Katalog znalezionych fraz
Erotyka — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress

Normalny dzien w normalnym bu... barze. Ludzie, mutanty, ghoule i inne zwierzaczki pija i... pija. Szpon stoi sobie za barem czyszczac szklanki.
Nagle do srodka wchodzi dziwna postac: ma sylwetke ludzka, ale smierdzi, jak kazdy ghoul. Cala jest ubrana na czarno, rowniez twarz ma zakryta kawalkiem czarnej szmaty. Postac podchodzi do barmana chwiejnym krokiem, jakby bal sie, ze za chwile straci rownowage. Zamieniaja kilka slow, po czym Szpon nie ukrywajac rozweselenia krzyczy zagluszajac szafe grajaca:
- Wiecie co? On szuka Wybranca ^^ ...
Po czym pochyla sie w kierunku nieznajomego i szepce ale jego szept jest jak glosniejsza mowa ludzka, wiec sporo osob to slyszy...
- Powiem Ci cos, wszyscy tutaj bylismy kiedys Wybrancami. Wiec mozesz sobie wybierac ^^ ...

Troche zbity z tropu przybysz obraca sie omiatajac sale wzrokiem, jakby czekajac na jakas reakcje ze strony rzekomych Wybrancow...


Wybranca szukasz Przybyszu? A po co ci on? Bo jesli potrzebujesz sciagnac cos z drzewa albo z dachu to ja jestem odpowiednim wybrancem dla ciebie. Jesli masz problemy z pobudka, wtedy najlepszym wyborem bedzie tamta Kotka. Co innego gdy znajdziesz staw pelen deatchclawow - najlepszym czlowiekiem (?) do uporania sie z nimi jest KeniG. Rozumiesz, On jest lowca...
Lesli potrzebujesz nozy, Spicmir to twoj Wybraniec; jesli samotnosci - Tathagata jest od tego specem. A propos SPEC'a - On tez jest wybrancem. Losu

Widzisz wiec, ze wybor jest duzy. Wiec moze przestan byc taki tajemniczy i po prostu powiz o co chodz? Gwarantuje ci, ze na pewno ktos przyjmie twoja oferte. Zwlaszcza jesli jest nia oproznienie duzej ilosci alkoholu
Wybraniec? Kiedy¶ sam my¶la³em ¿e jestem wybrañcem. Wybranym po to by zmiezyæ siê z legend± i j± pokonaæ. Wybranym po to aby odnale¼æ i zabiæ mitycznego bia³ego Szpona ¦mierci. Bestje na któr± moja rodzina poluje bez skutecznie od 3 pokoleñ. Teraz ju¿ zw±tpi³em w to ¿e kiedykolwiek go odnajde. A co mogê tobie poradziæ? Je¶li chcesz odnale¼æ tego "wybrañca" jak go nazywasz to najwa¿niejsze jest to aby¶ nigdy nie zw±tpi³ w to ¿e ci siê uda. A byæ mo¿e sam jeste¶ tym kogo szukasz?? - Mówi±c to KeniG dokañcza swoje piwo, wstaje i kieruje siê w stronê WC.
Troche zmieszany wedrowiec rozglada sie niepewnie po bu... barze, po czym zbiera sie w sobie i zaczyna mowic, a kazde slowo wypowiada coraz glosniej:
- Sluchajcie wiec! O kilka dni drogi stad lezy opuszczone miasto, ktore podobno przed Wielka Wojna bylo ogromna metropolia. Jedynym budynkiem, ktory ocalal w owym miejscu jest wysoka oszklona wierza, siegajaca chmur. Poszukuje kogos, kto uda sie w to miejsce. Wsrod traperow krazy plotka, ze mozna tam znalezc cholernie ciekawe rzeczy. Jeszcze z czasow, gdy rzadzili Ci idioci, ktorzy sprowadzili ans do epoki kamienia lupanego. Sa chetni?


KeniG za³o¿y³ kapelusz ozdobiony zêbami szponów, wyja³ z kieszeni papierosa i zapali³ go, zaciogno³ a wydmuchoj±c dym powiedzia³:

Ja pójde. Mo¿e znajde tam to czego poszukuje. Mo¿esz liczyæ na moj± pomoc ale powiedz jak siê nazywasz i sk±d jeste¶.

Spicmir przeci±ga sie nieznacznie po czym wstaje z swojego zydla , zatacza g³owa ko³o po czym poprawia wysokie kowbojskie mokasyny [ i umieszczone w nich no¿e] ¦ci±ga mocniej pas z mieczem - delikatne skrzypienie skóry jego kurty dochodzi do jego uszu. Jego Brzydka poryta bruzdami twarz u¶miecha siê w nieszczerym grymasie .

[ w stronê poszukiwacza wybrañca]
-I ja pójdê co ma nie i¶æ.
[ w stronê Keniga]
- No Co pan zrobisz ? co pan zrobisz ?
[lekko dotykam g³owni jednego z mieczy wystaj±cych po obu strony mej g³owy - po czym dodaje]
- Nic pan nie zrobisz
Zak³adam lustrzanki na nos wk³adam peta w ryj i wpatruje sie w was OBU.

Odrywa sie od s±czenia drinka. Jego g³êboko osadzone oczy d³ugo mierz± spojrzeniem przybysza oceniaj±c jego intencje.
Ostentacyjnie poprawia pas z przyczepion± kabur± i g³aszcze wyrafinowan± maczugê - Otwieracz

Wybrañca szukasz powiadasz, a wiesz co mo¿na znale¼æ w tej wie¿y? ¦mieræ...
Spenetrowa³em wiele schronów, zawalonych piwnic i ruin opuszczonych miast i jedyne co mo¿na tam odszukaæ to zgnilizna, kupa ko¶ci i trochê pordzewia³ego z³omu bez warto¶ci.
Dawni mieszkañcy mieli przedmioty zupe³nie nieprzydatne dla nas... Zreszt± zale¿y czy szukasz czego¶ konkretnego.
Najbardziej warto¶ciowe technologie mo¿na znale¼æ w schronach przetrwania i bazach wojskowych. Wszystkie jakie znam, zosta³y ju¿ z³upione, zniszczone lub maj± lokatorów.
Spogl±da w zadumie na dno szklanki, krêci g³ow± mamrocz±c: za du¿o pijê Spogl±da na bojowo nastawionego Spicmira i u¶miecha siê
No dobra, o co takiego ciekawego podziewasz sie tam znale¼æ przybyszu?
Co¶ co odmieni twoje lub nasze nudne ¿ycie?
Zazwyczaj pracujê sam ale to niebezpieczny teren. Trzeba ci nie Wybrañca a ca³ej dru¿yny. Je¿eli znajdziesz kilku chêtnych na tej sali to mo¿e i ja siê do³±czê.

*podchodzi bli¿ej i nieufnie obw±chuje nieznajomego* Nie czuæ od Ciebie wrogiem wiêc nie widzê powodu dla którego moje pazury i k³y nie mia³yby Ci nie s³u¿yæ... Ale co znajdê moje, zapamiêtaj to sobie albo obudzisz siê maj±c na sobie grub± warstwê ziemi.
- Dobrze wiec! Hehe, widze, ze niezla z Was grupka. Koty, Malpy, wojownicy szos i inne dziwactwa. Sluchajcie musicie sie udac na wschod. Ma ktos PIPBoya? Albo pokaze Wam na moim - podchodzi do grupki i pokazuje lokacje - to jakies szesc dni drogi stad. Zrobimy tak: pojdziecie tam, wrocicie tutaj i pokazecie, co znalezliscie. Jesli ebdzie tam przedmiot ktory mnie zainteresuje biore go. Reszta Wasza.

Nagle do rozmowy wlacza sie barman...
- Sluchaj stary, wydaje mi sie, ze juz slyszalem gdzies Twoj glos. Moze spotkalismy sie juz wczesniej?
- Nie sadze Tipsie Smierci
Nagle oczy Szpona rozszerzaja sie.
- To Ty piec lat temu... - nie dokancza, gdy tajemniczy gosc wyciaga z fald szaty... rozowy przedmiot na pierwszy rzut oka przypominajacy wibrator :> i bez zastanowienia rzuca sie w kierunku Szpona. Stwor nie czeka na dalszy rozwoj sytuacji i przeskakujac bar, wykonujac obrot robi zamach lapa, by rozplatac czarnego ghoula. Ten uchyla sie w ostatniej chwili i muska Szpona przedmiotem. Przerosnieta jaszczurka pada na ziemie i wszyscy ze zdziwieniem widza, jak jego skora zmienia kolor na rozowy! Szpon telepie sie troche po czym nieruchomieje a jego oczka przybieraja ksztalt czarnych X'ow...
- Piperzony jaszczur, tym razem zginje jak powinien juz dawno temu - krzyczy ghoul, po czym blyskawicznie omija bywalcow bu... baru i jeszcze nim zniknie w drzwiach rzuca - Dziekuje panstwu, ale wyglada na to, ze sam udam sie do drapacza chmur. Jaszczur, jak bedzie mial szczescie umrze w ciagu tygodnia...
Towarzysze tak nie mo¿na! Musi byæ sposób na uratowanie Szpona, a ten sukinsynski kameleon napewno go zna! Musimy go z³apaæ i wyci±gnaæ go z niego ;[
KeniG b³yskawiczenie rusza w strone wyj¶cia z baru i zaczyna po¶cig za ru¿owym gejem finezyjnie omijaj±c przy tym Szpona le¿±cego przy barze i znika w ciemno¶ci.
Zrywa siê ze sto³ka i goni za ghulem.
Po chwili wraca. Siada za barem i bierze butelkê.

Uciek³ mi, rozp³yn±³ siê jak we mgle. KeniG jeszcze go szuka.
¯eby na naszych oczach... Co ze Szponem, ¿yje jeszcze?
Szpon oddycha, rozni sie tylko tym od zwyklego szpona smierci, ze stal sie caly rozowy, jest sztywny, a jego mina wygalda tak x_x ...

KeniG po wybiegnieciu z bu... baru widzi jeszcze, jak postac oddala sie w kierunku, w ktorym powinno byc wskazane przez nia miasto i znika w ciemnosciach...
Ciekawe....
Podchodzi do Szpona
Taak....
Dziubie Go kilka razy.
Taaaaak....
Postac nie klamala. On dlugo w takim stanie nie pociagnie. Ale bez niego nie przywrocimy Szpona do poprzedniego stanu. Jak sie sprezymy to moze uda sie go dogonic przed wieza. W kazdym badz razie trzeba sprobowac.
Dopija piwo, ubiera plasz lezacy na krzesle obok, sprawdza wszyskie kieszenie i udaje sie w sterone wyjscia. Kiedy juz stoi w drzwiach zawraca, wchodzi za lade, przegrzebuje polki, podchodzi do Szpona i wtyka mu parasolke od drinkow miedzy zeby. Zadowolony z siebie wychodzi z lokalu i udaje sie w kierunku zapamietanym z PIPBoya wroga.
Poczekaj no! *pospiesznie chowa pare rzeczy ukrytych pod barem do torby i wybiega za ma³p±*
No tak wszyscy gdzie¶ wychodz±.
Pakuje kilka butelek do torby z narzêdziami kurz±cej siê dotychczas w k±cie, sprawdza broñ,
zak³ada skórzan±, obit± metalem kurtkê i zawiesza wys³u¿on± maczetê Kukri na plecach. Jeszcze tylko Otwieracz i w drogê.

Mam przeczucie ze pakujemy siê w co¶ paskudnego.
Spicmir podchodzi do szpona. Wydobywa z torby jaki¶ ma³y przedmiot daje go Szponowi w ³apê i zaciska j± , po czym szepcze mu kilka s³ów do ucha [PW] .
Nastêpnie staje obok baru i innych 'bohaterów' i teatralnie przemawia.
- komu w drogê .. temu w drogê.
Zbiera lez±cego na ladzie browara jakiego¶ bywalca po czym niewzruszony na jego protesty wychodzi.

Zostawili¶my ró¿owego sparali¿owanego Szpona w Bu**barze i wyruszyli¶my w kierunku ruin miasta zapamiêtanym z PIPBoya ghula.
¦cigali¶my siê z czasem, wiedz±c ze powinni¶my jak najszybciej odnale¼æ wroga i odkryæ co spowodowa³o nieszczêsn± przemianê barmana.
Dzieñ pierwszy podró¿y:
Droga a w³a¶ciwie ¶cie¿ka, piaszczysta, pe³na kurzu wi³± siê pomiêdzy wzgórzami. Gdzieniegdzie omija³a szerokim ³ukiem krater powsta³y po eksplozji pocisku.
Teren ten niebezpieczny dla wêdrowców, niezamieszkany a bêd±cy matecznikiem radskorpionów i szponów jest nawiedzany przez wêdrowne ghule - kanibale.
Spotkaæ tu te¿ mo¿na czasem wêdrown± bandê raiderów lub co gorsza mutantów.
Tathagata szed³ ostro¿nie wypatruj±c niebezpieczeñstwa. S³oñce przypieka³o niemi³osiernie powoduj±c falowanie powietrza na horyzoncie.
Nogi odzwyczajone od d³u¿szych podró¿y bola³y a torba ci±¿y³a na ramieniu. ¯o³±dek dopomina³ siê o dobry posi³ek.
Ile drogi przejdzie do zmroku, co dzisiaj spotka i gdzie znajdzie miejsce na odpoczynek?

Idac przez pustynie szosztym zmyslem wyczuwam, ze cos mnie sledzi. Zachowujac czujnosc i grajac na zwloke wedruje jeszcze kilkanascie minut i z zaskoczenia odwracam sie! Niebezpieczenstwem okazuje sie Kotka, ledwo wloczaca nogami pod ciezarem ogromnej torby. Na mojej twarzy pojawia sie usmiech Podchodze do Niej, odbieram pakunek, zarzucam go sobie na ramie. Wskazuje gory w oddali.
Widzisz tamte gory? No to idziemy, gdzies za nimi jest ta przekleta wieza i tam musi byc ten czarny @$^8&%# ghul.
*przeci±ga siê i ostrzy kamienie o ¿wir* Nie czarny tylko ró¿owy... brrr nie cierpiê tego koloru. Stój! Kto¶ chyba jest za drzewami!
Spotykacie rozowego Super Mutanta z czerwona torebka...
Rozowy? Rozowe to bylo to cos, czym zalatwil Szpona! I za jakimi drzewami? Masz na mysli te przerosniete k(rz)aczory? Moze masz pod reka cos, czym mozna by dokonac wyploszenia?
Te przero¶niêta fioletowa kupo jak Ci na imiê i czego tu szukasz? *kotka wysuwaj±c pazurki podchodzi do mutanta*
Supermutant zamachuje sie torebka chcac uderzyc Kotke. Wydaje przy tym niski ryk. I bryzga slina na wszystkich czlonkow wyprawy (-2 do mobilnsoci) ... Unosi w gore druga lape, celujac w el_g z kieszonkowego miniguna :> ...
*Odskakuje i szybko zachodz±c go od ty³u wskakuje mu na g³owê wbijaj±c pazury w oczy*
Nie slyszac zadnych jekow ni wybuchow od strony k(rz)aczorow podazam uparcie w kierunku gor na horyzoncie. Mijam rozowego mutanta, jednak go nie zauwazam (bo kiedy piasek wial mi po oczach, za duzo pilem, by przywrocic moje oslepione sloncem oczy do normalnego stanu).
Glos mutanta ciezki, jak plyta grobowa rozlega sie po Pustkowiu... Obraca sie rzucajac na boki glowa, do ktorej przyczepiona jest Kotka. Pod wplywem bolu bezwiednie pociaga za spust i chmura pociskow leci w strone Tathagaty...
Tathagata s³ysz±c sk±d¶ wizg pocisków przypada do ziemi a w³a¶ciwie do najbli¿szego do³ka, przeklinaj±c ¶wiat.
Chmurka kul przelatuje nad nim i dooko³a niego obrzucaj±c go bryzgami piasku...
Ostro¿nie wychyla siê z pistoletem w gar¶ci i widzi ró¿owego - s± takie?(Tinky jest fioletowy) supermutanta zataczaj±cego siê z czym¶ paskudnym w ³apach.
Na g³owie o dziwo siedzi mu Kotka, to t³umaczy kiepsk± celno¶æ...
Nie chc±c jej zraniæ celuje w kolana paskudy, co powinno go zneutralizowaæ.
Przetacza siê i chowa za najbli¿sz± os³onê.


W tym momencie z m³gy wy³ania sie KeniG trzymaj±c w jednej d³oni odpalon± pi³ê spalinow± a w drugiej strzelbe. Nie trac±c czasu rusza biegiem w strone mutanta figlarnie wymachuj±c swoim uzbrojeniem i staraj±c siê gro¼nie wygl±daæ. Wykonuje zamach i odcina pi³± spalinow± g³owe sypermutana. Aria która na niej siedzia³a upada na ziemie z wyra¼nym przera¿eniem w oczach.

Cia³o supermutanta osuwa siê na ziemiê a jego szyji zaczynaj± siê wysypywaæ ró¿owe cukierki.

Lekko wstrz±¶niêty KeniG mówi.

- Czego¶ takiego jeszcze nie widzia³em, to nie samowite........za³atwi³em mutanta jednym ciosem..............jestem genialny.

KeniG podnosi jeden z cukierków które wysypa³y siê z cia³a mutanta a nastepnie zaczyna przeszukiwaæ jego kieszenie.
Cucu!! *zaczyna zbieraæ cukierki*
PSIK!!!! - *Krzyczy zdenerwowany KeniG*

Te cukierki mog± byæ zatrute!!!

*wyrywa z lapek Arii cukierka i wraca przeszukiwaæ mutanta przy okazji chowaj±c kilkana¶cie cukierków do kieszeni*
Oddawaj *zdziela Keniga ³ap± po ³bie i zabiera mu cukierki* moje moje moje *wpycha sobie wszystkie do buzi*
*Przera¿ony KeniG krzyczy*

Zwariowa³a¶??? Od tych cukierków mo¿esz ulec jakiej¶ obrzydliwej mutacji!!!!
A tam *ari wyrasta drugi ogonek* O_O Co to ma byæ cholera!!??
To jest w³a¶nie obrzydliwa mutacja.
Otrzepuje siê z py³u i podchodzi do zw³ok mutanta, obserwuj±c podejrzliwie Arie.
Podnosi upuszczon± czerwon± torebkê i wysypuje zawarto¶æ: czerwone budziki i opakowania mentatów. Chowa wspomagacze do kieszeni na czarna godzinê.

Przypominam ze to nadal sesja nie bu... bar ...

Niestety nasi dzielni bohaterowie nie wiedzieli, ze jesli mutanta sie pocwiartuje, to z kazdego czlonka powstaje nowy brzydal. Tak tez sie stalo i tym razem. Wiec na obecna chwile podnosza sie z ziemi dwa rozowe supermutanty...
Piep** zombi!
Tathagata odskakuje na bezpieczn± odleg³o¶æ, wyci±ga butelkê , poci±ga ³yka i wylewa zawarto¶æ na okaleczonego mutanta podpalaj±c go.
Smród palonego ró¿owego miêska roznosi siê.
Co my teraz zrobimy co my teraz zrobimy. Jeste¶my zgubieni. Zaczyna skomleæ zap³akany KeniG
Wyci±ga drug± butelkê i rzuca za goni±cym Keniga odw³okiem.
W takim tempie zostanê nied³ugo Piep** abstynentem...
Wedrujac kilka godzin bez przerwy (wizyta w k(rz)aczorach sie nie liczy!) w koncu staje u podnoza gor. W miedzyczasie udalo mi sie doprowadzic oczy do uzytku! Skrecam na wschod.
To musi byc juz niedaleko!
Po parenastu minutach odnajduje zaglebienie w skale. Dookola walaja sie metalowe strzepy, powiginane w wyniku wspolpracy poteznej temperatury, sily i cisnienia. Najprawdopodobniej kiedys stanowily calosc jakiegos starozytnego pojazdu. Najprawdopodobniej bojowego. Podnosze jedna z nich i czytam na glos:
Wlaz bezpieczenstwa. Przekrec w prawo. W PRAWO!
Taaaaak... To na pewno tu. Jestem na dobrej drodze. Teraz tylko ustalic, ktoredy wybrac sie jutro. Dalej na wschod czy raczej na zachod; a moze przez gory prosto na polnoc? Pomoc nadejdzie w Snie, jak zawsze.
Po tych slowach przegrzebuje kieszenie, wyciagam bibulke, troche tytoniu i jeszcze mniej schizofremu. Zwinnymi palcami w mig konstruuje skreta i odpalam go od rozzarzonej blachy.
Wchodze do jaskini, a raczej do jej przedsionka, poniewaz dalsza czesc jest zawalona gruzem.
Klade sie na ziemi, pod glowe podkladam torbe Ari. Gleboko zaciagajac sie Przywolywaczem Snow wpatruje sie w zachodzace za widnokregiem slonce.

Ciekawe gdzie sie podziala reszta? Jak mozna sie zgubic na takim pustkowiu? A wydaje mi sie, ze przeciez przed chwila tu byli. Nie! Zaraz! Przeciez nadal tu sa! Tylko co to za stwory, takie duze, rozowe i niewyzyte? A ja nic nie moge zrobic. Moje nogi zamienily sie w skale, ktora wrosla w ziemie... Nic...
Smrod... To jedyne, co bylo czuc w promieniu 100 m. Smrod palonego mutanciego miesa. Taktyka Tathagaty okazala sie skuteczna. Oba mutanty biegaja chwile wokol, probujac uciec przed ogniem. Ich inteligencja widocznie byla zbyt mala, by poinformowac ich, ze to one same sie pala. Po chwili pierwszy z supermutantow pada na kolana. Zebrani widza, jak ogien zamienia jego skore w poskrecane platy czarnej skierczacej substancji. Potwor obiera sie rekami o ziemie i zaczyna wypluwac krew zmieszana z kawalkami czarnej materii. Prawdopodobnie sa to resztki pluc, ktore spalily sie podczas wdychania goracego powietrza. Po kilku sekundach mutant pada twarza w piasek i przestaje sie ruszac... Podobny los spotyka jego druga polowke...

Niedaleko w jaskini lezy z nacpany el_g...
......
Nic. A wlasciwie kupa spalonych kosci, skory, strzepow ubran, zweglone mieso. Tyle zostalo z mutantow. Ich ciala ulozyly sie w nienaturalnej pozycji, razem tworza cos w ksztalcie strzalki ^ skierowanej w strone gor.
Nagle zwloki zaczynaja podrygiwac. Z jednego z mutantow wychodzi czarny jak smola ghul i podaza w moim kierunku. Z drugiego wylania sie maly, plonacy geckos. Ghul zatrzymuje sie i odwraca w jego kierunku. Geckos nabiera powietrza w pluca i wypluwa w kierunku zlego fale ognia, ktora po drodze formuje sie w plonaca intensywna, krwawa czerwienia piesc. Pierwsze uderzenie pozbawia ghula nogi i powala go na ziemie. Nastepne odrywa mu reke, ktora sie podpieral. Ostatnie sprawia, ze ghul zaczyna plonac zywym ogniem. Tak mocnym, ze z postaci zostaje tylko kupka popiolu na ziemi, ktora nadal sie pali. W koncu zostaje tylko kupka szkla, ktora przypomina miniaturowa wieze. Nad nia wisi w powietrzu ognista piesc z wystawionym do gory kciukiem. Maly geckos wydaje z siebie przeciagly okrzyk. Zrywa sie silny wiatr, ktory rozwiewa piesc, szklane pozostalosci po ghulu oraz malego, slodkiego, ognistego gec
kosa... kosa... sa... Aaaa? Oz w morde, musze zadziej sluchac opowiesci Szpona przy ognisku. Jesli wogle wydobrzeje i bedzie w stanie cokolwiek opowiadac. Przynajmniej wiem, ktoredy trzeba isc do tej *"%&$# wiezy.
Przeszukuje kieszenie, pochlaniam kawalek suchego miesa, zapijam alkiem z piersiowi, zabieram torbe Ari i wychodze z jaskini.
¦niadanie. Dobrze ¿e na tym pustkowiu mo¿na z³apaæ jaszczurki.
to jest to - pod¶piewujê... Szkoda tylko ¿e zapamiêtany zapach spalenizny odbiera mi apetyt.
Zostawiam wiêc cze¶æ zdobyczy dla innych, obozuj±cych w pobli¿u, resztê pakujê do torby.
Trzeba i¶æ dalej. Idê po ¶ladach el_ga. Widaæ wyra¼nie ze kierowa³ siê w stronê gór, pewnie nied³ugo go dogoniê.

Spicmir zapala fajkê po czym kreci przecz±co g³ow± .
"achh te dzieci..." wzdycha strapiony po czym oddal sie na pó³noc i znika w mgle wojny.
Wciska tyldê .z boku wysuwa sie konsola.
/go_to z:/popieprzona_sesja_szpona/lokacja_docelowa.c

Spicmir znika.
Dogonienie el_ga okaza³o siê problematyczne, mia³ jednak przewagê.
Jednak mimo ¿e ¶lad gubi siê czasem zawszê go odnajdujê(stara praktyka).
Po ¶ladach rozpoznajê ze jest bardzo blisko. Na razie pod±¿am tropem bez przygód nuc±c Good Texan - el_g przeciera szlak...
Góry zbli¿aj± siê, pustkowie ustêpuje niskim kszaczorom i kêpom zmutowanej trawy,
po¶ród nich woda - samotne strumyki które pokonujê bez problemu.

Na niebie pojawi³y siê ciemne granatowe chmury które mog± oznaczaæ burzê lub co gorsza tornado.
Mam nadziejê ¿e to bêdzie jednak tylko przelotny deszcz...
Wedruje juz od wielu godzin, dni, miesiecy... Ale raczej godzin. Oszczedzam zapasy suchego miesa jedzac jakies roslinki, ktore wygladaja na jadalne i nie stawiaja oporu. Gorzej z plynami - piersiowka wypelniona juz tylko w jednej trzeciej....
Wspinam sie coraz wyzej, torba Ari coraz bardziej przeszkadza. Gdzie podzial sie ten Kocur? I reszta?
Robie koleny postoj. Spogladam na pustkowia, ktore rozciagaja sie w sina dal. Widze daleko kilka postaci, ale z tej wysokosci wygladaja jak mrowki. Z drugiej strony to moga byc te przerosniete insekty.
Dobra, koniec przerwy, w koncu sie znajda. Czas ruszac w droge, bo czas nagli.
W koncu dochodze na ktorys ze szczytow. Spogladam na polnoc - na horyzoncie, gdzies daleko, cos do mnie blyska. Aha! To musi byc szklana wieza. Wybieram najlepsza sciezke i zaczynam wedrowke w dol. Dochodze do przeleczy, nad ktora wisi mizerny mostek - jedyna droga na druga strone. Wejscia pilnuje zakapturzona postac w zielonym habicie...

*koñczy przygl±danie siê swojemu nowemu ogonkowi i u¶wiadamia siê ¿e jest sporo w tyle za reszt±; rusza tropem el_ga*
*KeniG przestaje p³akaæ i siê zatrzymuje, u¶wiadamia sobie ¿e zosta³ sam na pustkowiu, na ziemi widzi ¶lady kota rusza z nimi biegiem poniewa¿ zapada noc a KeniG boi siê ciemno¶ci, w oddali widzi ma³e zwierze z dwoma ogonami, próbuje je zawo³aæ*

- Hej ty mutancie z dwoma ogonami poczekaj!
*zatrzymuje siê i czeka na Keniga*
*Dobiega do Arii i g³aszcze j± po ogonku razem kieruj± siê tropem el_ga*
Id±c ¶ladem el_ga docieram do gór. Widzê ju¿ Ma³pê w oddali.
Z boku s± porozrzucane metalowe szcz±tki, gnany ciekawo¶ci± zbaczam ze ¶cie¿ki by je zbadaæ.
Okazujê siê ¿e kiedy¶ by³ to du¿y samolot, szcz±tki pochodz± z czê¶ci ogonowej, przód kad³uba pozosta³ praktycznie ca³y.
Wrak zachowa³ siê nadzwyczaj dobrze wiêc mam nadziejê znale¼æ co¶ ciekawego. Podchodzê do wyrwy kad³uba i...
Uderzenie ¿±d³a wielkiego radskorpiona odrzuca mnie.
Ból, potworny ból, czujê jak jad rozlewa siê ogniem siê po ciele, upadam. Pokonuj±c sztywniej±ce cia³o siêgam do torby.
Wzrok odmawia mi pos³uszeñstwa, szukam odtrutki, macam ale jedyne co znajdujê to gorza³a. Nie mam odtrutki.
Ostatkiem si³ poci±gam ostatniego ³yka. ¦wiat wiruje, eksplozja kolorów, smaków, ciemno¶æ. Zapadam siê w nico¶æ...


Jaki¶ czas pó¼niej
Budzê siê otêpia³y, nic nie czujê, ¿adnego pieczenia, bólu, nie wiem ile czasu by³em nieprzytomny: kilka godzin czy dni?
Podnoszê siê zadziwiaj±co rze¶ko, wzrok wyostrzony, nie czujê ¿adnego zmêczenia. Podnoszê le¿±c± butelkê Co jest, nie ma smaku?
Badam siê, rana na udzie zabli¼ni³a siê. Czujê siê inaczej ni¿ zwykle, przepe³nia mnie energia.
Czy¿by toksyna spowodowa³a zmianê metabolizmu? ¯eby tylko nic mi nie wyros³o...
Czas ruszaæ, nie wiem ile czasu zmarnowa³em ale teraz muszê szybko nadrobiæ stracony czas.
Wkraczam w góry, bez zmêczenia i odpoczynku wspinam siê na szczyt i zbiegam ¶cie¿k± z dó³.
Droga koñczy siê przepa¶ci±, dostrzegam most linowy i ¶miesznego zakapturzonego ludzika.
Podchodze do postaci w habicie. Nie da sie jej ominac. Siadam na jakims glazie przed postacia i patrze sie jej w oczy. Postac wytrzymuje moje spojrzenie i odplaca mi swoim. Trwa hipnotyzujaca walka dwoch tytanow.
Kiedy nagle slysze za soba spadajace kamyczki. Ktos schodzi z gory. Przerywam pojedynek, odwracam sie i widze jakies stworzenie. Chcialbym powiedziec, ze to Tathagata, ale przeciez On nie mial szczekoczolek ani dziesiatek (a nawet setek) malenkich oczu!

*przystaj±c na szczycie góry czuje niedaleko intensywny zapach el_g; spogl±da w dó³ i zauwa¿a groteskowy obraz wgapiaj±cych siê w siebie nawzajem Ma³pê, zakapturzon± postaæ i wielkie 'co¶' co tylko zapachem przypomina Tathagatê* o__O Co to ma byæ?
Masz jakie¶ halucynacje od tych cukierków - mówi lekko wytsraszony kenig
To niby czemu jeste¶ taki wystrachany? :>
JA WCALE SIÊ NIE BOJE to tylko wina tego zimnego powietrza - Mówi trzês±cy siê kenig
To dlaczego masz takie wielkie oczy i caly sie trzesiesz jak lisc na wietrze o_O?
Nie lêkajcie siê ludzie ma³ej wiary. To ja we w³asnej osobie. i jestem z wami...
Faktycznie Tathagata mimo przemiany zachowa³ ludzk± wyprostowan± postawê, nad ramionami wyros³a mu dodatkowa para opancerzonych szczêkoczu³ek z niewielkimi gruczo³ami jadowymi. Twarz w ogólnym zarysie ludzka mia³a teraz dziesiêæ par bystrych oczu, sylwetka zyska³a na przysadzi¶ci. Nie nosi³ ju¿ kurtki, boki tu³owia okrywa³y twarde segmenty pancerza. Nogi pozosta³y ludzkie choæ bardziej umiê¶nione, ramiona przekszta³ci³y siê czê¶ciowo zachowuj±c ludzkie stawy i d³onie. Na biodrach dalej zwisa³ pas z kabur± a na szelkach zrobionych z podartej kurtki zawieszona by³a maczeta kukri i dalej mia³ przewieszon± znajom± torbê z narzêdziami.
Podszed³ do zakapturzonej postaci wpatruj±c siê intensywnie wszystkimi parami oczu a jego szczypce bezwiednie zaciska³y siê trzaskaj±c, z gruczo³ów jadowych kapa³a wydzielina.
*zeskakuje z góry spadaj±c na 4³apy i dwa ogonki i krzyczy do Tathagaty* Stój! Nie zabijaj go! Mo¿e wie co¶ co mo¿e nam pomóc!
NIE! Podstawowa zasada to napierw strzelaæ potem pytaæ OGNIA!
Staje pomiêdzy zakapturem a KeniG-iem.
Ale przecie¿ on wszystko nam opowie po dobroci - Prawda?
Szczêkanie szczypcami stajê siê natarczywsze... Tathagata przewraca przytym czterema parami oczu co jest odpowiednikiem mrugniêcia skierowanego do Arii.

[Kieruje pytanie do zakapturzonej postaci]

Powiedz przyjacielu czy przechodzi³ têdy ostatnio ¶mierdz±cy, zamaskowany ghul, co ci obieca³ i w którym kierunku poszed³?

Zakapturzona postac powoli obraca sie w strone Tathagaty. Kaptur dokladnie zakrywa cala twarz, tak nie widac z pod niego nawet oczu osobnika...
Jedyna rzecza, ktora opuszcza mrok znajdujacy sie pod kawalem materialu jest suchy, metaliczny glos.
- Smierdzacy i zamaskowany ghoul powiadasz? - kaptur obraca sie w strone kazdego czlonka grupy, jakby tajemnicza postac mierzyla wszystkich po kelji wzrokiem - Widze, ze stary kretacz wciagnal w swoja mala gierke kolejnych frajerow! Widzicie przyjaciele - postac unosi glowe w gore i przez chwile widac usta pozbawione warg, w ktorych znajduja sie tylko nagie dziasla, w niektorych miejscach przyozdobione pojedynczymi zebami - Nie wiem w jaki sposob zmusil Was, zebyscie za nim podarzali, ale juz wiele razy spotykalem takich jak Wy! - postac wydaje z siebie gardlowy smiech - Moge zam zagwarantowac jedno: jesli cos Wam ukradl, nie odzyskacie tego, jesli wzial zakladnika, zabije go, jesli zrobil cos ktoremus z Waszych przyjaciol, nie ma dla niego ratunku, zdechnie tak samo, jak Wy, jesli dalej bedziecie podarzac za ghoulem w czerni. Zapewne chce Was zwabic do Wiezowca... Musicie wiedziec, ze nie dostaniecie sie do srodka bez pewnej rzeczy. Vault Tec. postaral sie zeby do jego konstrukcji nie mogl wejsc pierwszy lepszy ciec...

Postac przyglada sie przez chwile Kotce, a przynajmniej tak sie wydaje, bowiem nie widac jej oczu.

- Moge Wam dac kilka wskazowek, ale nie macie pewnosci, ze nie wspolpracuje z tym starym cwaniakem, prawda? Nie macie tez pewnosci, czy mowie prawde... Interesujaca sytuacja... Jestem pewien jednego: nie wrocicie w tym samym skladzie, w jakim Wasza mala druzyna jest teraz. - zakapturzona postac nadal wpatruje sie w Arie - Musicie sobie odpowiedziec na pytanie, czy to, czego chcecie dostac od czarnego ghoula jest warte poswiecenia kilku duszyczek z Waszej gromadki - postac pochyla sie w kierunku Kotki i przesowa dlugim, wychudzonym kciukiem z obrzydliwym pazurem po swojej szyji...
Nie strasz, nie strasz. Jesli wspolpracujesz z czarnym znajdziemy cie i rozliczymy sie z toba.
Jesli uwazasz, ze nie wiemy jakie ryzyko podjelismy i na jakie niebezpieczenstwa juz sie natknelismy to albo jestes najwiekszym glupcem pod tym przekletym sloncem albo juz ktos ci o nas nagadal.
Jesli masz do powiedzenia cos, co moze nam pomoc - mow. Jesli nie - zejdz nam z drogi.
Zwijam ogon w szubienice.
Kapisz?
Postac zwraca sie w kierunku Malpy i przekrzywia glowe na bok. Nieprzyjemny glos znow dobiega spod kaptura.
- Widze, ze masz jaja kolego... Dobrze wiec. Wiekszosc urzadzen, ktore mozecie znalezc na tym padole skonstruowal i wykonal Vault Tec., ale to juz pewnie wiecie... Tak sie sklada, ze Wiezowiec do ktorego chce Was przywiezc czarny ghoul byl przed Wielka Wojna glowna siedziba VT. Jednak nie wejdziecie tam, jesli system obrony nie rozpozna Was. Jest mozliwosc, ze znajdziecie cos, co umozliwi Wam wejscie w starej stacji eksperymentalnej. - unosi reke, na ktorej szata wisi, jak na chudym patyku i wskazuje na zachod - to w sumie niedaleko stad, nie wiem, czy bedzie tam, cos co umozliwi Wam wejscie do siedziby VT. Faktem jest jednak, ze to jedyne miejsce, gdzie mozecie czegos takiego poszukac...

Wzrok chudzielca znow kieruje sie w strone Kotki

- Watpie jednak, by udalo sie Wam przezyc wizyte w tym miejscu... Czas przynosi szalenstwo, a pozostalosci dawnych tworow Vault Tec. dalej moga sie tam znajdowac...
*prycha* no wiêc mo¿e pójdziesz z nami to bêdziemy mieli kogo po¶wiêciæ? *cofa siê za ma³pê*
- Byloby to Wam na reke, prawda? Niestety moje rozkazy zabraniaja mi udawac sie tamtym kierunku. Powiedzialem Wam, wszystko, co wiem. Teraz wybaczcie, ale musze sie oddalic...

Przez dwie sekundy slychac dzwiek uruchomiania silnika elektrycznego, a pozniej juz tylko nikle buczenie... Zakapturzona postac zaczyna sie poruszac, ale wyglada to tak, jakby nie robila krokow, tylko sunela po ziemi...

- Do zobaczenia cwaniaczki, moze sie jeszcze spotkamy...
*przygl±da siê uwa¿niej postaci i ws³uchuje w ryk motoru* Ejj.. czy to czasem nie by³ ¦MIERÆ?
Proponuje go zabiæ, i tak do niczego ju¿ nam sie nie przyda.
Wolam za oddalajaca sie postacia.
Mam tez orzeszki i banana!
Spogladam sie na zachod, na towarzyszy.
Ogolnie nie podoba mi sie ten kierunek. Jaka tam moze byc technika skoro kazdy wie, ze cywilizacja jest na wschodzie? Trzeba bedzie nadlozyc drogi... To co ferajna? Zbieramy sie?
Kocie, co Ty trzymasz w tej torbie? Ciezka jak chol@#a. Tath, na pewno sie dobrze czujesz? Kenig, jak chcesz to go gon. Ale po prawdzie szkoda czasu. Pewnie i tak sie jeszcze na nas natknie.
Proponuje rozbiæ narazie obóz i odpocz±æ. Jeste¶my zmêczeni.
Kenig dobry pomys³, ale byle nie za d³ugo, bo czas ucieka.
Ma³pa we w³a¶ciwej chwili siê dowiesz
Ja jak siê czujê? Czujê siê ¶wietnie.
Zamy¶lam siê.
jezeli to prawda co mówi³ ten... z³om to wie¿a mo¿e byæ trudna do zdobycia.
Znam trochê te systemy ochronne Vault Tec. Bez ciê¿kiej broni, materia³ów wybuchowych, dobrych wytrychów i hakera trudne do ruszenia.
Co do tego miejsca na zachodzie to mo¿e byæ pu³apka, ale wie¿a te¿ ni± jest.
Mamy do wyboru i¶æ na zachód i przygotowaæ siê trochê albo od razu ruszaæ pod wie¿ê maj±c nadziejê na z³apanie tam ¶mierdz±cego ghula.
Jestem za spenetrowaniem najpierw tej stacji eksperymentalnej.
Rownie dobrze gosc w habicie mogl klamac.
To Wy sobie odpoczywajcie, ja juz troche sie nasiedzialem, nogi mi odpoczely, zrobie maly rekonesans okolicy.
Rusza za Ma³p±, pokonuje chybotliwy mostek i dogania go.
Hej, idê z tob±!
Dok±d idziemy?

Na poczatek zobaczymy co jest za zakretem i dokad prowadzi ta sciezka. A pozniej sie okaze.
Tathagata i el_g ruszyli.
Za zakrêtem ¶cie¿ka wi³a siê opadaj±c w dó³ ku widocznej w oddali pustynnej równinie.
Strom± ¶cie¿ka zeszli¶my na star± zagruzowan± drogê. Jeden koniec opada³ w dó³ ku równinie, drugi prowadzi³ prosto na zachód...
Mój wyostrzony wzrok wykry³ jakie¶ budowle wtopione w cieñ ska³.
Podeszli¶my bli¿ej.
Chyl±ce siê szcz±tki wysokiego p³otu z nieczytelnymi tabliczkami ostrzegawczymi otacza³y pó³kolem zatoczkê pionowych ska³.
Jedynego wej¶cia broni³ pordzewia³y szlaban. Z lewej sta³a budka stra¿nicza, z prawej, spod kamieni obsuwiska wystawa³y szcz±tki wie¿yczki ochronnej.
W g³êbi, pod nawisem sta³ ma³y parterowy budynek i wielkie wrota wpuszczone w ska³y.

Biore tyle zwiru ile sie da i rozsiewam przed soba idac w kierunku wielkich wrot. Kiedy jestem juz przed nimi zauwazam, ze sa szczelnie zamkniete. Nie ma zadnej dziurki na klucz, wejscia na karte, czytnika soczewek albo dloni, klamki, kolatki, niczego. Sa tylko dwie kamery w miare wysoko - jedna z lewej, druga z prawej strony (z czego ta z prawej mruga do mnie czerwonym swiatelkiem a ja do niej prawym okiem) oraz maly cyferblat przytwierdzony do sciany obok drzwi.
Ech.... Nic tu nie ma Tath. Chyba tylko zrujnowane budki. Nie ma nawet min.
Mowic to wyrzucam resze zwiru gdzies na bok. Slychac ciche *PIK*. Pozniej nastapil blysk, grzmot, cos mnie uderzylo. Pamietam jak lecialem i lecialem.... W koncu udalo mi sie wyladowac! *PIK*
O zes ty #@$&%!
Przeszukuje stra¿nicê.
Jest to przeszklona budka. Umeblowanie stanowi metalowy stó³, po³amane krzes³a i przewrócona szafka.
Naprzeciwko wyjazdu, skomplikowana konsola z rozbitym monitorem i kup± prze³±czników.
Na ziemi walaj± siê otwarte blaszane pud³a i szcz±tki masek przykryte gruzem i odpad³ym tynkiem, w k±cie ga¶nica.
Podnoszê przewrócon± szafkê. Prosty zamek nie stanowi problemu. Bingo: jest pude³ko amunicji 0.45 i dwa granaty plazmowe. Na ziemi znajdujê holodysk. Nag³y wybuch wstrz±sa pancernymi szybami. Widzê wymachuj±cego rozpaczliwie El_ga ci¶niêtego podmuchem. Za chwilê s³ychaæ nastêpny wybuch. No tak, pewnie wetkn±³ paluchy tam gdzie nie trzeba. Ale i tak ma farta...
Pokazujê uruchomiony holodysk oszo³omionej Ma³pie.

[Og³oszono alarm, tym razem to nie æwiczenia.
Ten stukniêty doktorek zamkn±³ siê w laboratorium i prze³±czy³ Stra¿nika na tryb – zabijaj ka¿dego.
Do tego uaktywni³ pola minowe. Porucznik chcia³ siê dogadaæ ale zosta³a z niego kupka popio³u.
Poda³ nam kod do grodzi 74171, ale to ju¿ nie przyda siê nam. Pakujemy siê do d¿ipa i zje¿d¿amy st±d szukaæ jakiego¶ bezpiecznego miejsca…]

Przeszukuje drugim budynek ale jest tam tylko trochê szmat i rupieci. Wygrzebujê z szafek zaple¶nia³e czapki z których odrywam kilka identyfikatorów z logiem VT. Mo¿e siê przydadz±, przyczepiam sobie i podaje drugi Ma³pie.
Leze sobie (prawie) beztrosko na minie i podazam oczyma za Tathagata (Tathagatem?). Przy kazdym Jego kolejnym kroku przechodzi mnie dreszcz emocji. Wybuchnie czy nie? Jestem w tak wielkim szoku, ze nie moge z siebie nic wydusic. W koncu kompan podchodzi do mnie kolejny raz (co za adrenalina!) i wrecza mi jakas plakietke.
Tath, ja Cie prosze! Nie szwedaj sie beztrosko po tym polu minowym, dwia wybuchy juz mielismy, na pewno moze byc wiecej! Jedna niespodzinake znalazlem przy ladowaniu, wiec moze zamiast zwiedzac (na to zawsze jest czas) wymysl lepiej jak mam sie ruszyc, zeby to przerdzewiale badziewie, na ktorym leze nie wybuchlo!
Delikatnie rozgarniam szczypcami ziemiê wokó³, a¿ ukazuje siê ca³a mina, wyci±gam kawa³ drutu i blokujê zapalnik w tej ustalonej pozycji. Nastêpnie unieruchamiam j± definitywnie. Teraz jest to faktycznie kawa³ z³omu.
Wstawaj.
Pokazujê Ma³pie znalezion± instrukcjê - o tutaj czytaj:
[(...)Podstawowym elementem systemu ochronnego jest identyfikator osobowy. Dziêki niemu mo¿liwe jest rozpoznanie u¿ytkownika na aktywnym przej¶ciu minowym(dotyczy min selektywnych typu 602x) oraz przyznanie dostêpu do wybranego pomieszczenia. Ka¿dy identyfikator posiada unikalny kod. Identyfikatory charakteryzuj± siê wysok± czu³o¶ci±, niskim poziomem szumów oraz du¿± odporno¶ci± na zak³ócenia elektromagnetyczne.(...)]

Szybko wyciagam piersiowke i oprozniam ja do konca. Pusta wyrzucam gdzies za siebie *JEBDUPCIUL*. Odwracam sie i widze, ze nieszczesna wyladowala na kolejnej minie.
Na pewno te plakietki dzialaja?
Nieszczesna mina wywalila dziure w najblizszej scianie. Uswiadomiony powaga i - co wiecej groza sytuacji rzucam sie na Tatha.
Tath! Jestesmy zgubieni! Skonczyla mi sie piersiowka!!! Nie damy rady przezyc bez napojow!
El_g chyba oszala³, mimo ¿e nie widaæ by³o ¿adnej rany, zacz±³ rzucaæ sprzêt doko³a, wywo³uj±c kolejna detonacjê. W panice gotów zrobiæ co¶ g³upiego...
Unieruchamiam go przyk³adaj±c szczypce do gard³a.
Rozlu¼niæ siê, dobrze, taaak rozlu¼niæ(...) pomy¶leæ o czym¶ przyjemnym... piersiówka nie mia³a identyfikatora. Ja chodzi³em po tym polu minowym i ¿yjê.
Wyjmujê z torby butelkê i podajê. Ostatnia, to musi nam wystarczyæ. Mo¿e tam, za grodzi± jest wiêcej alkoholu...
Co robimy, Wracamy czy próbujemy siê dostaæ do ¶rodka?
Wiecej alkoholu powiadasz? No to przebijamy sie! Reszta nam podziekuje.
Wiedzeni pragnieniem dzielni odkrywcy rzucili siê przez pole minowe do grodzi,
Wpisali kod terminala i wskoczyli do ¶rodka otwartej z przera¼liwym zgrzytem bramy.
Gdy grod¼ zamknê³a siê poczuli lekki podmuch stêch³ego powietrza wpuszczanego przez wentylacjê. Powia³o jakby groz±...
Przez g³owê przelecia³a mi my¶l ¿e to pu³apka. Ciekawe co robi± inni wêdrowcy, czy jeszcze ich zobaczymy?
Zaczê³y zapalaæ siê gdzieniegdzie stare lampy.
Korytarz rozga³êzia³ siê, po¶rodku by³y dwa prostok±ty zamkniêtych drzwi. Mo¿e to windy?
Tathagata ruszy³ ku nim potykaj±c siê o jakie¶ ludzkie? ko¶ci.

Cholera jasna!! Dlaczego na mnie wlaz³e¶ - Krzykno³ roz³oszczony KeniG.
Kenig? Skad sie tu wziales?
Czekam chwilke, az swiatlo zrobi sie w miare jednostajne i moje oczy juz sie do niego przyzwyczaja. Rozgadam sie po katach. Podchodze do zwlok mlodej kobiety w stanie rozkladu. Wyraziste usta, dlugi warkocz, bron krutka przypieta do pasa, shotgun na plecach, okulary przeciwsloneczne na twarzy... Zwloki ubrane sa w dziwnie skapy i obcisly stroj, i niewiadomo dlaczego sa strasznie poskrecane.
A ona skad sie tu wziela?
Przeszukuje lezacy obok plecak.
Mam nadzieje, ze przynajmniej tym razem byla odpowiednio zaopatrzona.
£azi³em po pustyni i znalaz³em t± baze g³ówne wej¶cie by³o zamkniête i trzeba by³o jaki¶ terminal wl±czyæ to poszuka³em tylego wej¶cia no i znalaz³em w ¶rodku by³o ciep³o to sobie usno³em. A te zw³oki no wiesz one tu le¿a³y w drugim pomieszczeniu ale mi tak smutno bylo i samotnie trudno o zdrow± ¿yw± kobiete na pustkowiach wiêc sam wiesz no ten tego ..... ekm uhum
KeniG, chcesz mi wmowic, ze ona jeszcze zyla jak ja spotkales??? Moj boze, przeciez cos jej wyzarlo bebechy!!! KeniG, pokaz mordke!
Sam ju¿ nie wiem tu chyba wp³yw promieniowania.
Niestety to nie byl wplyw promieniowania. W calym kompleksie rozpylono srodki halucynogenne. Jak ktos z Was ma maske p-gaz, moze ja zalozyc i uniknac skutkow dzialania psychotropow...
¦wiat³o jakie¶ upiorne, twarze zniekszta³cone, czy¿by to wp³yw stêch³ego powietrza? Ignorujê p³ywaj±ce otoczenie i docieram do drzwi. Hmm - typowe. Zamiast przycisków konsola numeryczna. Znajdujê szczelinê i wk³adam mój kluczyk serwisowy, pasuje podobno do wszystkich wind VC. Przekrêcam i pancerne drzwi przesuwaj± siê na bok. Pusty szyb - wychylam siê, gwa³towny podmuch powietrza otrze¼wia mnie wci±gaj±c do ¶rodka. Lataæ to ja nie **@%# Aaaa...
Lecê piêtro lub dwa, l±duj±c na dachu kabiny trac±c przytomno¶æ.
Sprawdzam kieszenie ale pegaza ani sladu. Sprawdzam plecak martwej pani i voila! Zakladam maske na twarz, robie kilka glebszych wdechow i skacze w szyb. Lapie za line, zjezdzam na dol i z gracja laduje na nieprzytomnym kompanie. Otwieram kabine, wrzucam do srodka Tatha (a noz uda mu sie rozbroic jakas pulapke?). Po odczekaniu sensownej chwili pakuje sie do srodka. W polmroku znajduje konsole, naciskam najwyzszy guzik. Winda zaczyna sie poruszac...
... ale tylko na chwile. Po krotkim czasie staje miedzy pietrami. W polmroku zaczyna migac czerwona lampka. Nad nia widnieje napis:
Dzwig osobowy Vault Tec.
W przypadku zapalenia sie wskaznika alarmowego powiadomic obsluge.
Skorzystac z przycisku awaryjnego


Duzy wypukly guzik znajduje sie tuz pod lampka...
Jaki ³adny guziczek jaki ³adny guziczek te kolorki takie cukierkowe....

KeniG naciska guzik.
W podlodze wagonika windy otwiera sie wlaz i wyskakuje z niego Mr. Handy. Duzy robot zajmuje polowe wagonika. Natychmiast zabiera sie za naprawe windy. Otwiera panel w scianie i zaczyna cos w nim grzebac trzema ramionami...
Odzyskuje przytomno¶æ w windzie.
Ooo *#@% moje... Zje¿d¿aj ty blaszana pucho!
KeniG, el_g - wy tutaj?? Zabierzcie to co¶ ze mnie.
Otwiera klapkê i zaczyna grzebaæ od spodu przy zajêtym napraw± robocie.
Ciekawe co ma w ¶rodku?

Mo¿e co¶ smacznego!!! MNIAM! - mówi KeniG bêd±cy pod wp³ywem gazu halucygennego.
Boszeeee... Sie nawdychali.
Ustawiam Mr. Handy'iego na:
1. Odswierz powietrze
2. Zajmij czyms Tathagate
3. Zrob cos do jedzenia dla KeniG'a
4. Znajdz alkohol
Siadam z boku i podziwiam rezultaty.

Zaraz tam nawdychali. Powietrze tu ca³kiem ca³kiem a odk±d blaszanka znik³a, nawet przeci±g czujê od góry do do³u - trzêsê siê - zimno mi...
Nie wiem tylko czy czego¶ nie zepsu³em grzebi±c w bebechach robota.
Nie za d³ugo ju¿ sied¼my w tej windzie?
No d³ugo d³ugo ale to chyba dlatego ¿e nasz mistrz gry nas ola³. Pewnie komu¶ na blogu siê wpisuje.
No tak rezultaty nie do konca takie jak oczekiwalem.... Ale bedzie dobrze, chlopaki. Slowo... harcerza
Ustawiam robotowi "znajdz alkohol" jako priorytet.
Maszyna porusza sie dziwnie, wydaje tez nienormalne odglosy i dzwieki, zapalaja sie kontrolki i swiatelka w miejscach, ktorych nikt by o to nie podejrzewal. W koncu sztuczny glos oznajmnia - "Przetwarzanie danych zakonczone", po czym Mr. Handy rusza w szalenczy, prawdopodobnie ostatni rajd.
A ja za nim.

Czekam, czekam, sam ju¿ nie wiem jak d³ugo czekam w tym pó³mroku, zwariowaæ mo¿na...
W koñcu z g³êbin szybu s³ychaæ jakie¶ przera¼liwe d¼wiêki, metaliczny odg³os uderzeñ i w koñcu wybuch? Co¶ siê tam dzieje.
Wa¿ne ¿e to ^%$#@* czerwone ¶wiate³ko w koñcu przestaje migaæ.
Po odczekaniu stosownej chwili gdy straszne d¼wiêki ucich³y, wciskam w³a¶ciwy przycisk i winda zje¿d¿a na dó³ szalonym pêdem.
Trzymaæ siê, jedziemy. Przybywamy na pomoc!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • erfly06132.opx.pl


  • © Erotyka — strony, Obrazki i wiele wiÄ™cej na WordPress Design by Colombia Hosting