy brutalnie to tym lepiej...
Szrama dobrze mówi, musimy działać z zaskoczenia - co tym bardziej zmusza nas do znalezienia sobie ubrań techników. Jeśli chcesz aby wyłączyć generator prądu, Szramo, bo wysadzać go zupełnie nie widzę potrzeby, to tym bardziej przyda się ktoś, kto będzie mógł wejść i mieć dostęp do owego urządzenia. Ja mogę pójść ale po pierwsze nie sam, a po drugie, jak już wspominałem, nie w takim ubraniu. Kiedy już wyłączę generator, Szrama może zademostrować swoje umiejętności. Choć obawiam się, ze przeciwników tam może być zbyt dużo nawet jak na Ciebie.

Pójdę teraz więc zapytać naszych przyjaciół co z tymi uniformami, potem przedyskutujemy sprawę dokładniej.


Wchodzi do sąsiedniego pokoju

Panowie, jedyną trudnością, jaka przedstawia nasz plan, jest niemożliwośc zdobycia jednogo, a najlepiej dwóch ubrań oficerów technicznych Imperium. Zastanawiałem się, czy wy może nie macie dostępu do tego typu rzeczy..
Borov popatrzył na Ciebie dziwnym wzrokiem.
Myślę że możemy załatwić ale od kiedy to "nie-ludzie", są w szeregach Imperium? Chyba że podalibyście się za lokalnych techników...
nom... nie zapominając że wojskowi są dość hmmm powiecmy szczupli
Włączając w to techników.

Tylko ludzie? Nie wiedziałem. To zmienia nieco postać rzeczy. Wobec tego musimy się podać za miejscowych techników, ale to będzie trudne, zwłaszcza, jeśli mają na pewno swoich. Przepraszam na chwilę

Idzie z pwrotem do swojego pokoju

Szramo, jest pewien problem. Widzisz, chodzi o oficerów technicznych Imperium. Przydał by sie nam jeden z nich, najlepiej żywy.. czy muszę kończyć?
Szrama kiwa głową zakłada cały ubiór szturmowca
Zdejmuje płaszcz i bierze bierze chowa nóż i swój karabin
Szrama idze szukać technika
Wychodząc z Kantyny, zwracasz uwagę na pewnego mężczyznę który Cię obserwuje. W Siedzi w cieniu i nie widać jego twarzy jednak widzisz jego wodzące za Tobą gałki oczne. Nie masz jednak czasu się zatrzymać. Masz robotę...
Daje do zrozumienia żę wiem o nim i niestety ide dalej...
Wychodzisz na ulicę. Dokąd się udasz?
Proste idw w okolice posterunku imperium... szukać tuch techników skoro tylko ja to mam robić...
Szrama zaczyna kląć na leniwe dupsko nefasza.

Idać w kierunku posterunku, napotykasz coraz więcej patroli.
Szrama jest wściekły obraca się na pięcie i zastanawia się dlaczego kurna ja mam wszystko robić mam dość nie będerobić wszystkiego...
Wraca się do tajemniczego człowieka w kantynie...
Gdy wracasz teajemniczego człowieka już nie ma.
Mam to głęboko w dupie szrama ma dość bycia chłopcem od załatwiania ja będe tu siedział...
Mam dość skradania się
szrama wstaie idzie do sklepu z bronią...
Reszta niech zacznie się martwić ja nie będe już się zajmować tą bandą co ona mi dała??

Sklep z bronią jest tuż za kliniką w której byłeś. Sklep prowadzi człowiek o imieniu John Oorhies.
Coś Szrama długo nie wraca. Chyba było błędem puślić go samego. Nefash, mógłbyć pójśc sprawdzić co się z nim stało? A może powinniśmy to zrobić razem.. Nie. To by było zbyt niebezpiecznep pokazywać się w większej grupi. musimy działać dyskretnie. Najpierw wyjdziesz Ty, Nefashu, za pięć minut Salmon, ja wyjde na końcu. Rozdzielmy sioę i przeszukajmy maisto. Jak nie znajdziemy go do wieczora, zmuszeni będziemy poprowadzić akcję bez niego i uznać, że zginął lub został złapany.

Nie musze dodawać, co macie robić, jak spotkacie kogoś w uniformie technika Imperium, prawda?

Dobrze, wobec tego wychodźmy. Starajcie się nie rzucać w oczy. Żadnych walk, jak coś to uciekajcie.


Gdy wychodzicie jest późnie popołudnie. Tłum powoli przerzedza się.
Nefash wychodzi szukać Szramy. Bierze tylko pistolet.
Wchodze do sklepu i pytam czy nie ma (właśnie Święty jak to się nazywa ten obrzym ?? bo mi nie napisałeś (dostęp do gg mam w weekend)) tu wstawić nazwe...

Podchodze ze swoim zbroieniem i pytam czy może przypadkiem mi dorzucić 2 termiczne detonatory.
Za 3 karabiny szturmowców zdobyte dorzuce za mój osprzęt z wyjątkiem podstawowego stroju mojej postaci i noża jeśli przedstawi coś zaskakującego...
Sprzedawca patrzy się chwilę na Ciebie po czym wybucha gromkim śmiechem.
Buahahahaha, chcesz kupić 2 detonatory termiczne, hahahahaha, myślisz że gdzie jesteś? W fabryce broni Merr - Sonn? Hahahahaha! - dalej się śmiejąc zaczyna lustrować twój sprzęt. - Jakiś blaster się za to znajdzie - wychodzi na zaplecze. Gdy czekasz na sprzedawcę do sklepu wchodzi Jawa. Gdy zobaczył że trzymasz w ręku karabin szturmowca zaświeciły mu się oczy. Podbiegł do Ciebie i wyciągnął karabin jakiego nigdy nie widziałeś. Zapewne nikt nie widział...
Gdu sprzedawca simieje się ze szramay ten robi wyjątkowo paskudny grymas...
Pytam tego Jawe: Ile i jak to działa...

Jawa nie za bardzo wi jak ci przekazać wszusytkie informacje jakie posiada. Z jego żywej gestykulacji dowiadujesz się że jego broni robi "duże buuuum" a wymieni ją za karabin szturmowca.
Putam go jak duże boom... i daje mu 3 blastery szturmmowca...
pytam czy to starczy ??
Pytam o magazynki ich cene i ile może mi ich dać.
Następnie ide powoli do baru...
Jawa macha głową i krzyczy Bum, bum, bum

Jawa idzie za Tobą i coś gawoży w swoim języku. Pokazuje ci dziwne sporej wielkości naboje, które ładuje do karabinu. Z tego co mówi wnioskujesz że odda ci wszystkie naboje razem z bronią za karabin szturmowca.

Sprzedawca cholernie się wkurzył kiedy wrócił a Ciebie nie było...
pytam czy starczy ?? czy jeszcze mam dopłacić?
Mówie dobra nie ma sprawy daje mu karabin.
ide do barau...
Patrz wyżej.
Szrama jest rozdrażniony niewie czym coś mu nie odpowiada... irytuje go że nie wie kto go tak często obserwuje... zazwyczaj jego obecność wzbudza strach a co najmniej powage na nim to nie robiło wrażenia... skaza z nowym nabytkiem i resztą rzeczy idze do baru.
Będąc w Kantynie nareszcie opuszcza Cię wrażenie że jesteś obserwowany. Ktoś nie chce wchodzić tam gdzie można go rozpoznać...
Wracam na próg i mówie półgłosem : Dajemy se spokój z tą zabawą w kotka i myszke czy może porozmawimy normalnie??
Mam dużo czasu na zbyciu wiec jest on dla mnie tani a twój??"
Szrama stoi oparty o ścianę kantyny.
Odpowida ci cisza. Najwidoczniej ten ktoś się z Tobą skontaktuje dopiero wtedy kiedy sam zechce.
Szrama wrzeszczy....
Piere.. się jeb.... sk....
Skaza wchidzo do kantyny
Jest wściekły ponad miarę... i gotowy zabijać
Nie mogąc znaleźć Szramy w mieście, wracam z powrotem do baru, po drodze wypatrując mechaników, oraz unikając szturmowców.
W Kantynie nagle wpadasz na kogoś. Gdy ten z furią odwraca się żeby przyłożyć Ci nagle stwierdzasz że to Szrama...
Nefash jest w pierwszej chwili zmieszany...
-Gdzie byłeś tyle czasu? Udało Ci się coś w koncu zrobić? Zorian i Salmon też poszli cię szukać...
Przygląda sie Szramie.
-Co masz pod płaszczem? Ukrywasz coś?
SZrama z wielkim refleksem łapie nefasza i go unieruchamia przypieracjąc go do sciany
w drugiej rece ma nóż który teraz znajduje się blisko brzucha nefasza....
- Oskarżasz mnie?? Co!!!??? Jeśli tak zapewnie ci długą i bolesną śmierć!!
Zrozum, że nie jestem w nastroju do roszczeń. A przynajmniej nie mam nastroju do dyskusji...
Szrama zaczyna się kontrolować z wielkim trudem opuszcza i uwalnia nefasza...
-Przepraszam cię! Mam ciężkie chwile (Nefasz patrzy jak w ryty usłyszał Przepraszam od szramy coś jest nie tak!!)
-A stwierdziłem, że mam lepszy plan na ten posterunek...
Oszołomiony, i przestraszony:
-Co?... Co Ci odbiło, Szrama... Boje sie ciebie pytać o cokolwiek...możesz już odłożyć tem nóż?
Oddycha płytko, i drżą mu ręce...
-Ide stąd, musze ochłonąć
Podchodzi do baru, zamawia drinka, i udaje się do jakiegoś oddalonego stolika.
Szrama zaczyna się rozglądać po kantynie...
Po nieudanych poszukiwaniach, wracam do kantyny. Po drodze dyskretnie rozglądam się do okoła.
Salmon zauważa Nefasha przy stoliku i Szramę przy barze.
Szrama co jakiś czas zerka w storne drzwi nie tylko po to by sprawdzić kto wchodzi do kantyny ale obserwuje jak ciemno jest na zewnątrz...
[Podchodzę do Szramy, zamawiam piwo.]
- Eeeee, czemu siedzicie z dala od siebie, pokłóciłeś się z Nefashem? Znalazłeś może coś ciekawego, ja żadnych techników nie spotkałem.
[Upijam spory łyk piwa]
"Plan z technikami jest zbyt skomplikowany...." Powiedział Szrama po czym znowu spojrzał w strone drzwi...
"Wszystkie plany skomplikowane i dopracowane do drobnych szczegółów mogą się rozkruszyć o te szczegóły."
"Stwierdzam więc że trzeba wymyśleć coś prostego i pasującego do naszej sytuacji..."
Zapada zmrok. Kantyna robi się coraz tłoczniejsza.
Srama idzie do pokoju przebrać się za szturmowca...
Po czym idzie do posterunku...
- Szrama! Gdzie znowu idziesz? Powiedziałbyś chociaż co chcesz zrobić...
Szrama ogląda blaster szturmoca rzuca jeden nefashowi...
Zamierzam wybić pewień posterunek idziesz ze mną ??

-Dobra, juz nie przesadzaj... Ide z tobą, tylko poczekaj!
Szybko idzie do pokoju, i przebiera sie w zbroje szturmowca. Dziure w napierśniku maskuje paskiem z amunicją.
-A wy.. Mówi do Salmona -Zajmijcie sie czymś pożytecznym.
- Szramo, bez przebrania będzie ze mnie więcej kłopotów niż pożytku.
-Dlatego zostań, nie chcemy kłopotów. Lepiej wymyśl z Zorianem jakiś plan działania na później. Bo jak wrócimy, to niewiadomo co robic.
Sprawdza stan karabinu.
-Dobra Szramo, idziemy.
Proponuję przemyśleć jakąś drogę ucieczki.

Na wszelki wypadek, po całej akcji nie wracajcie bezpośrednio tutaj, umówmy się tej ciemnej uliczce, do której Szrama wcześniej zaciągnął zwłoki szturmowców. Z twojego opisu tego miejsca myslę, że damy radę tam trafić. Więc spotkajmy się na miejscu, weźmiemy wasze rzeczy jakby trzeba było od razu uciekać.

Pamiętajcie, nie wracajcie tutaj. Nie możemy spalić tej kryjówki.

Kiedy Szrama szykuje się do wyjścia ni stąd ni zowąd pojawia się przed nim Borov. Łapie go za gardło, i mimo że jest mniejszy od niego o głowę podnosi go na wysokość 30cm.

Posłuchaj bezmózgi worrcie! Wiem co chcecie zrobić! Myślisz że co?! Wejdzicie tam, rozwalicie wszystkich i weźmiecie statek? Zanim tam dojdziecie zostaną z was wypalone szkielety. - ścisza głos - Wszystko co macie zrobić to przynieść skrzynkę i podłożyć ładunki!

Rzuca Szramę na ziemię.
SZrama jest sciekły wstaje mówi: "dobra niech będzie"
Przechodzi obok napastnika gdy go mija podrzyna mu gardło... przewraca go na ziemie gdy już to zrobił... Szrama idzie dalej wypuszcza przez zeby:
"Idziemy..."
Gdy wychodzicie zastajecie 30 osobową, uzbrojoną po zęby bandę. Na jej czele stoi Arlax. Wychodzi z szeregu.

Borlov zawsze był idiotą. - wszyscy wycelowują w was karabiny - myślę że wy nie będziecie na tyle głupi i teraz pójdziecie z nami.

Zdajecie sobie sprawę że nie macie żadnych szans...
Szrama nie ukrywa irytacji....
"Mam nadzieje że nie dacie mi powodu by kogokolwiek zabić??"
Pójde spokojnie pod warunkiem, że żaden z was mnie nie będzie ruszać ?? pasuje ??
Arlax kiwa głową na jednego ze zbirów. Ten pochodzi do Ciebie i kolbą karabinu uderza Cię w głowę. Upadasz. Mocno Cię zamroczyło. Zbir wraca do szeregu.

Teraz raczysz z nami pójść?
"Pójde ale śpij z otwartymi oczyma nedzne ścierwo..."
Szrama podnosi się i nie robi nic...
Arlax uśmiecha się. Grupa otacza was.

Idziemy!
- Eeeee spokojnie, ja nie mam zamiaru stawiać oporu.
Twarz Szramy przybrała wyjątkowo paskudny wyraz...
Idzie jednak spokojnie nie rzuca się nie rusza swojej broni... wydaje się to aż podejrzane...
Dochodzicie do jakiegoś ciemnego zaułka gdzie grupa zatrzymuje się. Jeden z ludzi Arlaxa rzuca Nefashowi kombinezon szturmowca.

Ubieraj się!

Z grupy występuje Arlax.

Teraz wy dwaj wybierzecie się na posterunek i przyniesiecie skrzynię. Ci dwaj - wskazuje głową na Salmona i Zoriana - poczekają z nami. Jeśli zrobicie coś nie tak, oni zginą a my zaalarmujemy imperium. Broni nie dostaniecie. A teraz... przynieście skrzynię.

(zapomniałem dopisać wcześniej ale oczywiście zostaliście rozbrojeni)
Szrama się smieje w duchu gdyby nie to, że salmon był z nim przez jakiś czas i szrama czuje szacunek do niego, prawdopodobnie specjalnie by coś spieprzył...
"Idziemy" Szrama powiedział to tak jak by miał zamiar zwymiotować...

Zorian spluwa na ziemię

To tyle ile chodzi o plan..
Gdy Szrama i Nefash odchodzą przebrani za szturmowców, banda Arlaxa rozkłada się na ziemi. Jeden z nich rozpala ogień. Cały czas jesteście trzymani na muszce. Arlax siada koło was, jednak nic się nie odzywa.

To będzie długa noc...
Chrzakam znacząco w kierunku Arlaxa i wskazuje głową na lufe karabinu, która jest we mnie skierowana.

Przepraszam, czy to naprawdę konieczne? I tak nie mamy dokąd uciec, a broni przecież nie posiadamy. Przecież nie będziecie do nas celować tyle czasu.. jeszcze ktoś się zmęczy i mu palec zjedzie na spust - nie myślę zginąć w tak głupi sposób.
Szrama mówi do Nefasza:
Tamtego zabiłem za mniej irytującą rzecz...
Ten będzie długo cierpieć...
Arlax spogląda to na karabin to na Zoriana.

W zasadzie, czemu nie... i tak za nim zdążylibyście wstać nic by z was nie zostało. - Kiwnął głową na dwóch bandziorów, po czym Ci posłusznie założyli karabiny na ramiona. - Teraz jak sądzę - tutaj szeroko się uśmiechnął - będzie nam dużo przyjemniej...
Nefasz czemu nic nie mówisz... chyba nie powiesz mi że masz mi tego kretyna za złe?
Patrzy przed siebie
-Szczerze mówiąc, nie ułatwiłeś nam roboty..., jaką masz pewność, że nawet kiedy przeżyjemy, i wrócimy z powrotem, ONI nas nie zabiją...?
Jesteśmy tylko we dwójkę. Ale nieważne, chce mieć to z głowy.

Do czasu ,aż tego kretyna mieli byli pewni, że mogą nami sterować jak laleczkami.
Teraz wiedzą ze muszą choć odrobinę się z nami liczyć...
Wole stać w bagnie i mieć odsłonięte oczy niż nic nie widzieć...
Wiemy na czym stoimy...
Chciał byś byśmy byli ich zabaweczką...
Szrama patrzy przed siebie poczym znowu mówi:... Zróbmy co proszą a jak oddadzą nam broń możesz robić co chcesz ale Arlax. nie może umrzeć rozumiemy się?

Docieracie do bocznego wejścia na posterunek. Jest on pilnowany przez 5 szturmowców.
Staram się nie wzbudzać podejrzeń... i wchodze... do środka...
Wchodzicie do głównego korytarza. Idąc prosto dojdziecie do komputera centralnego, na lewo jest więzienie a na prawo stołówka.
nefash ty idz do komputera ty się na tym znasz... ja ide do więźniów...
No i?
Nefash wchodzi do pomieszczenia z komputerem.
Ostrożnie sprawdza, czy nikogo nie ma w środku.
Jeśli nie, to podchodzi do konsoli, i sprawdza zabezpieczenia.
Sprawdzasz zabezpieczenia w magazynie. Dwie włączone wieżyczki laserowe, 4 kamery i dwóch strażników.
Szrama idzie do więźnów rozgląda się za strażnikami kamerami i tym podobnymi ciekawostakami.
Szuka przełącznika do otowrzenia cel...
Przy tej okazji przygląda się więzniom...
Stara się nie zwracać na siebie uwagi i stoi rozglądająć się
Kręcący się po więzieniu oficer nie zwraca na Ciebie uwagi. Jednak nie zauważasz niczego ciekawego.

Nefash - gdy sprawdzasz pozostałe zabezpieczenia, system odmawia Ci dostępu. Zdaje się że masz za mało wiedzy komputerowej. Nagle słyszysz za sobą ostry głos.
- Co tu robisz?!
Widzisz oficera.
-Co tu robisz?! Twój numer identyfikacyjny!
Nefasz prostuje się.
- Mam rozkaz od dowódzcy oddziału wykonać test akcji H-I-T-F.
Podchodzi do oficera, i udeża go w twarz kolbą karabinu.
Jeśli nikt nie zauważył, to przeszukuje go w celu znalezienia karty dostępu. A następnie odciąga go w kąt pomieszczenia.

Szrama jak gdyby nigdy nic idzie sobie do zbrojowni..
Myśli "Skoro nie mam czym zabijać to musze coś wykombinować".

Nefash----> Oficer jest tam zbyt widoczny, powinieneś go schować jakoś lepiej. Powinieneś sprawdzić rozkład pomieszczeń, by zobaczyć gdzie blisko jest jakieś rzadko odwiedzane pomieszczenie.

Szrama----->Przy drzwiach zbrojowni stoi 2 szturmowców. Zdaje się że bez upoważnienia tam nie wejdziesz...
Biorę od niego karte dostępu, i sprawdzam na komputerze rozkła pomieszczeń. Przy okazji sprawdzam lokalizacje więzienia, zbrojowni, i generatora. Czy mam dostęp do kamer?
Szrama zaczął by pewnie odstraszać ludzi gdyby nie to że jego strój szczelnie go zakrywał.
Skierował się nieudolnie makowanym krokiem furiata do generatorów... najwyrazniej był wsciekły ponad miarę...
Gotowy zabijać... niestety wiedział ze musi się powstrzymać co napawało jego już rozłoszczona osobę jeszcze większą furię.
Nefash-----> Karta dostępowa 1-go stopnia daje ci dostęp do kamer w więzieniu, na korytarzach, stołówce, wejściu do zbrojowni i korytarza prowadzącego do magazynu.

Na szęście jest noc i tylko patrole i strażnicy jeszcze nie śpią....

Szrama -----> Musisz albo zdobyć upoważnienie, albo obejść strażników, albo ich zabić...
Szrama idzie powoli do koszar rozglądając się uważnie po bazie mierząc czas przejścia
od wejścia do generatora do koszar...
Bada rozstaw kamer i szuka luk w obszarzę monitorowanym... Bardzo zły patrzy gdzie ewentualnie ma szanse zwabić szturmowca lub schować jego ciało...
Gdy znajde takie miejsce szukam czegoś co może posłużyć jako broń możę być nawet kabel. gdy znajde skradam się za szturmowca i patrze czy jest sam jeśli tak to patrze na kamery jeśli to się zgadza to bawię się w hitmana i zaciągam go do takiego pomieszczenia biore jego blaster wkładam mu kabel w rękę tak by wyglądało ze się na mnie rzucił robie mu dziure w korpusie strzelając z jego karabinu, stoie i czekam.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • erfly06132.opx.pl


  • © Erotyka — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress Design by Colombia Hosting