ďťż
Katalog znalezionych fraz
Erotyka — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress

Kazdy z nas na pewno nie raz poddaje pod watpliwosc sens swojego istnienia na tym padole. Budzac sie rano pyta sam siebie co tu wlasciwie robi. Kazdy tez musi miec jakis swoj powod aby codziennie uzerac sie z zyciem. Na pewno tym tematem ameryki sie nie odkryje, ale moze uda sie cos konstruktywnego wydumac
Na poczatek chce przedstawic kilka moich spostrzezen. Kilka typow ludzkich zachowan... czy maja cos wspolnego z sensem zycia? To sie okarze.
Na poczatek: "Matki teresy"
Ludzie ktorzy dedykuja swe zycie pomocy innym. Uwazajac, ze czyniac dobro, daja cos temu swiatu i ich zycie ma w ten sposob sens. Oczywiscie jest w tym cos prawdziwego... Ale jednoczesnie falszywego. Bo poswiecajac sie innym poswiecamy siebie... swoje wlasne marzenia i plany. Oczywiscie tlumaczymy sobie, ze nie mozna byc takim egoista i myslec tylko o sobie. Ale czy to ma sens? Czy to, ze caly czas myslimy o innych cos nam daje, poza poczuciem, ze jestesmy the best? Poza tym, ile razy tacy ludzie sa wykorzystywani przez tych ktorzy bardziej mysla o sobie... Ile razy wtedy traca wiare w ten model i ich zycie staje sie monotonna papka (nie mogac sobie wytlumaczyc niesprawiedliwosci jaka ich spotkala). Ten model jest chyba najbardziej powszechny.
Dalej: "Jedynaki"
Oczywiscie nie chodzi tu tylko o jedynakow, czy wogole o jedynakow. Jednak ja akurat najczesciej spotykam te zachowania w odniesieniu wlasnie do nich. Ludzie tacy mysla szczegolnie egoistycznie. Uznali, ze od zycia moga brac wszystko, nawet niezadko kosztem innych. Zyja na calego i niczym ani nikim sie nie przejmuja, licza sie dla nich tylko ich potrzeby i za wszelka cene daza do ich zaspokajania. Czesto robia wiele krzywdy ludziom naokolo. A jaki maja w tym sens? Byc moze chca jak najwiecej przezyc, jak najlepiej spozytkowac ten czas. Co nie jest do konca zle, zalezy jakim kosztem sie odbywa...
"Materialisci"
O to bardzo ciekawa grupa. Ludzie ci zwracaja uwage na swoj status spoleczny. Na to w czym chodza, czym jezdza i ile zarabiaja. Na ludzi o nizszym statusie patrza obojetnie albo z pogarda. Chca byc jak najwyzej w hierargii spolecznej i chca jak najwiecej zarobic, zeby moc jak najwiecej miec. Smutni sa ludzie, ktorzy zamykaja sie w zlotej klatce... Oczywiscie nie samym chlebem czlowiek zyje, ale czy warto praktycznie wszystko poswiecic dla pogoni za pieniadzem?
"Papka"
Tym mianem chce okreslic ludzi, ktorzy nie chca sie wyrozniac... od ludzi podobnych sobie. Jakkolwiek to brzmi, taka jest prawda. Byc moze ci ludzie nie znalezli sensu w swoim zyciu. Dla tego chca byc zostawieni w spokoju przez bardziej wyrazne grupy. Ubieraja sie zwyczajnie, czasem mniej czasem bardziej modnie, chodza do popularnych miejsc, co niedziele widac ich w kosciele na mszy, sa ustatkowani, kiedys zaloza "kolejna szczesliwa rodzine". Zyja z miesiaca na miesiac. Wpadaja w rutyne: praca-dom-sen... Ich zycie jest szare.
"Bojownicy"
Ci z kolei wiedza, ze cos jest nie tak i probuja z tym walczyc. Zmieniacze swiata. Szczegolnie aktywni w okresie dorastania Pozniej z regoly uwydatniaja sie inne cechy. Kiedy rzeczywistosc ich dopada, czesto sa nieporadni, targaja nimi konflikty wewnetrzne... Aby po jakims czasie poddac sie innym trendom. Niektorzy przybieraja nieco lagodniejsza forme, i probuja zmienic przede wszystkim siebie
"Kochankowie"
Szukaja milosci doskonalej, temu poswiecaja swoje zycie i w tym widza sens. W jakims stopniu kazdy z nas tego pragnie. Sa sklonni do poswiecen dla swego ukochanego/ukochanej. Czasem nawet przesadnych. Daja sie okrecic wokol palca i wykorzystywac pod plaszczykiem milosci. Droga trudna i pelna pulapek... Kazdy z nas chce kochac i byc kochanym, ale nie powinno sie sobie zakladac na oczy rozowych okulatow

Hmmm... na razie to tyle Moze potraficie jeszcze zdefiniowac inne postawy ludzkie? Wiem na pewno ze to nie jest wszystko, nawet moze nie sa to te glowne. I na pewno kazdy z nas ma po trochu kazdego. Jednak w pewnym momencie jedna z postaw zaczyna dominowac... I wstajac rano juz wiemy co mamy robic... Ale czy to ma byc sens naszego zycia?

P.s.:Specjalnie nie wspomnialem na razie o religii, na to przyjdzie czas pozniej

EDIT Post ponizej lamie/naciaga regulamin: off topic. Probuje byc zlosliwy i jest niedojrzaly Prosil bym o jego usuniecie przez moderatora A funkcja "Raport" nie dziala porpawnie... wywala sie baza mysql.


zapomnieles jeszcze o "piratach" ktorych jednym celem zycia jest sciaganie z sieci wszystkiego co da sie i nie da sie tez, zywia sie papka sciagnieta z sieci, ubieraja sie w szmaty sciagniete z sieci - generalnie bez sieci i transferu przychadzacego >= 256kB/s zyc nie moga
Heh, mały odzew widzę, co mnie dziwi gdyż uwielbiam gdybać na ten temat Niestety nadal nie znalazłam dobrego przepisu na "sens życia"
Najbliższy prawdy jest dla mnie jak dotąd wniosek, że życie kompletnie nie ma sensu, ale ludzie nie chcą się z tym pogodzić i usilnie próbują ten sens nadać. Ja również nie jestem żadnym wyjątkiem pod tym względem: sens życia to dla mnie szczęście u boku ukochanej osoby, życie zwyczajne, jednak nie w ubóstwie, bo chcę realizować marzenia, raz na jakiś czas gdzieś wyjechać, zobaczyć rzeczy, które są według mnie godne uwagi. Trochę w tym "Jedynactwa", według Twojej definicji Raptor, ale to dla mnie naturalne, żeby w pierwszej kolejności dbać o najbliższych i siebie (ale nie po trupach!), a potem wedle możliwości o innych. Niestety, w okolicy nie było żadnych Matek Teres kiedy się tworzył mój światopogląd, a wręcz przeciwnie.

Reasumując, według mnie życie nie ma sensu, ale ludzie go sami próbują nadać, i to wcale nie jest czymś złym. A na pewno dużo lepszym niż siedzenie i czekanie na śmierć, skoro wszystko marność
Życie nie ma sensu - zgoda, ale z drugiej strony życie jest piękne.
Może wie jeszcze kategoria: poszukiwacze-odkrywcy
Są to ludzie którzy potrafią "żyć", maja marzenia, plany i je realizują.
Nie są materialistami, pieniądze służą im do realizacji planów. Nie usiedzą w jednym miejscu, nie muszą się dowartościowywać bo znają swoja wartość i czerpią z życia. Szukają nowych wrażeń, tego co ciekawe, piękne. Nie zadowolą się byle czym, potrafią zachwycić się chwilą. Są raczej kontestatorami szukającymi swojego miejsca.


Nie dodam nic nowego, stwierdzajac, ze zycie ma maly sens. Ale mam taka mala torie, ze sensem naszego istnienia (tym ktory sobie wbijamy) jest... poszukiwanie sensu zycia! To ta mysl napedza nas do dzialania i zmusza z rana do podzwigniecie sie z lozka. Rozgladajac sie codziennie wokol siebie, na ludzi na ulicy, ktorych zycie wydaje sie takie nudne i pozbawione sensu (zajeci praca, szkola, rodzina, planami na przyszlosc), patrzac wieczorem w lustro, tuz przed pojsciem do lozka. Przez caly ten czas gdzies w glebi chcemy wiedziec po co to wszystko, po co urodzilismy sie na tym swiecie. W codziennym zyciu uwydatniaja sie motywy jakie nami kieruja (zaczynamy korzystac z tych modeli wyzej). Wielu tez przy okazji marzy o tym aby byc slawnym, zeby zrobic cos wiekopomnego, zeby zapisac sie na kartach historii. Ale czy to ma byc sens? Czy mamy rzucic sie w pogon za slawa? I czy zrobimy to rzeczywiscie zeby odnalezc ten sens, czy w koncu aby po prostu ludzie nas podziwiali i nam zazdroscili myslac "ten czlowiek widzi sens w zyciu". Podczas gdy my nie jestesmy ani o krok blizej... a moze i dalej.
Tu wkracza religia. Czyli glowne narzedzie w poszukiwaniu sensu zycia. Wierzymy, ze zyjemy tutaj aby zapewnic sobie zycie wieczne w raju (jakakolwiek nazwe przyjmie). Czynimy dobrze bo tak nakazuje Bog. Wystrzegamy sie zla bo tam czycha szatan i wieczne potepienie. Jednak wszystko to jest dogmatem... Nie mamy na to dowodow. ( bo gdyby byly to wtedy bysmy wiedzieli i wiara stracila by sens). I tu tez wlasnie jest sciana na ktora w koncu trafimy. Jak zyc z samej wiary? Ja mam z tym problem, nie ukrywam... Sa takie momenty, kiedy pytam sie, a co jesli umre i historia Raptora dobiegnie tym samym konca, a dalej nic nie bedzie? Dla czego nie braz od zycia wszystkiego juz teraz, skoro pozniej i tak nic nie bedzie... I nie mowie tu o sklonnosci do zla czy przestepstw... a o bulu istnienia. Czyms co swidruje nas od srodka i wysysa z nas cala energie do zycia...
W sumie na koniec bedziemy niejako zmuszeni w cos uwierzyc. Podswiadomie czy swiadomie... moze ten bul uda sie zwalczyc?
Wydaje mi się że religia jest tylko substytutem, dodatkiem do naszego sensu życia.
Dla kogoś kto zwątpił, nie może się odnaleźć, kiedy "życie" kopnie cię mocno w du**.
Fajnie jest jak wtedy ktoś powie: uwierz a życie stanie się prostsze, odnajdziesz jakiś cel dla którego warto żyć.
Mnie akurat religia nie jest do niczego potrzebna ale nie krytykuje nikogo, jeśli wiara mu pomaga. Zawsze można wierzyć w reinkarnację
Zależy czy chodzi o sens subiektywny czy obiektywny, bo to dwie różne rzeczy.
Sens obiektywny związany jest z "przeznaczeniem obiektu, tak jak, że się wyrażę dość prostacko, sensem istnienia pralki jest pranie. Takiego sensu nie ma nic! Dlaczego? Oto, dlaczego:
Chyba wszyscy się zgodzą, że istnieje następstwo zdarzeń, które można nazwać czasem(mniejsza, czy to czas liniowy czy "kwantowy", biegnący na przód czy wstecz, po prostu następstwo zdarzeń.
Wtedy:
A) czas miał początek.
Istnbieje Pierwsza Przyczyna Sprawcza(jakkolwiek może to być Big Bang, może być Bóg, czy cokolwiek innego; po prostu to co było pierwze). Fałszem jest, że "wcześniej nic nie istniało"(jak twierdzą niektórzy), prawdą natomiast, że nie istniało żadne wcześniej. To coś było na początku i basta. Wtedy nie mogło mieć swojej przyczyny(bo skoro jest pierwsze...), nie mogło mieć powodu swojego istnienia. Nie ma też celu istnienia, więc i sensu(i na nic tu twierdzenie księdza, że celem Boga jest zbawienie człowieka; skutek nie może poprzedzać przyczyny, proste).
B) "to coś" było od zawsze.
Nie istnieje Pierwsze Zdarzenie, a zdarzenia w ogóle można ukazać tak jak punkty na prostej. Istnieją, choć nie jest to punkt 20, 30 czy 100, jest nieskończenie wiele punktów wstecz. Wtedy "to coś"(czy Bóg, czy Wielki Wybuch, nie wnikam) było zawsze/ Tak więc nigdy nie miało swojej przyczyni istnienia. Tak więc istnieje też bez celu. A więc i bez sensu...

Co innego sens subiektywny, który każdy człowiek nadaje swojemu życiu sam. Dla niektórych będzie to miłość, dla innych luksus, dla jeszcze innych robienie ludzi w ch*ja czy wiara... Tu właśnie mają zastosowanie różnego rodzaju klasyfikacje, np. ta zrobiona przez Raptora. Jak starczy mi czasu zrobię własną
Tak czy inaczej prawdą jest, że obiektywnie nic nie ma sensu, i ci którzy doszukują się go i uważają, że "inaczej byłaby hu*nia"(a co musi być "nie-hu*nia"? Zresztą to i tak nie ma sensu^^) są w porawym błędzie... Zresztą zagadnienie sensu istnienia ma wiele wspólnego z zagadnieniami śmierci, szczęścia, czy... Tak, niektórzy tego najwyraźniej nie lubią, ale dywagacjami jak bardzo nasz świat jest podobny do programu komputerowego...

Mój sens subiektywny to dążenie do prawdy, choć wiem, że nawet jak będę znał jej pełnię, to i tak nie mogę o tym wiedzieć(transcendencja, możliwość istnienia wielu "wyższych" płaszczyn(a'la Matrix czy inne Chrześcijaństwo... ) itp.). Wiem że to bez sensu... Jak zresztą wszystko

Mój sens subiektywny to dążenie do prawdy, choć wiem, że nawet jak będę znał jej pełnię, to i tak nie mogę o tym wiedzieć(transcendencja, możliwość istnienia  wielu "wyższych" płaszczyn(a'la Matrix czy inne Chrześcijaństwo... ) itp.). Wiem że to bez sensu... Jak zresztą wszystko


[QUOTE]Smutne jest to, że za naszego życia ludzkość nie odpowie na wiele
podstawowych a za razem najważniejszych pytań dotyczących Wrzechświata, o ile w ogóle kiedykolwiek uda się nam na nie odpowiedzieć.[/QUOTE]
Wszechświata jako tego wielkiego czegoś wypchanego po brzegi(o ile w ogóle ma jakieś brzegi ) galaktykami, czy jako wszechrzeczy? Jeśli o to wypchane coś, to dla mnie odpowiedzi na pytania pokroju "co jest w czarnej dzirze" są priorytetowe...
[QUOTE]A może nawet będąc blisko rozwiązania okaże się, że ludzki umysł nie jest w stanie objąć i zrozumieć prawdy? [/QUOTE]
Już tak się stało. Nie możemy wyjść poza nasz świat, sprawdzić czy istnieje jakiś "prawdziwy świat" a my jesteśmy w Matrixie, czy też może jesteśmy dopiero 28 "poziomem" w hierarchii "światów"... Albo nigdy nie odpowiemy na pytanie, czy istniewje Bóg... Między innymi właśnie dlatego, że jesteśmy skazani na poznawanie świata empirycznie, a "objawienie" czy "cud" to równie dobrze może być awaria matrixa, działanie UFO, CIA czy innych grzybków halucynków
[QUOTE]W końcu pomimo wielkości umysłów i wyobraźni niektórych naukowców (np. według mnie Stephen Hawking),[/QUATE]
Ten to wyobraźnię ma, nie powiem. Ale jakieś takie te jego teorie... Nieweryfikowalne (tak jak w mojej teorii Moradin wykuł nas metalu i kamieni szlachetnych. Znaczy nie nas, tylko krasnoludy... Znaczy... Nieważne )
[QUOTE]ludzie są przyzwyczajeni do empirycznego poznawania prawdy...innymi słowy mieszkamy na Ziemi, która jest mikroskalą zjawisk fizycznych, a szersze ich prawa obowiązują we Wszechświecie - a te już zrozumieć nam trudniej.[/QUOTE]
To też, nie ukrywajmy, teoria...

[QUOTE]pamiętaj Raptor, że właśnie nie każdemu Ona pomaga w życiu[/QUOTE]
Pamiętaj Raptor, że niejednego zaprowadziła prosto do Allacha A innych na krzyż
[QUOTE]Chociaż kategorię "żyć z wiary" też można by wydzielić.[/QUOTE]
Hmmm cytat z Biblii: "Ludzie spaczeni na umyśle i wyzuci z prawdy, którzy sądzą, iż z pobożności można ciągnąć zysk" (nie pamiętam "namiarów")
Zresztą to nie przeszkadza Czcigodnemu Władcy Ciemnogrodu, Władcy Ciemności na Czarnym Tronie(hmmm. ma nawet pierścień...), Złowrogiemu Panu Zacofania, Jego Świętobliwości rządzić tym całym ekonomicznym imperium władającym duszami podporządkowanych
[QUOTE]Czasami zastanawiam się ile wątpliwości rozwiałaby wiara w piekło, niebo i nawet żałuję, że religia nie jest mi potrzebna, ale nic nie poradzę na swoje odczucia.[/QUOTE]
No niby tak,ale to oszukiwanie samych siebie, na jakie decydują się ludzie słabi Zresztą co do braku wątpliwości ogólnie:
(mam nadzieję że Wrzuta.pl jest legalna, bo warn pójdzie)
Łona-Miej Wątpliwość
Hmmmm fajnie jest lezec w nocy i patrzac w gwiazy zadawac sobie pytania "jakim cudem to wszystko powstalo?" Ale na codzien o tym sie nie mysli, bardziej obchodzi nas nasza osoba i problem naszego istnienia na tym swiecie, niz ogolnie istnienie swiata.

I piszac o wierze nie mialem konkretnie na mysli chrzescijanstwa czy innego wyznania, a ogolnie nasza wewnetrzna potrzebe aby w cos wierzyc. Czyli w waszych przypadkach wierzycie, ze to wszystko da sie wytlumaczyc, jak nie teraz to pozniej A nasze zycie nie ma sensu, bo jestesmy tylko nastepstwem ewolucji i nie roznimy sie w gruncie rzeczy od tej muchy ktora denerwuje nas swoim bzykaniem, a ktora to ma za zadanie po prostu przetrwac jak najdluzej. Tylko ze czlowiek ma swiadomosc tego kim jest... i ciezko mu pojac to, ze jego zycie moze byc tak bezsensowane. Przeciez musi byc w tym jakis cel poza zwyklym przetrwaniem gatunku! Co nie?
Ja na przyklad wierze, ze pewnych rzeczy nigdy sie nie dowiemy albo nie pojmiemy. Wiem tez, ze sa takie rzeczy, ktorych nie da sie opisac. Mozna je jedynie poczuc. Kazdy z was na pewno przezyl cos, czego nie potrafi sobie wytlumaczyc. A to przysnil mu sie sen, ktory sie sprawdzil nastepnego dnia, a to dal by sobie reke uciac ze pewien moment w jego zyciu wydal mu sie znajomy, chociaz przezyl to pierwszy raz. To daje nam podstawy aby wierzyc, ze jest jeszcze cos poza widzialnym/materialnym swiatem ktory nas otacza. I ze tam wlasnie zmierzamy. I chyba nie dowiemy sie czy to Bog, Allah, "stworzenie", jakas wszechrzecz, czy cos jeszcze innego. Dopoki nie umrzemy Dla tego wlasnie powstaly religie, aby ludziom wskazac droge. Sam szczegolnie nie jestem religijny, jednak ta droga nie musi byc zla. Wszystko zalezy od tego w co w koncu uwierzymy... (naprawde uwierzymy, a nie wybierzemy sobie "wygodna" wersje )
Wedlug mnie ludzie tak bardzo obawiaja sie smierci, ze na sile probuja wynalezc dla siebie jakis sens zycia. A to sprawia ze jeszcze bardziej pograzaja sie w swojej krotkowiecznosci. Bo przeciez zycie nie ma sensu, jest tylko po to by byc...
Czy pszczola zyjaca 60 dni zyje w jakims celu? Istnieje przez ten krotki czas tylko po to, by doprowadzic do tego, by po jej smierci mogly istniec podobne istoty... Tak samo jest z ludzmi. Jednostka zyje tylko po to, by wypelnic luke miedzy swoimi przodkami i potomkami. Ludzie natomiast na sile probuja sobie wytlumaczyc, ze ich zycie ma jakis sens...

W Arcanum wlozono wszechkrolowi Krasnoludow w 'usta' ciekawe slowa: Ludzie najpierw cos robia, potem mysla, a na koncu czuja. I nigdy nie dozywaja tego by zobaczyc wyniki swych dzialan.
Wszystko przez to, ze czlowiek stara sie robic wszystko w pospiechu, w obawie przed smiercia.

Tak troche z innej beczki, bylo tu wspomniane cos o zyciu wiecznym. Nie wiem, jakie jest Wasze zdanie, ale wg mnie wlasnie przez chec wiary w to, ze czlowiek moze zyc wiecznie ludzie wymyslili sobie liczby nieskonczone. Matematycy powiadaja, ze nie da sie podac wszystkich liczb, bowiem ich zbior jest nieskonczenie wielki... Czlowiek chce wierzyc w to, ze istnieja rzeczy nieskonczone, bowiem bedzie mogl miec nadzieje na to, ze jego zycie tez takie bedzie...

ciezko mu pojac to, ze jego zycie moze byc tak bezsensowane. Przeciez musi byc w tym jakis cel poza zwyklym przetrwaniem gatunku! Co nie?
Co nie? Co nie? NIE! Zresztą przetrwanie gatunku nie jest celem. Jest częścią mechaniki człowieka, a nie celem. Jeżeliby uznać to za cel istnienia człowieka, to byłbyś podobny do pralki, której celem, dla którego została powołana do istnienia, jest służba człowiekowi(pranie jego rzeczy). Zresztą to paranoja, jeżel gatunek został stworzony dla przetrwania gatunku A konkretny człowiek powstał, bo czyimś celem było przeżyć i się rozmnożyć(ew. gumka pękła), ale nie dla przetrwania gatunku, lecz z powodu samej natury człowieka(jak i każdego innego zwierzęcia), który pcha samca do kopulacji, a samicę do macierzyństwa^^
Ale czy to wszystko ma jakikolwiek sens<potoczny>? Bo sensu<obiektywnego i bezwzględnego> nie ma nic...

Ja na przyklad wierze, ze pewnych rzeczy nigdy sie nie dowiemy albo nie pojmiemy.
A ja to wiem... Z samego założenia, że MOŻĘ(acz nie musi) istnieć coś transcendentnego, oraz np. z niesprzeczności logicznej deizmu...

Dla tego wlasnie powstaly religie, aby ludziom wskazac droge. Sam szczegolnie nie jestem religijny, jednak ta droga nie musi byc zla. Wszystko zalezy od tego w co w koncu uwierzymy... (naprawde uwierzymy, a nie wybierzemy sobie "wygodna" wersje tongue.gif)
Ja wciąż się trzymam definicji wiary jako przyjmowania czegoś za pewnik bez należytej argumentacji(ew. "materiału dowodowego"), stąd nie wierzę np. w istnienie Boga, ale take nie wierzę w jego nieistnienie(tzn. wiem, że się tego nie dowiem, i tak długo jak z potencjalnych "znaków" od Boga nie będzie wynikało, że dla zbawienia lepiej się zachowywać tak a nie inaczej, będę żył tak, jakby go nie było, po swojemu). A ta droga... Czy musi być zła? Oczywiście, że nie musi, ba, może być nawet "najlepszą możliwą drogą"(choć szansa jest raczej nikła). Jednak faktem jest, że prawie zawse jest "jedynie słuszna"(tzn. wybranie tej drogi nakazuje ci nie patrzyć nawet hipotetycznie na żadne inne; vide chyba wszystkie "wielkie" religie).

Wedlug mnie ludzie tak bardzo obawiaja sie smierci, ze na sile probuja wynalezc dla siebie jakis sens zycia. A to sprawia ze jeszcze bardziej pograzaja sie w swojej krotkowiecznosci. Bo przeciez zycie nie ma sensu, jest tylko po to by byc...
Jest po nic... Tak jak cała reszta. Ale myśl IMO słuszna.
Jeśli o to wypchane coś, to dla mnie odpowiedzi na pytania pokroju "co jest w czarnej dzirze" są priorytetowe...
Właśnie miałam na myśli to wypchane coś co jest w czarnej dziurze, jeśli był Big Bang to co było przedtem, a jeśli świat istnieje od zawsze kurcząc się i rozkurczając to skąd się wzięła i gdzie leży przestrzeń w której jest Wszechświat i inne dziwne kwestie

Ten to wyobraźnię ma, nie powiem. Ale jakieś takie te jego teorie... Nieweryfikowalne Mam nadzieję, że kiedyś kieeeedyś nauka rozwinie się na tyle, że będzie można te jego teorie sprawdzić. Choć to mało prawdopodobne niestety według mnie.


Hmmm cytat z Biblii: "Ludzie spaczeni na umyśle i wyzuci z prawdy, którzy sądzą, iż z pobożności można ciągnąć zysk"
Hehe, oj wiadomo, że chodziło mi o to, że będąc bardzo pobożnym ma się cel w życiu: iść do nieba
Chociaż po szerszej definicji wiary jaką Raptor przedstawiłeś, to faktycznie, wychodzi na to, że w coś jednak wierze

Huh... Tak wiec zycie jako tako sensu nie ma. Zakladajac, ze nie popelniamy samobojstwa (w skutek depresji i bezsensownosci zycia) z mysla, ze jednak mozemy sie mylic. Brniemy przez zycie napedzajac sie coraz to nowymi celami (jakas rzecz ktora chcemy miec, cos zrobic ciekawego, cos odkryc itd.). Co jakis czas tylko ogladajac sie za siebie i wracajac do tego tematu... aby nic nowego w nim nie odkryc. Chcialo by sie powiedziec, ze lata leca, starzejemy sie i w nad grobem uzmyslawiamy sobie, ze jedyne co mialo w tym sens, to to ze moglismy sobie to zycie przezyc. I umieramy z ulga, ze w koncu ten bezsens sie skonczy.
W sumie to czemu nam wszystkim nie oszczedzic cierpien i nie nacistac tego czerwonego przycisku z napisem zaglada nuklarna? I tak to wszystko nie ma sensu.

Nie wiem jak wy, ale ja odmawiam uczestnieczenia w tym bezsensie. Sens musi istniec, i znajac zycie jest tuz pod naszym nosem. Tyle ze nie potrafimy go dostrzec. Moze jest to milosc? W sumie teraz mowi sie, ze nie ma prawdziwej milosci. Bo ludzie coraz bardziej poirytowani w swoim bezsensie sami probuja odebrac sobie ten dar. Milosc jest jedyna rzecza ktorej nie mozna wytlumaczyc, a ktora dotyka chyba nas wszystkich. Czujemy to ale nie potrafimy tego zrozumiec do konca. Tak jak czujemy zycie a nie potrafimy nadac mu sensu...

Jeśli o to wypchane coś, to dla mnie odpowiedzi na pytania pokroju "co jest w czarnej dzirze" są priorytetowe...
Miało być: "Nie są priorytetowe" Ale zagadnienia ciekawe, nie powiem...

Zakladajac, ze nie popelniamy samobojstwa (w skutek depresji i bezsensownosci zycia)
Samobójstwo tego typu, pod wpływem skrajnych negatywnych emocji, jest jedynie oznaką słabości. Samobóstwo na chłodno przemyślane(skrajna rzadkość, chyba że i dzie o eutanazję) jest wyborem, którego nie możemy człowiekowi odmówić(choć tych "szaleńców" pod wpływem emocji lepiej jakoś przekonać, by dali sobie spokój).

z mysla, ze jednak mozemy sie mylic.
Jedyna możliwość błędności tego, co napisałem o bezsensie, to gdyby nie było czasu... Ale tego nawet sobie wyobrazić nie można, zresztą następstwo zdarzeń chyba wszyscy tutaj odczuwamy? Zresztą nawet bez czasu to coś zwane "wszechrzeczą" istniałoby, ot, tak sobie, bez przyczyny, celu i sensu...

Chcialo by sie powiedziec, ze lata leca, starzejemy sie i w nad grobem uzmyslawiamy sobie, ze jedyne co mialo w tym sens, to to ze moglismy sobie to zycie przezyc.
Twierdzisz, że ten ewolucyjnie korzystny trigger "wolę żyć niż nie żyć" w mózgu potrafi nadać sens życiu?

nie wiem jak wy, ale ja odmawiam uczestnieczenia w tym bezsensie.
Jedyny sposób na odmówienie to samobójstwo. Ja jednak(w swym egoiźmie) wolę sprzeczać się z Tobą na temat piractwa
Sens musi istniec, i znajac zycie jest tuz pod naszym nosem.(bo mi znów QUTE wyłączy...)
Szczęście jak najbardziej. Miłość, ta prawdziwa i ta potoczna, również. Zależnie od definicji nawet Bóg Ale nie sens. I śmieszy mnie trochę twierdzenie "Sens musi istnieć, bo inaczej... Czekaj... WIEM! Inaczej wszystko byłoby bez sensu!"... Toż to istnie odkrycie Ameryki...
W sumie teraz mowi sie, ze nie ma prawdziwej milosci. Bo ludzie coraz bardziej poirytowani w swoim bezsensie sami probuja odebrac sobie ten dar.
Dla mnie prawdziwa miłość to nie ta męszczyzny do kobiety(i vice versa, ew. homo), ten ewolucyjnie korzystny trigger. Prawdziwa to da do wszystkich ludzi, a nawet więcej, do całej rzeczywistości. Takiej jaka jest, nie takiej, jaką chcielibyśmy ją widzieć...Taką miłością wykazywał się np. Jezus, choć nie tylko.(I żeby było jasne, nie wierzę w żadną religię, w żadne pisma itd. itp. Ale nauki Chrystusa(bez tej całej otoczki, "Bóg nie Bóg... Może po prawicy, a może po lewicy... A może półbóg, heros?") i oczywiście bez starego testamentu(i Boga-skur**syna)są naprawdę wspaniałe[mówię jak nawiedzony, o nie!]).
Milosc jest jedyna rzecza ktorej nie mozna wytlumaczyc, a ktora dotyka chyba nas wszystkich.
"ewolucyjnie korzystny trigger" Poza tym, o ile to można wytłumaczyć, o tyle jest MNÓSTWO rzeczy, których niestety nie można...

EDIT:
I czas na klasyfikację(słownistwo wybaczcie...).
Niektóre typy ludzkich sposobów myślenia(niektóre się częściowo pokrywają):
"carebear":
Osoba, która lęka się wielu rzeczy, przykładowo taki Stalin. Taka osoba boi się np. śmierci, straty pozycji, bólu, utraty szacunku, straty rodziny, samotności, i/lub wielu innych rzeczy. Jest w stanie poświęcić naprawdę dużo, by do tego nie doszło, nawet kosztem innych, jest też niezmiernie wkur*iona, gdy mimo prób traci to, czego tak bardzo broniła(może to prowadzić do depresji i załamki, czasem nawet samobójstwa). Jak nietrudno zgadnąć delikatnych wersji takich ludzi jest sporo w społeczeństwie. Jednym z objawów takiego sposobu myślenia jest tendencja do wiary, że po śmierci czeka nas lepsza egzystencja, najczęściej wieczna...
"bot":
Typowy Zergling, żyjący wedle zasady "For the Overmind!"(kto grał w Starcrafta wie o co mi chodzi). Poświęca się dla społeczeństwa, uważa, że praca na rzecz innych świadczy o wartości człowieka. Najczęściej uważa się z powodu tego, że poświęca się na rzecz innych za HGW(Ch*j go wie) jak dobrego, tak naprawdę bedąc człowiekiem wolnym świadomie(albo i nie?) poddającym się zniewoleniu. Nie żeby pomoc innym była zła(bo nie jest), ale ten sposób myślenia jest IMO Raczej niezbyt mądry/rozsądny(zwłaszcza że jest to praca na rzecz nie drugiej osoby, lecz społeczeństwa... Bo czym innym jest pomóc komuś w potrzebie, a czym innym na przykład... służenie fladze otoczonej Armią...). Edit: Jak umiera za ojczyznę to już nie jest "for the Overmind!" tylko "life for the Swarm"
"divine one"/"Wanna be Hero":
Egoista, któremu zależy na byciu postrzeganym za wyjątkowo "dobrego". Z egoistycznych pobudek pomaga innym, nie dlatego że są w potrzebie, nawet nie dlatego, że ten ktoś może w przyszłości mu się odwdzięczyć("Kiedyś mogę poprosić Cię o przysługę..." ). Jedynie po to, by ludzie pokazywali na niego palcem i mówili: to on jeszcze nie jest kanonizowany? Dobrze mu z tym i się z tego powodu(w głębi serca lub otwarcie) wywyższa.
"wartościujący"obiektywnie" ":
Ktoś, kto nadaje ludziom określoną "wartość obiektywną"(ten jest LEPSZY od tamtego) na podstawie jednej czy kilku cech, a przecież na człowieka składa się multum rzeczy(już pomijając kwestię "równości wszystkich ludzi"). Na przykład rasiści, nacjonaliści, część komunistów(przodownicy pracy są zajefajni, bezrobotne obiboki to największe ścierwo), niektórzy kibice(ci którzy NAPRAWDĘ pobiliby spotkanego na ulicy kolesia z szalikiem przeciwnej drużyny), antysemici, większość(chyba większość...) muzułmanów, oraz wielu innych... Zresztą chyba prawie każdy(żule są gorsi, brudy, geje, mordercy, pedofile(tu niektórzych zraże tymi ostatnimi dwoma przykłądami)).
"mosiek"(stereotypowo i potocznie, bez obrazy nie jestem antysemitą):
Człowiek chciwy, wykazujący nadmierną chęć posiadania władzy i/lub pieniędzy. Nie jest złe to że ktoś chce się wzbogacić, chyba każdy chciałby mieć milion $. Jednak jeżeli człowiek dorobił już się milionów, może żyć jak król do końca życia, a zależy mu jedynie na tym by mieć dwa razy tyle... A potem jeszcze z 5 razy tyle... I jeszcze ze 2 razy tyle... Człowiek taki jest gotów nawet siłą i okrucieństwem dorobić się większej włądzy/jeszce większych pieniędzy... Przykładem może być choćby George W. Bush czy Bracia K.
"fanatyk":
Człowiek broniący prawdy "mając ją za jedynie prawdziwą", nie tylko nie chce słyszeć że ktoś myśli inaczej, ale gdy nie ma już nic do powiedzenia ucieka się do wrzucania a nawet przemocy... Przykłady to np. polscy faszyści(miałem z jednym takim (nie)przyjemność...), fanatycy religijni, młodzieżówka LPR , niektórzy politycy.
"owner":
Człowiek któremu sprawia satysfakcję załatwienie kogoś, np. pracodawca pozbawiający pracy specjalnie w momencie trudnej sytuacji życiowej, prawdziwi wyzyskiwacze(np. właściciel sieci Mc Donalds), itp. To jeszcze ujdzie, gorzej jeżeli taki "owner" czuje się z tego powodu lepszy od osoby "zownowanej". "[pobicia](...) dla poczucia się lepiej, lepiej niż ten skopany spotkany pod sklepem"...
"berserker":
Ktoś kogo łatwo wyprowadzić z równowagi, choćby słowami. Od razu rzuca się do gardła. Często jest to ktoś z kompleksami, często też nadpobudliwy...

Teraz coś mniej negatywnego:
"hedonista":
Człowiek dla którego wartością nadrzędną jest przyjemność, w przeciwieństwie do prawdziwego hedonizmu ten potoczny jest często przez ludzi źle postregany. Na przykład koleś dla którego najważniejsze w życiu jest w piątek/sobotę iść na balety, albo się najebać, albo coś po prostu "zdupczyć". Ludzie tacy nie są moim zdaniem źli(bo niby co w tym złego że ktoś lubi się zabawić?), gorzej że często(oczywiście nie zawsze) są mało inteligentni i nie stać ich na żadną głębszą refleksję.
"olewator":
Ma w szystko w d..., po prostu nic go nie obchodzi. Nie wiem, szczerze powiedziawszy, co tacy ludzie uważają za ważne...
"pr0":
Po prostu pozbawiony większości tych "negatywnych" zacowań... Aha, i jest to raczej "IMO pr0"...
"poszukiwacz":
Ktoś, kto szuka Boga/szczęścia/prawdy, jest najczęściej otwarty, choć może być nawet fanatykiem(jak dojdzie do wniosku że śmierć za Allacha pomoże mu odnaleźć szczęście w raju) lub samobójcą(świr, który tak daleko posunął się w poszukiwaniu prawdy że gotowy jest umrzeć, by dowiedzieć się, co jest po śmierci...).
"n44b":
Ktoś mający dużo tych "negatywnych" cech... IMO noob oczywiście...
To też dla mnie ktoś kto uważa się za CH** wie kogo, niezależnie od przyczyny...
"świr":
Ktoś myślący w sposób skrajnie inny od tego, do czego jesteś przyzwyczajony. Może marzyć o zabawie w predatora, może przekładać wszystko na Dragonballa, po prostu ktoś o niepowtarzalnie odmiennym sposobie myślenia. Często też myśli wbrew logice^^ Albo wykonuje dziwne ruchy/gesty, jak wejście do pokoku, uderzenie3 razy głową o ścianę i wyjście z pokoju...
Więcej na razie nie przycodzi mi do głowy, ale jest duuuużo więcej...

Edit: I takie klasyfikacje mają sporo wspólnego z sensem(oczywiście subiektywnym, gdyż dla danego człowieka coś jest najważniejsze na świecie(i nadaje subiektywny sens jego życiu...).
Huh ja potrafie sobie wyobrazic swiat bez czasu. Byc moze tam wlasnie trafi nasza dusza/energia/istnienie po smierci. Przeniesie sie do wymiaru gdzie czas nie istnieje. A my w postaci samej swiadomosci bedziemy "zyc" "wiecznie".
Mozna probowac wytlumaczyc swiat triggerami ewolucyjnymi, ze w gruncie rzeczy kieruje nami matka natura i nie roznimy sie od tej muchy. Ale tutaj wkracza swiadomosc, bo czlowiekowi trudno pojac to ze jest lepszy od nich, a jednoczesnie jego zycie w gruncie rzeczy niczym sie nie rozni od zycia zuczka gownojadka. Dla tego tez ta wiare odrzucilem jakis czas temu I nie wierze slepo w jakies ojce dyrektory czy to co inni ludzie probuja mi wcisnac pod postacia religii roznej masci. Ale jednoczesnie milo jest wierzyc, ze jest w tym jakis wiekszy cel, albo ze cos tam jeszcze na nas czeka po smierci... mimo, ze nie mozemy teraz tego pojac. A nawet jezeli nie czeka, to przynajmniej zycie mi nie zleci na w******** sie, ze wszystko jest bez sensu... Bo nie ma sensu na to tracic czasu i samemu sobie odbierac energie do codziennej walki.
Hmmmm...
Bez czasu nie ma zmienności(bo zmienność to czas)... Nawet w tym duszświecie musi istnieć czas, chociażby zmienia się ilość dusz tam przebywających...

bo czlowiekowi trudno pojac to ze jest lepszy od nich
Człowiekowi doprawdy trudno pojąć że nie jest lepszy...(a walka gatunków i zżeranie świńskiego mięcha to w naturze normalka, żebyś nie wyjechał, że cenię dokładnie tak samo życie człowieka co świni...).

milo jest wierzyc, ze jest w tym jakis wiekszy cel, albo ze cos tam jeszcze na nas czeka po smierci...
Ja to nazywam "noob protect"... Wierzę, bo jest mi z tym łatwiej, bo dzięki temu czuję się lepiej itd. itp. Jeżeli w coś wierzysz, oszukujesz sam siebie

A nawet jezeli nie czeka, to przynajmniej zycie mi nie zleci na w******** sie, ze wszystko jest bez sensu...
Wspaniała perspektywa. Można w końcu przestać się martwić czymkolwiek, być szczęśliwym, przestać gonić za tym wszystkim, co pozornie nadaje życiu sens...
Jest jeszcze mozliwosc ze czas subiektywny istnieje a obiektywnego nie ma. Albo, ze caly czas zyjemy na dwoch plaszczyznach, a nasza dusza jest w zawieszeniu w tamtym drugim swiecie... I wiele innych kosmicznych teorii. Nie twierdze, ze w nie wierze. A jedynie ze jes to to mozliwe

"Człowiekowi doprawdy trudno pojąć że nie jest lepszy..."
Jest lepszy. Moze nie pod wzgledem fizjologii czy konkretnych zachowan/potrzeb. Ale pamietaj ze mamy tez potrzeby wyzszego rzedu, ktore u zwierzat nie wystepuja. I nie rzadzi nami instynkt (jakis tam wplyw moze miec, ale niewielki) tylko wolna wola. Innym problemem jest, ze niektorzy swiadomie badz nie, z tego rezygnuja

"noob protect" jak to nazwales ma kazdy z nas. Dajac jalomuzne zebrakowi, wierzysz, ze mu pomagasz a naprawde chcesz poczuc sie lepiej... itd. itp. Wiara to cos innego.

"Wspaniała perspektywa. Można w końcu przestać się martwić czymkolwiek, być szczęśliwym, przestać gonić za tym wszystkim, co pozornie nadaje życiu sens..."

Mozna gonic za zludnymi nadziejami jak pieniadze. Mozna patrzec slepo w nauke. Mozna pograzyc sie w religii. Mozna tez wstawac codziennie rano z mysla, ze zycie jest bez sensu i wegetowac z dnia na dzien.
Mozna tez wierzyc, ze po cos na tym swiecie sie urodzilem. I szukac tej drogi. Bo chce robic cos, co bedzie sprawialo mi radosc. Aby potem codziennie rano moc wstawac z usmiechem na ustach i robic cos co lubie (niekoniecznie pracowac ). I wlasnie chce przestac sie wszystkim przejmowac, bo to mi daje wolnosc. Wolnosc dzialania i wyborow. Wierze, ze po cos przyszlem na ten swiat, mama jakas droge do przebycia. Ale dopiero na jej koncu poznam ten sens jaki sie za nia kryje. Teraz moim sensem zycia jest odnalezienie tej drogi!
Huh, "koniecznym czasem" nie będę już zawracał ci głowy, powiem jedynie, że w przypadku braku istnienia czasu to "niezmienne coś" po prostu istnieje i również nie ma powodu istnienia(nie ma następstwa zdarzeń). Tak ja w drugim przypadku. Właśnie, co sądzisz o tym "wywodzie" biorącym z pojęć czasu bezsens wszechrzeczy? Po jeżeli jest niesprzeczny i prwdziwy to poprostu stwierdza, że nic nie ma sensu, oraz dowodzi dlaczego(a logicznego dowodu nie da się obalić). Jeżeli natomiast ma braki i jest niekompletny lub całkowicie sprzeczny, to wykaż mi to

Mozna tez wierzyc, ze po cos na tym swiecie sie urodzilem. I szukac tej drogi. Bo chce robic cos, co bedzie sprawialo mi radosc. Aby potem codziennie rano moc wstawac z usmiechem na ustach i robic cos co lubie (niekoniecznie pracowac tongue.gif). I wlasnie chce przestac sie wszystkim przejmowac, bo to mi daje wolnosc. Wolnosc dzialania i wyborow. Wierze, ze po cos przyszlem na ten swiat, mama jakas droge do przebycia. Ale dopiero na jej koncu poznam ten sens jaki sie za nia kryje. Teraz moim sensem zycia jest odnalezienie tej drogi!
!) Jeżeli to jest sensem Twojego życia, to jest to sens subiektywny. Jak już pisałem każdy człowiek nadaje go życiu sam, wiąże się to z tym, co jest dla danego osobnika najważniejsze... Tym niemniej sensu obiektywnego nie ma.

Ale pamietaj ze mamy tez potrzeby wyzszego rzedu, ktore u zwierzat nie wystepuja. I nie rzadzi nami instynkt (jakis tam wplyw moze miec, ale niewielki) tylko wolna wola.
To jak ja zapragnę władać wszechświatem, albo być wyżej od samego Chuck'a, to jestem LEPSZY OD CIEBIE!!! W końcu mam potrzeby wyższego rzędu(potrzeba stania się czystą doskonałością ). Hmm rzeczywiście potrafimy sprzeciwstawić się instynktowi(może jakiś spec napisze czy szympansy potrafią? Bo w jakimś programie widziałem nawet że zawsze po przeniesieniu z miejsca na miejsce jadna grupa stawiała centralny kamień, wokół którego się organizowała, a inna grupa zakopywała zmarłych[fakt, krzyża nie było...]). Jednakże co do tej "Wolnej Woli", Raczej nie może istnieć.
Mój argument jest następujący:
Jeżeli istnieje cokolwiek zmiennego, to muszą istnieć niezmienne prawa ustalające zakres tych zmian. Jeżeli istnieje ciąg heksadecymalny "00FFFFFF", to żeby mógł zostać zmieniony w ciąg "01000000" musi istnieć jakieś prawo decydujące, kiedy i jak może się on zmienić. Na przykład dla świata są to prawa fizyki. Są one nadrzędne co do tego świata, ale niekoniecznie niezmienne. Może istnieć(co nie znaczy że istnieje) Bóg, który ma władzę je zmieniać. Ale wtedy też muszą istnieć niezmienne prawa określające zakres zmian Boga(chyba że Bóg jest niezmiennym prawem, lub sumą istoty duchowej i praw nią rządzącą). Wszystko rządzi się bądź determinizmem, bądź losowością, nie ma miejsca na coś tak "chaotycznego" jak wolna wola. Zresztą są jeszce inne argumenty(jakby ten nie pasował Ci)... Na przykład te proponowane przez Schopenhauera...
"O Wolności Ludzkiej Woli"
A co do szczęścia to klik link w sygnaturze
Aha, w przypadku tych dwóch książek nie może być mowy o piraceniu, naszczęście. Bo byś napewno nie kliknął^^
Co do czasu To raczej trudno mi będzie udowodnić coś czysto abstrakcyjnego. Ale np. jak by czas obiektywny nie istniał a subiektywny tak? Tzn. Budzisz sie w mieście, gdzie cały czas jest ta sama godzina, nie starzejesz się a jednak możesz powiedzieć, że z sąsiadem gadałeś wcześniej a do sklepu dopiero pójdziesz.

A dalej... Skoro sens obiektywny nie istnieje... To czemu w ogóle powstał ten świat? To dopiero było by bez sensu Jaki jest sens w tym aby powstało coś zupełnie bezsensownego? No chyba, że nic nie ma sensu. Co z kolei znowu nie miało by sensu... itd. itp. Cokolwiek byśmy nie wymyślili, to zawsze nie miało by sensu. Jaki w tym sens?

"To jak ja zapragnę władać wszechświatem, albo być wyżej od samego Chuck'a, to jestem LEPSZY OD CIEBIE!!! W końcu mam potrzeby wyższego rzędu(potrzeba stania się czystą doskonałością tongue.gif )."

Ale ja mogę sobie zapragnąć dokładnie tego samego I znowu będziemy równi Tymczasem taki kot sobie raczej nie zapragnie.

"Na przykład dla świata są to prawa fizyki. Są one nadrzędne co do tego świata, ale niekoniecznie niezmienne. Może istnieć(co nie znaczy że istnieje) Bóg, który ma władzę je zmieniać. Ale wtedy też muszą istnieć niezmienne prawa określające zakres zmian Boga(chyba że Bóg jest niezmiennym prawem, lub sumą istoty duchowej i praw nią rządzącą). Wszystko rządzi się bądź determinizmem, bądź losowością, nie ma miejsca na coś tak "chaotycznego" jak wolna wola. Zresztą są jeszce inne argumenty(jakby ten nie pasował Ci)... Na przykład te proponowane przez Schopenhauera..."

Co do praw fizyki, kiedyś ludzie sądzili, że ziemia jest płaska. Teraz się z tego śmiejemy... Skąd wiesz, że nasze praprawnuki nie będą się śmiały z naszych protonów czy neutronów czy współczesnego modelu wszechświata.
A co do wolnej woli... próbowałem przeczytać tą rozprawkę, naprawdę Ale poddałem się pod koniec pierwszej strony Ten człowiek pisze językiem, który chyba tylko on potrafi zrozumieć Konkrety!
Ogólnie, masz prawo być wolnym dopóki nie ograniczasz wolności innych. I te ograniczenie człowiek sobie sam nałożył i jest zgodne z jego wolą Bo mógłbym zaraz wyjść na ulicę i zabić przechodnia siekierą Ale musiał bym się liczyć, że ten sam los może mnie spotkać. No ale to oczywiste Z tym, że to ograniczenie mógłbym złamać, co też było by moją wolą

Nie wiem co za problem

Dla ludzi wierzacych to poprostu droga do Boga, cokolwiek tam sobie ubzduraja I to, co dla niewierzacych...

...czyli - rozrywka poprostu, no nie? Jak nie - nie umiecie korzystac z zycia Jak dla kogos zycie bylo meczarnia to chyba mozna powiedziec, ze mial w pewnym stopniu je zmarnowane... ale przynajmniej sie czegos nauczyl Dla swojej satysfakcji nawet - pewnie glupio sie umiera, jako matol, ktory zyl sporo lat i jest... matolem

Tzn. Budzisz sie w mieście, gdzie cały czas jest ta sama godzina, nie starzejesz się a jednak możesz powiedzieć, że z sąsiadem gadałeś wcześniej a do sklepu dopiero pójdziesz.
To jest czas obiektywny. Zresztą skoro "mogę powiedzieć", to istnieje zmienność, czyli czas. Swoją drogą jeżeli w Quake'u nie ma podziału na dzeń/noc a postaci się nie starzeją(nie ma DWÓCH z BILIONÓW skutków upływu czasu), to od razu czasu też nie ma?

To czemu w ogóle powstał ten świat? To dopiero było by bez sensu tongue.gif Jaki jest sens w tym aby powstało coś zupełnie bezsensownego? No chyba, że nic nie ma sensu. Co z kolei znowu nie miało by sensu... itd. itp. Cokolwiek byśmy nie wymyślili, to zawsze nie miało by sensu. Jaki w tym sens?
Jaki jest w tym sens? Nie ma sensu
Zresztą to że istnieje akurat taki świat... Jest tylko jedna możliwość że nie istnieje nic(nie istnieje ABSOLUTNIE nic), a możliwości istnienia czegokolwiek są nieskończone. Więc co się dziwić że akurat TO istnieje?

Tymczasem taki kot sobie raczej nie zapragnie.
Nie wiem, zapytaj A może po prostu kotu nikt nie stara się wmówić, że są "lepsi" i "gorsi"...

Co do praw fizyki, kiedyś ludzie sądzili, że ziemia jest płaska. Teraz się z tego śmiejemy... Skąd wiesz, że nasze praprawnuki nie będą się śmiały z naszych protonów czy neutronów czy współczesnego modelu wszechświata.
Jakie to ma znaczenie? Dla nasego modelu powiedzmy, a nie dla naszego świata. Po prostu jakieś nadrzędne prawa istnieją...

Ten człowiek pisze językiem, który chyba tylko on potrafi zrozumieć
Toż on prostym językiem pisze! Spróbuj podejść do "Krytyki czystego rozumu" Kanta to zmienisz zdanie Tam to i ja wysiadłem, ale miałem tylko drugi tom a pełno odwołań do pierwszego

Co do ograniczania wolności innych, to mam prawo ją ograniczać jeżeli inni mi na to pozwolą. Bojeżeli nie uważają jakiegoś tam czynu(np. zabójstwa) za ograniczenie wolności, to nie jestem w stanie tej wolności im ograniczyć. Zresztą, jak mówił Platon, człowiek wolny nawet w więzieniu pozostaje wolnym...
sens zycia imho zalezy od aktualnego stanu emocjonalnego danej osoby.

Jestes zareczony - priorytetowy sens zycia: milosc
Cos sie zjebie przed slubem - priorytetowy sens zycia: brak

Moim zdaniem kazdy czlowiek jest inny i kazdy posiada inna glowke ktora tym wszystkim kieruje, choc uwazam ze nie ma osoby ktora tak naprawde *wie* co chce robic w zyciu i co jest jego sensem zycia, osoby ktore mowia ze wiedza same siebie oszukuja. W naszym zyciu poprostu duzo rzeczy sie zmienia i moze, a nawet na pewno sie zmieni.

Dla mnie przykladowo sensem zycia jest poprostu samo zycie. ( =questy, zdobywanie doswiadczenia)

Kat_ja, moim zdaniem zycie ma sens.
To o czym piszesz to sens subiektywny, który swojemu życiu nadaje sam człowiek. Sensu obiektywnego nie ma, bo nie ma przyczyny istnienia "pierwszego" czegokolwiek, lub też z powodu tego, że "coś" nigdy nie powstało. A jak może mieć sens coś, co istnieje bez powodu?
hehe to ja moge zapytac jak cos moze istniec bez powodu? To bylo by niemozliwe...
A przyczyna jakas musi byc, tylko ze jestesmy jeszcze za glupi zeby ja pojac (ludzie ogolnie ). Jednoczesnie ta tajemnica, ktora wielu stara sie rozwiazac, moze byc uznana za sens obiektywny istnienia
Jest jeszcze opcja... ze sensem naszego zycia jest ewolucja Od pojedynczej bakterii do czlowieka... a dalej byc moze do istoty o wiele doskonalszej i inteligentniejszej. Ktora to bedzie kiedys mogla pojac wszystkie te tajemnice wszechswiata, ktorych my nie rozumiemy... I wtedy byc moze tez pojmie jaki w tym sens, albo jak to dziala. A jak juz pojmie to zechce zniszczyc wszechswiat Bo nie zniosla by tego, ze wie wszystko... i lancuch zycia zaczal by sie od nowa...
Wszechswiat istnieje "od zawsze", nie musialo byc jakiegos konkretnego powodu aby powstal... po prostu byl. Z tym ze wskutek przypadkowych reakcji jakichs tam tajemniczych zwiazkow (tam wegla, wodoru czy czegos jeszcze ) powstalo zycie... zycie ktore caly czas pragnie sie rozwijac. Zycie napotykajac coraz to nowe wyzwania stawiane przez chaotyczne warunki panujace we wszechswiecie czy tam np. na ziemi caly czas sie dostosowywalo, zmienialo i w konsekwencji rozwiajalo (ewoluowalo...). My jestesmy tego owocem, pewnie nie jedynym, pewnie nie ostatnim, pewnie tez nie najlepszym. I teraz taki czlowiek majacy swiadomosc swego istnienia, wolna wole czy co tam jeszcze naturalna koleja rzeczy pragnie wiedziec czemu ma sluzyc... A sluzyc ma stworzeniu czegos lepszego Sluzyc ma ewolucji zycia Tak wiec nasz sens obiektywny to zycie.
Huh nie wiem czy ta teoria do was przemowi, wymysilem ja wczoraj siedzac na kibelku. Nie wiem tez ilu ludziom, patrzacym do bolu racjonalnie na swiat, wystarczy rano mysl ze wstaja tylko po to aby zyc
Jak może coś istnieć bez powodu? Jak już pisałem w pierwszym swoim poście w tym temacie:

Chyba wszyscy się zgodzą, że istnieje następstwo zdarzeń, które można nazwać czasem(mniejsza, czy to czas liniowy czy "kwantowy", biegnący na przód czy wstecz, po prostu następstwo zdarzeń.
Wtedy:
A) czas miał początek.
Istnbieje Pierwsza Przyczyna Sprawcza(jakkolwiek może to być Big Bang, może być Bóg, czy cokolwiek innego; po prostu to co było pierwze). Fałszem jest, że "wcześniej nic nie istniało"(jak twierdzą niektórzy), prawdą natomiast, że nie istniało żadne wcześniej. To coś było na początku i basta. Wtedy nie mogło mieć swojej przyczyny(bo skoro jest pierwsze...), nie mogło mieć powodu swojego istnienia. Nie ma też celu istnienia, więc i sensu(i na nic tu twierdzenie księdza, że celem Boga jest zbawienie człowieka; skutek nie może poprzedzać przyczyny, proste).
B) "to coś" było od zawsze.
Nie istnieje Pierwsze Zdarzenie, a zdarzenia w ogóle można ukazać tak jak punkty na prostej. Istnieją, choć nie jest to punkt 20, 30 czy 100, jest nieskończenie wiele punktów wstecz. Wtedy "to coś"(czy Bóg, czy Wielki Wybuch, nie wnikam) było zawsze/ Tak więc nigdy nie miało swojej przyczyni istnienia. Tak więc istnieje też bez celu. A więc i bez sensu...


Huh to pierwsze cos moglo miec swoja przyczyne w byciu pierwszym czyms, hehehe. Nie no tak to mozemy w nisekonczonosc sie przekomarzać
Ale zakladajac ze to pierwsze Cos powstalo bez przyczyny, bez celu i bez sensu to teraz wogole nie powinno nas tu byc A jednak jestesmy... Czyli jakis tam cel moze istnial A nawet jak nie istnial te miliardy lat temu, to w miedzyczasie powstalo zycie i to daje nam sens obiektywny. Z bezsensownego poczatku wszechswiata w rezultacie powstalo zycie z sensem, a my jestesmy jego rezultatem.
Ale tu tez mozemy przeciez cofnac sie jeszcze wczesniej... Bo przeciez skoro wczesniej nic nie istnialo to skad sie to wszystko wzielo? Gdzie sie to wzielo? No i takie tam.
Mozemy jeszcze zalozyc, ze od zawsze istnial wszechswiat w tej czy innej formie. A te 4,7 miliarda lat temu (czy tam 7 juz) przeszedl kolejne stadium implozji czy tam eksplozji... I nie musialo byc przyczyny czy celu bo to wszystko zawieralo sie w jego (wszechsiata) istnieniu. Cos istnialo tylko po to aby istniec
Eh itp. itd.

Huh to pierwsze cos moglo miec swoja przyczyne w byciu pierwszym czyms
X przyczyną X. Czyli X przyczyną X przyczyną X przyczyną X. Czyli:
...X przyczyną X przyczyną X..., i tak w nieskończoność. X nie może być skutkiem X, gdyż przyczyna jest stanem a skutek zdarzeniem. Tak jak, czym by nie było X, nie można w żadnym języku programowania wpisać "if X then X"...

Ale zakladajac ze to pierwsze Cos powstalo bez przyczyny, bez celu i bez sensu to teraz wogole nie powinno nas tu byc
Toż to mamy niezłego farta że jednak jesteśmy, nie?

A nawet jak nie istnial te miliardy lat temu, to w miedzyczasie powstalo zycie i to daje nam sens obiektywny.
Yyyyy... Subiektywny chyba...

Z bezsensownego poczatku wszechswiata w rezultacie powstalo zycie z sensem, a my jestesmy jego rezultatem.
Skoro coś istnieje bez powodu, to równie dobrze może istnieć coś innego lub nie istnieć nic. Więc jaki jest sens tego naszego "losowego" istnienia?

Bo przeciez skoro wczesniej nic nie istnialo to skad sie to wszystko wzielo?
Jest różnica między "wczesniej nic nie istnialo" a "nie istniało żadne wcześniej", wystarczy czytać ze zrozumieniem

Mozemy jeszcze zalozyc, ze od zawsze istnial wszechswiat w tej czy innej formie.
Tak, to możliwe. Na dodatek w drugim przypadku(tym że czas nigdy nie miał początku) przeze mnie rozpatrzone(i jak jakaś krytyka to odnośnie wywodu plox).

Cos istnialo tylko po to aby istniec
Nie, raczej istnieje bez powodu już do nieskończonego okresu czasu Tak jaj X przyczyną X być nie może...

implozji czy tam eksplozji
O teorii z implozją nie słyszałem(zresztą przeczytaj sobie co to implozja). Chyba że Hawking znów sobie fantazjuje
Hm... chyba dokonywanie wyborów...

X przyczyną X. Czyli X przyczyną X przyczyną X przyczyną X. Czyli:
...X przyczyną X przyczyną X..., i tak w nieskończoność. X nie może być skutkiem X, gdyż przyczyna jest stanem a skutek zdarzeniem. Tak jak, czym by nie było X, nie można w żadnym języku programowania wpisać "if X then X"...


Zycie nie jest jezykiem programowania ani wzorem matematycznym. Nie mozna wszystkiego ogladac przez pryzmat nauki. Sa rzeczy na tym swiecie, ktore sie fizjonomom nie snily hehehehe...


Toż to mamy niezłego farta że jednak jesteśmy, nie?

Ano...


Yyyyy... Subiektywny chyba...

Ja bym to jednak obiektywnym nazwal. Konkretniej obiektywnym sensem zycia. A to o czym ty mowisz, ja bym okreslil mianem sensu Kosmicznego


Skoro coś istnieje bez powodu, to równie dobrze może istnieć coś innego lub nie istnieć nic. Więc jaki jest sens tego naszego "losowego" istnienia?

Ano moze istniec, ale nie musi. A sens jest taki jak 6 w totka. Skoro juz nam sie tak pofarcilo to trzeba z tego korzystac.


blink.gif blink.gif blink.gif O teorii z implozją nie słyszałem(zresztą przeczytaj sobie co to implozja). Chyba że Hawking znów sobie fantazjuje biggrin.gif

Ja tez nie slyszalem To taki zarcik byl Ale skoro byl Big Bang czyli wielki wybuch a wszechswiat podobno sie rozszerza... ale tez byc moze kiedys zacznie sie kurczyc i jak juz bedzie taki maly to nastapi w nim implozja (aby zapoczatkowac nowe zmiany) i zapadnie sie w sobie albo jakie czarne dziury go wciagna w nieznane czy inne takie.


Jest różnica między "wczesniej nic nie istnialo" a "nie istniało żadne wcześniej", wystarczy czytać ze zrozumieniem cool.gif

Huh... Do czego zmierzasz? Bo nie kapuje (tzn. kapuje roznice w tych stwierdzeniach ale nie wiem czemu to ma sluzyc )

Zycie nie jest jezykiem programowania ani wzorem matematycznym. Nie mozna wszystkiego ogladac przez pryzmat nauki. Sa rzeczy na tym swiecie, ktore sie fizjonomom nie snily hehehehe...
Nauka nauką, ale jeżeli nie korzystaćby z praw logiki to możnaby dojść do wniosku że nic nie istnieje, albo że Moradin wykuł lrasnoludy z metalu i kamieni szlachetnych

Ja bym to jednak obiektywnym nazwal.
Jeżeli coś można odnieść jedynie do konkretnego subiektu, to nie jest już obiektywne(choć oczywiście można sprowadzić do obiektywnego "... dla niego"). Jeżeli dwóch ludzi nadaje swojemu życiu inny sens to nie jest to "sens obiektywny człowieka" czy "sens obiektywny wszystkiego", a jedynie "subiektywny sens MOJEGO życia".

Ano moze istniec, ale nie musi. A sens jest taki jak 6 w totka. Skoro juz nam sie tak pofarcilo to trzeba z tego korzystac.
Oki, co nie zmienia faktu że jednak to korzystanie jest obiektywnie tak samo sensowne jak samobójstwo czy nieistnienie niczego...

Ja tez nie slyszalem tongue.gif To taki zarcik byl tongue.gif Ale skoro byl Big Bang czyli wielki wybuch a wszechswiat podobno sie rozszerza... ale tez byc moze kiedys zacznie sie kurczyc i jak juz bedzie taki maly to nastapi w nim implozja (aby zapoczatkowac nowe zmiany) i zapadnie sie w sobie albo jakie czarne dziury go wciagna w nieznane czy inne takie.
cHGW

Huh... Do czego zmierzasz? Bo nie kapuje
Jedynie do tego, że jeżeli coś było początkiem to nie było żadnego wcześniej

sens zycia imho zalezy od aktualnego stanu emocjonalnego danej osoby.


Sens życia tak czy siak wiąże się z wiarą lub niewiarą w Boga... to nie podlega wątpliwości...

Chcę tylko żebyście zwrócili uwagę na jeden jedyny fakt, istotną kwestię, która według mnie zachwiała całą teorią ewolucji, która wyjasnia nasze istnienie na Ziemi, poniekąd wyjaśnia istnienie Boga i jego umiłowanie nas = danie nam wolności, prawa decydowania o sobie o własnym losie i wpływania na los innych.... ....od razu odeprzę ataki: pewnie mógłby nam wolności nie dawać, mogłoby nie być wojen , wszyscy by byli dobrzy i byśmy byli takimi pięknymi marionetkami ...ale pokochać kogoś znaczy tyle samo co dać mu wolność, możliwość wolnego wyboru ...motyw w wielu filmach i bajkach.

- zwierzęta mają instynkt ale nie mają uczuć ...
- my, mamy instynkt (nad którym potrafimy panować) i mamy uczucia

...czy nie sądzicie, że to niezwykłe? Jesteśmy tu na Ziemi i.. czujemy, możemy okazać komuś łaskę, litość, czy nienawiść ...zwierzęta tego nie potrafią nie okazują uczuć, robią to jedynie gdy zmusi je natura=instynkt: zabij bo sam zginiesz, zapłodnij-żeby przedłużyć gatunek, zabij gdy jesteś głodny (a nie gdy masz na to ochotę) ... Według mnie.. to jest istotny dowód na istnienie Boga... nikt bynas tu nie zrzucił na Ziemie bez celu... zwierzęta owszem (kwestia ewolucji), obecność ludzkich uczuć to już sugestia sfery sacrum

...wiara nie żąda dowodów, gdyby żadała, wtedy nie była by wiarą, więc daruj sobie szukania dowodów... wierzysz albo nie
nieprawda jest to, ze zwierzeta nie zabijaja z ochoty. Naczelne robia to czesto bawiac sie. Robia to dla przyjemnosci.

Czasami mozna tez zaobserwowac kotka, ktory "poddusiwszy" mysz lapie ja ponownie i czasami - bo nie zawsze - zjada.

nieprawda jest to, ze zwierzeta nie zabijaja z ochoty. Naczelne robia to czesto bawiac sie. Robia to dla przyjemnosci.

Czasami mozna tez zaobserwowac kotka, ktory "poddusiwszy" mysz lapie ja ponownie i czasami - bo nie zawsze - zjada.



nieprawda jest to, ze zwierzeta nie zabijaja z ochoty. Naczelne robia to czesto bawiac sie. Robia to dla przyjemnosci.

no dobrze... ale zachowanie delfinów i tak dalece odbiega od zchowania ludzi... jest nietuzinkowa różnica między naszą świadomością a delfinów i małp...

czyżby wyjątek potwierdzający regułę?

edit: jakieś literówki
Daj im te parenaście, paredziesiąt milionów lat, przeżyj, a wtedy być może będziesz w stanie się przekonać "co z nich wyrośnie" ...

Daj im te parenaście, paredziesiąt milionów lat, przeżyj, a wtedy być może będziesz w stanie się przekonać "co z nich wyrośnie" ...



intoxic co Ty za bzdury piszesz? Moim sensem jest życie zgodnie z przykazaniami, czynienia dobra wiara w Boga itp. i chęć zbawienia.
Hmmm mocno śmierdzi katolicyzmem. Jak już mówiłem nie raz choć nauki Jezusa są doprawdy piękne biblia(szczególnie stary testament) ma w sobie zbyt dużo sprzeczności(i nie mów że nie czytałem, bo czytałem dużo i konfrontowałem z punktami widzenia katolików, ateistów, światków jhwh itp...). Zresztą o tej egoistycznej "chęci zbawienia" też możnaby dyskutować, a o interesowności "czynienia dobra"(lepsze samopoczucie, lepsza opinia, rispekt itp.) można pisać książki...

choc uwazam ze nie ma osoby ktora tak naprawde *wie* co chce robic w zyciu i co jest jego sensem zycia, osoby ktore mowia ze wiedza same siebie oszukuja.
********************************************************************
kolejna bzdura... albo niedorosłość. Studiuję architekturę i chcę być dobrym architektem. Chcę mieć własny dom, poślubić dziewczynę, mieć dwójkę dzieci + to co wyżej... Czyli twierdzisz, że sam się oszukuję, nie chcę pracować w swoim zawodzie... itp. itd ???

Spójrz na to z tej strony. Rok temu twoim celem(subiektywnym) było założenie rodziny. Dzisiaj twoim celem jest kariera. Za rok będzie pomnoenie milionów... I który cel jest tym prawdziwym, skoro któryś musi być błędny(bo wkońcu się wykluczają, jakby nie patrzeć)? Odpowiedź: jest to cel SUBIEKTYWNY(i zbawienie też!), niejest to tak naprawdę cel, lecz jedynie wybór "najlepszej w tym momencie" drogi... Bo cel obiektywny nie istnieje i istnieć nie może, a że człowiek zdrowo wybiera sobie drogę to już inna kwestia(gorzej gdy popada w rozpacz gdy coś pójdzie nie tak). Zresztą i tak człowiek nie wie co jest dla niego najlepsze/najważniejsze(a ta naprawdę i tak nic nie ma znaczenia Zresztą znaczenia nadają ludzie, są subiektywne).


zwierzęta nie zdają sobie sprawy z tego, że krzywdzą
Do udowodnienia. Choć ja bardziej skłaniałbym się ku mniej wykształconym, ale jednak prawdziwym uczucim/emocjom/świadomościom zwierząt...

I na koniec taki mały wywodzik
Załóżmy że rok temu chciałeś być w ch** bogaty i że wówczas miałeś rację twierdząc, że jest to dla ciebie najlepsze. Teraz pragniesz władzy nad światem... Ale tak naprawdę, jako że wtedy miałeś rację, choć o tym nie wiesz, najepiej dla ciebie byłoby, gdybyś miał w ch** kasy i chciał mieć w ch** kasy(czyli być spełniony w tym, co chciałeś mieć rok temu, GDY MIAŁEŚ RACJĘ(gdyż tak założyliśmy)). Czy to nie dziwne?
Zresztą ciekawe dialogi na temat znaczeń(tam w barze) i dążeń(pod samą komnatą) są zawarte w filmie STALKER z 1979 roku...

Skoro do teraz nie wyrosło (czyli do momentu w jakim my JUŻ jesteśmy z naszą świadomoscią) to i nie wyrośnie



Hmmm mocno śmierdzi katolicyzmem.  Jak już mówiłem nie raz choć nauki Jezusa są doprawdy piękne biblia(szczególnie stary testament) ma w sobie zbyt dużo sprzeczności(i nie mów że nie czytałem, bo czytałem dużo



Vermin ----> racja pewności (jeżeli chodzi o ewolujcę delfinów na dłuższą metę) nie mam. Chciałem zauważyć, że najstarsze skamieniałości waleni (już delfinów) pojawiły się ok 10mln lat temu ...No to sobie teraz porównaj poziom świadomości człowieka (żyjącego troszkę krócej) a delfina.
...a zwłaszcza jeśli mowa o mniej skomplikowanych formach życia NIŻ człowiek - no właśnie - co sprawia że jesteśmy bardziej skomplikowani?


no właśnie... istnieją powszechne opinie że w ewolucji bliżej nam do delfinów i waleni jak do małp ...ale to tak na marginesie :)
Ale co nam daje taka wiedza? Po kim odziedziczyliśmy ten, bądź inny gen, który w czasie ewolucji zanikł/zmutował i dał zupełnie inny efekt niż u innego gatunku? Wydaje mi się, że od kiedy ludzkość zaczęła bawić się w inżynierię genetyczną te "relikty" zostaną zmienione wedle naszej woli tak, aby żyło nam się lepiej. Nie twierdzę, że to najlepsze rozwiązanie, ani że lubię ludzi grzebiących w moich genach ale tak już jest...

<LOL> Podważyłeś wiarygodność swojej wypowiedzi.

Nie wiem czy wiesz ale Chrześcijaństwo (Katolicyzm) czyli nauki Chrystusa opierają się na Nowym Testamencie, a nie na Starym. Sam Chrystus odrzucił nauki Starego Testamentu

Choć księża są zgodni co do braku sprzeczności między testamentami<LOL>(albo ja na takich buców trafiałem). Poza tym w NT też jest mnóstwo spreczności i "dziwactw".

Moim nadrzędnym celem jest zostanie zbawionym, czyli życie według wiary i pewnych zasad które mi to umożliwią
Wiara jako uznawanie czegoś za pewnik bez należytej argumentacji/ Powodzenia. Ja nie wiem czy za pewnik mogę przyjąć istnienie protonów i neutronów, a ty przyjmujesz za pewnik coś tak nieweryfikowalnego jak istnienie Boga?(i to jeszcze na dodatek TEGO Boga ).

ale ja nie chcę być bogaty! Wystarczy mi jedynie dom, rodzina i praca, która zapewni utrzymanie rodziny i spokój. Nie chcę w ch** kasy i władzy bo mi to do szczęścia nie jest potrzebne.

Ehhh nie ma to jak trafić na człowieka który nie potrafi pojąć co to jest przykład. A świadczy o tym dość wyraźnie zdanie:

Załóżmy że rok temu chciałeś być w ch** bogaty i że wówczas miałeś rację twierdząc, że jest to dla ciebie najlepsze.
Ale czego spodziewać się po katoliku?

Co do ewolucji, jest ona, mimo dużego prawdopodobieństwa prawdziwości, wciąż teorią. A nawet gdyby dało się wyprowadzić dowód na jej istnienie(oczywiście jest to niemożliwe), to i tak nie miałaby ona IMO znaczenia dla zagadnienia sensu. Inna sprawa że człowiek nareszcie nie uważałby siebie za "innego jakościowo" od reszty wszechświata...

Wiara jako uznawanie czegoś za pewnik bez należytej argumentacji/ Powodzenia. Ja nie wiem czy za pewnik mogę przyjąć istnienie protonów i neutronów, a ty przyjmujesz za pewnik coś tak nieweryfikowalnego jak istnienie Boga?(i to jeszcze na dodatek TEGO Boga ).


Przyjmuję istnienie protonów i neutronów na podstawie wysokiego prawdopodobieństwa tego, że naukowcy nas nie okłamują Co nie znaczy że nie ma możliwości że jednak one nie istnieją(na oko daję tej możliwości jakieś 0,001%). Ale do przyjęcia że one istnieją mam solidne argumenty.
A że wiara nie żąda dowodów to jest to próba wymigania się od stwierdzenia, że jest się irracjonalistą , gdyż z logicznego(a nie empirycznego!) punktu widzenia nie da się określić czy Bóg istnieje czy też nie. A ludziom idącym na łatwiznę(bo mi się z tym lepiej żyje; bo tak mnie wychowano; bo tak lepiej) mówię stanowczo nie!(oczywiście nie jestem nietolerancyjny, to "nie" nie oznacza w żadnym wypadku że uważam ich za jakichś gorszych)
Tak, mam świadomość tego co piszę, i mam świadomość że nie zawsze to co chcę powiedzieć odpowiednio ubieram w słowa

z logicznego(a nie empirycznego!) punktu widzenia nie da się określić czy Bóg istnieje czy też nie. A ludziom idącym na łatwiznę(bo mi się z tym lepiej żyje; bo tak mnie wychowano; bo tak lepiej) mówię stanowczo nie!(oczywiście nie jestem nietolerancyjny, to "nie" nie oznacza w żadnym wypadku że uważam ich za jakichś gorszych)


Oczywiście że można... Odwrócić kota ogonem i skierować ku ateistom... Czyli osobom wierzącym że Boga nie ma. Idą na łatwiznę nie uwzględniając możliwości istnienia Boga i "zyjąc po swojemu". Co jednak, jeżeli człowiek nie jest wierzący(agnostyk)? Ja mówię tak, skoro Bóg nie daje mi wyraźnych wskazówek jak żyć itp., to zapewne też się nie obrazi jak nie będę przestrzegał czegoś, o czym nie mam pojęcia(i przypominam że koncepcji Boga(a zatem i czego potencjalnie wymaga od człowieka) jest mnóstwo, nie tylko jedna!).

Ja mówię tak, skoro Bóg nie daje mi wyraźnych wskazówek jak żyć itp., to zapewne też się nie obrazi jak nie będę przestrzegał czegoś, o czym nie mam pojęcia
Gratuluję.
1) Pytanie: co było pierwsze; "nie zabijaj" czy to, że ludzie uważali zabójców za zabójców(tzn. "potępiali" mordowanie).
2) A co z masą "hedonistów"(potocznie) traktujących seks jako zabawę, przyjemność, i będących mimo to szczęśliwymi, i nie robiących sobie wyrzutów sumienia(i to "hedonistów" obu płci, zaznaczam). Widocznie ta wskazówaka wskazuje jedną drogę z wielu, nie jedynie słuszną(bo co tacy "hedoniści" są gorsi? jak dwojgu sprawia to przyjemność to tylko dobrze).

W moim przypadku niecnych praktyk zaprzestałem z dziewczyną po ok roku
Hmmm niecne praktyki, to ja zaprzestanę niecnych praktyk NIE mordowania ludzi Bo taka jest moja religia(sam ją wymyśliłem!)

Przy okazji, nie zastanawiałeś się czasem nad tym, czy Bóg w swej wszechwiedzy nie wie już wcześniej, że mu to obiecasz, i czy doczymasz słowa?(=>determinizm swoją drogą...).

Poza tym ja słyszałem że masturbacja łamie przykazanie nr. 6, picie alkocholu przykazanie nr. 5, a nie raz zdarzyło Ci się zapewne użyć zwrotu "o Jezu!" lub "Boże!"(przykazanie nr. 2), i do sklepu też nie raz poszedłeś zapewne w niedzielę(do tych bezbożników łamiących 3.!).

A przy okazji taki z Ciebie katolik a nie wiesz że "nie cudzołóż" jest 6 a 7 "nie kradnij"?

co było pierwsze; "nie zabijaj" czy to, że ludzie uważali zabójców za zabójców(tzn. "potępiali" mordowanie). no raczej to drugie... ale "nie zabijaj" pojawiło się jak już było tragicznie

A co z masą "hedonistów"(potocznie) traktujących seks jako zabawę, przyjemność, i będących mimo to szczęśliwymi, i nie robiących sobie wyrzutów sumienia(i to "hedonistów" obu płci, zaznaczam). Widocznie ta wskazówaka wskazuje jedną drogę z wielu, nie jedynie słuszną(bo co tacy "hedoniści" są gorsi? jak dwojgu sprawia to przyjemność to tylko dobrze).
Oboje wiemy, że do końca nie są szczęśliwi, nawet jeżeli mówią. Polecam film Une.liaison.pornographique.-.A.Pornographic.Affair.1999 -relacje ludzi spotykających się w jednym celu..


Hmmm niecne praktyki, to ja zaprzestanę niecnych praktyk NIE mordowania ludzi 8] Bo taka jest moja religia(sam ją wymyśliłem!) 8]
Cnota w systemie etycznym największych religii świata to najwyższe dobro. Cnotliwy jest człowiek który postpuje dobrze. A żadna z tych religii nie skłania do zabijania... ...a jako sekciarz, z takimi zapędami odpowiedziałbyś przed prawem


Przy okazji, nie zastanawiałeś się czasem nad tym, czy Bóg w swej wszechwiedzy nie wie już wcześniej, że mu to obiecasz, i czy doczymasz słowa?(=>determinizm swoją drogą...). Chyba nie ma to dla mnie znaczenia... zakładając że Bóg jest "wszech", może i wie, może i nie chce wiedzieć

Poza tym ja słyszałem że masturbacja łamie przykazanie nr. 6 ...owszem to fakt... nawet Jan Paweł 2 mówił że to bardzo ciężki grzech..

picie alkocholu przykazanie nr. 5 jeżeli popadłeś w nałóg - ten prowadzi do śmierci - do samobójstwa

a nie raz zdarzyło Ci się zapewne użyć zwrotu "o Jezu!" lub "Boże!"(przykazanie nr. 2),
Otóż Cię zagnę. Nie używam już tych zwrotów od ładnych parunastu miesięcy, wyzbyłem się ich kompletnie. A wiesz jak? Zaczęło mi być głupio przed samym sobą, że chodzę do spowiedzi a się za bardzo nie poprawiam, zrobiłem redukcję. Postanowiłem myśleć bardziej nad tym co mówię... prędzej padnie "o ja je**e" xD ...ale to używam celowo (=


A przy okazji taki z Ciebie katolik a nie wiesz że "nie cudzołóż" jest 6 a 7 "nie kradnij"? :D
"o ja je**e"! ..wydało się, ale obciach... :P ...więc jak widać - fanatykiem nie jestem (= ...chyba wystarczy jak je wogóle znam :)


Cnota w systemie etycznym największych religii świata to najwyższe dobro. Cnotliwy jest człowiek który postpuje dobrze. A żadna z tych religii nie skłania do zabijania... ...a jako sekciarz, z takimi zapędami odpowiedziałbyś przed prawem

Jako sekciarz, ale także jako religijny "mainstreamowiec". Bo tu chyba żadnej różnicy nie ma.

ale "nie zabijaj" pojawiło się jak już było tragicznie
I oczywiście po to by uzasadnić jego "słuszność" podczepili to pod nakaz Boga... Zresztą to w dalekiej starożytności była dość popularna praktyka...

Oboje wiemy, że do końca nie są szczęśliwi, nawet jeżeli mówią.
Ja nie wiem, znam kilkoro ludzi którzy mają na wszystko "wyjeb*ne" i chcą jedynie zabawy(w tym seksualnej)... I z pewnością nie powiedziałbym że są mniej szczęśliwi od wierzących "konsekwentnych"(na tyle na ile to możliwe), których znam.

Cnota w systemie etycznym największych religii świata to najwyższe dobro. Cnotliwy jest człowiek który postpuje dobrze. A żadna z tych religii nie skłania do zabijania...
Największe nie znaczy "najlepsze", ani od razu że prawidłowe. A skoro jesteś taki cnotliwy to wytłumacz mi czym jest dobro(bo zapewne wiesz dobrze; a jeśli jest to życie "zgodnie z nakazami Bożymi" to ładnym tyranem jest Bóg... Poza tym nawet STARY TESTAMENT skłania do zabijania, i to w aż kilkunastu miejscach; już o różnych interpretacjach koranu nie wspominając).

...owszem to fakt... nawet Jan Paweł 2 mówił że to bardzo ciężki grzech..
NAWET JP2 który napisał tak "wspaniałą" książkę(naszpikowaną sprzecznościami i głupotą) jak Fides et Ratio. Zresztą żeby nie być gołosłowny cytacik:
"Bóg który daje się poznać, autorytetem swojej transcendencji zaświadcza o słuszności objawianych przez siebie prawd"
Hmmm to szatan nie jest transcendentny? Bo jeżeli jest, to samym
"autorytetem swojej transcendencji zaświadcza o słuszności objawianych przez siebie prawd"
I co ma w ogóle znaczyć "Bóg który daje się poznać"??? A to tylko 3-4 linijki.
Albo Trójca Święta by JP2:
"Mocą Boga który za sprawą Jezusa Chrystusa działa w nas przez Ducha Świętego"
Hmmm jeszcze nie słyszałem żeby z powodu masturbacji komuś stała się krzywda

eżeli popadłeś w nałóg - ten prowadzi do śmierci - do samobójstwa
Ciężko powiedzieć. Bo jeżeli umierasz przez mikroskopijne bakterie to jest to śmierć naturalna, a na marskość wątroby czy raka płuc już nie(jak to mówią "nie pij nie pal umrzesz zdrowy")? To można dojść do wniosku że każda śmierć jest "nienaturalna"... A dla mnie odwrotnie, śmierć jest z założenia czymś naturalnym, i nie ma znaczenia czy zabije cię choroba czy 5 gram ołowiu... I co to za wolność, skoro nie mogę decydować nawet o swoim życiu(zresztą jeżeli Bóg zadecydował że umrę w wieku X, to czemu by nie pójść dalej i stwiedzić "Bóg chciał żeby on teraz umarł, a ze wszystkich rodzajów śmierci wybrał samobójstwo")

chyba wystarczy jak je wogóle znam
Mnie nie pytaj... Zapytaj Bogą... I daj znać czy ci odpowiedział...

postanowiliśmy to odłożyć na "po ślubie".

Jeśli chciałbyś dalej przestrzegać rygorystycznie zaleceń Kościoła to pożycie musiałoby być w celach reprodukcyjnych? bo na seks dla przyjemności Kościół też krzywo patrzy zdajsie.
Wybacz tą kąśliwą nieco uwagę, ale nie rozumiem tej sytuacji, chociaż szanuję Waszą decyzję, bo każdy ma prawo robić z własnym życiem co mu się podoba
Huh ale mogli byście się trochę powstrzymać przed takim offtopowaniem Temat jest o sensie a nie poszczególnych przykazaniach.

Wracając do tematu, wcześniej zostało napisane, że świat istnieje bez sensu, a jeżeli istnieje i Bóg to też istnieje bez sensu... a zatem i my istniejemy bez sensu.
Z tym, że można też założyć, że jeżeli Bóg istniał bez sensu to aby nadać sobie sens stworzył Nas. My jesteśmy sensem dla Boga. My też mamy w sens w dążeniu do raju czyli życia wiecznego u jego boku.

Ślepą uliczką jest dla mnie szukanie "logicznych" przyczyn naszego istnienia. Jesteśmy skazani na wiarę w coś (w Boga czy w to, że to jest bez sensu ). Nie jesteśmy w stanie udowodnić ani jednego ani drugiego (chociaż jedno i drugie ma swoich zwolenników, którzy to są przekonani, że ich wersja jest prawdziwsza).

Przez długi czas uważałem się za ateistę Stwierdziłem jednak, że ta droga nie daje mi tego, czego bym chciał od życia. (i nie chodzi mi tu o pewność tego, że pójdę do raju po śmierci. Bo o śmieci nie myślę.). A raczej jakiś mocne subiektywne podwaliny dla codziennego życia. Dla tego zacząłem się interesować religią (nie tylko katolicką) i tam znalazłem potrzebną energię do życia (nie w kościele jak by coś, bo nadal uważam, że jakiś tam człowieczek nie będzie mi gadał z ambonki co jest cacy a co be). Szukałem prawd u źródeł Czyli w sobie.

Z tym, że można też założyć, że jeżeli Bóg istniał bez sensu to aby nadać sobie sens stworzył Nas. My jesteśmy sensem dla Boga. My też mamy w sens w dążeniu do raju czyli życia wiecznego u jego boku.
Oczywiście. Ale jest to sens subiektywny, wyszukanie drogi, która będzie Ci(człowiekowi, Bogu, diabłu itp.) odpowiadać, co nie zmienia faktu że i tak będzie bez sensu. A to dlatego że skutek nie może poprzedzać własnej przyczyny.

Ślepą uliczką jest dla mnie szukanie "logicznych" przyczyn naszego istnienia. Jesteśmy skazani na wiarę w coś (w Boga czy w to, że to jest bez sensu tongue.gif). Nie jesteśmy w stanie udowodnić ani jednego ani drugiego (chociaż jedno i drugie ma swoich zwolenników, którzy to są przekonani, że ich wersja jest prawdziwsza).
Ja nie jestem skazany na wiarę w nic. Człowiek nie jest. A że czasem z irracjonalnych pobudek zacznie wierzyć to już w to nie wnikam. Z logicznego punktu widzenia nic nie ma sensu. Możesz zarzucić mi jedynie ślepe kierowanie się logiką, ale jako że nie mam dane nic więcej w tym momęcie musielibyśli zakończyć rozmowę(bo ty byś na przykład z punktu widzenia wiary wykazywał jej celowość i słuszność, a ja np. odwołując się do logiki starałbym się udowodnić słuszność logiki. Czyli nie dość, że oboje byśmy do niczego nie doszli, to jeszcze wynikłyby długie offtopowe kłótnie).
Poza tym jak ktoś miałby być zdołowany bezsensem(niby czemu? ale i takie przypadki się zdarzają) wszechrzeczy to już lepiej chyba żeby był szczęśliwy w swojej głupocie.... ehem, wierze znaczy się...

Kat_ja
Jeśli chciałbyś dalej przestrzegać rygorystycznie zaleceń Kościoła to pożycie musiałoby być w celach reprodukcyjnych? bo na seks dla przyjemności Kościół też krzywo patrzy zdajsie.

Bzdura! Zdajsie kościół nie toleruje antykoncepcji, ale nie patrzy się krzywo na seks dla przyjemności! Czy Jezus się krzywo patrzył na seks (ten po ślubie)? Nie! On jedynie kurtyzanie, którą chcieli ukamienować za prostutucję, powiedział: "Idź i nie grzesz więcej".

Ściągnij sobie z p2p mp3 wykład dla studentów "Pawlukiewicz - Seks - poezja czy rzemiosło" ...tam jest wszystko

...mogło by Cię zastanowić, to co mnie zatanawia. Jak mam uprawiać seks z kobietą (mam na to często ochotę), bez antykoncepcji, ale nie chcąc 20 dzieci!? I to pytanie wreszcie muszę zadać kiemuś księdzu... Padnę na glebę jak mi któryś zasugeruje oral, anal czy handjob


XPL0173R
Ja nie wiem, znam kilkoro ludzi którzy mają na wszystko "wyjeb*ne" i chcą jedynie zabawy(w tym seksualnej)
I myślisz że taki który ma na wszystko wy***ne będzie cieszył się choćby szacunkiem wśród innych? ...to ja Ci mówię, że źle się to dla takiego kiedyś skończy... bo albo popadnie w jakiś seksocholizm, albo złapie syfa, nie będzie miał szacunku do kobiet, albo jak bedzie (o ile wogóle)miał żonę to będzie ją zdradzać bo nie utrzyma własnego kutasa przy nogach! Wnioski z własnych obserwacji takich ludzi


Największe nie znaczy "najlepsze", ani od razu że prawidłowe. A skoro jesteś taki cnotliwy to wytłumacz mi czym jest dobro(bo zapewne wiesz dobrzePoza tym nawet STARY TESTAMENT skłania do zabijania, i to w aż kilkunastu miejscach; już o różnych interpretacjach koranu nie wspominając). Ja się tłumaczyłem z cnoty a Ty mi już dobro wkręcasz... mogłem to odebrać jako kpinę... jak nie wiesz co to dobro (przes różne pryzmaty spojrzenia) to poszukaj na http:// www.wikipedia.pl

Czemu do cholery wszyscy czepiacie się tego STAREGO TESTAMENTU! Chrześcijaństwo opiera się n Nowym


Hmmm jeszcze nie słyszałem żeby z powodu masturbacji komuś stała się krzywda
jakie ty masz w takim razie pojęcie o życiu?!

TO JEST KRZYWDA ---------> http://www.slaa.pl/ http://www.onanizm.pl/

jeżeli popadłeś w nałóg - ten prowadzi do śmierci - do samobójstwa
Ciężko powiedzieć. Racja, zostańmy przy tym.


-chyba wystarczy jak je wogóle znam
-Mnie nie pytaj... Zapytaj Bogą... I daj znać czy ci odpowiedział...
TO BYŁO STWIERDZENIE... NA KOŃCU NIE MASZ ZNAKU "?"

...mogło by Cię zastanowić, to co mnie zatanawia. Jak mam uprawiać seks z kobietą (mam na to często ochotę), bez antykoncepcji, ale nie chcąc 20 dzieci!? I to pytanie wreszcie muszę zadać kiemuś księdzu... Padnę na glebę jak mi któryś zasugeruje oral, anal czy handjob Zasugeruje ci kalendarzyk (a.k.a. rosyjska ruletka). Taki jesteś zorientowany, a nie znasz oficjalnego stanowiska kościoła?


Czemu do cholery wszyscy czepiacie się tego STAREGO TESTAMENTU! Chrześcijaństwo opiera się n Nowym
Zapewne dlatego, że:
- Chrześcijaństwo jest kontynuacją STAREGO testamentu
- bohaterem obu ksiąg jest TA SAMA OSOBA (czytaj bóg)
Kościół nie toleruje tejże "grzesznej przyjemności" od niepamiętnych czasów. Seks ma prowadzić do prokreacji, tak jak ustalił Bóg, i dlatego zakazana jest antykoncepcja(i zapewniam Cie że na oral czy anal każdy ksiądz też będzie "krzywo" patrzył). A jezus nie ma tu nic do rzeczy(bo w katolicyźmie więcej do powiedzenia mają papieże, skoro są w kwestiach wiary nieomylni...).
A jak nie chcesz mieć 20 dzieci to albo pie**ol to i używaj antykoncepcji albo nie uprawiaj seksu w ogóle

I myślisz że taki który ma na wszystko wy***ne będzie cieszył się choćby szacunkiem wśród innych? ...to ja Ci mówię, że źle się to dla takiego kiedyś skończy... bo albo popadnie w jakiś seksocholizm, albo złapie syfa, nie będzie miał szacunku do kobiet, albo jak bedzie (o ile wogóle)miał żonę to będzie ją zdradzać bo nie utrzyma własnego kutasa przy nogach! Wnioski z własnych obserwacji takich ludzi
Ci których znam nie są szczególnie "disrespektowani". Poza tym takie postawienie sprawy to jak stwierdzenie, że każdy wierzący z biegiem czasu stanie się fanatykiem

Co do dobra i cnoty to można je zbyt szeroko interpretować, żeby twoje

Cnota w systemie etycznym największych religii świata to najwyższe dobro. Cnotliwy jest człowiek który postpuje dobrze.
Ja wiem lepiej niż ci się wydaje co jest "dobrem" a co "złem"...(bo w większośći systemów te pojęcia nie trzymają się kupy...). Ale na to osobny temat już jest

jakie ty masz w takim razie pojęcie o życiu?!

TO JEST KRZYWDA ---------> http://www.slaa.pl/ http://www.onanizm.pl/

slaa mi się nie chce załądować(***** internet z UPC ), a na onaniźmie nie będę się specjalnie rejestrował... Ale z tego co widzę ta druga strona raczej dotyczy uzależnienia, a jak wiadomo psychicznie można uzależnić się od prawie wszystkiego Powiedz po prostu KOMU dzieje się krzywda(i nie mów że samemu "złoczyńcy" bo to jest co najwyżej śmieszne).


TO BYŁO STWIERDZENIE... NA KOŃCU NIE MASZ ZNAKU "?"
Wiem ale nie wiem czy Bogu to wystarczy Zresztą wyłącz ten Caps-Lock

Zapewne dlatego, że:
- Chrześcijaństwo jest kontynuacją STAREGO testamentu
- bohaterem obu ksiąg jest TA SAMA OSOBA (czytaj bóg)

Dodam jeszcze wiele nawiązań do ST w NT("jak napisano" etc.), ale z drugiej strony dziwne różnice w zachowaniu Boga(jeżeli ocywiście to ten sam)... Niezmienny Bóg mógł się AŻ TAK zmienić?

Oczywiście. Ale jest to sens subiektywny, wyszukanie drogi, która będzie Ci(człowiekowi, Bogu, diabłu itp.) odpowiadać, co nie zmienia faktu że i tak będzie bez sensu. A to dlatego że skutek nie może poprzedzać własnej przyczyny.

Chyba, że wcześniej była jeszcze jakaś przyczyna... O której na razie nie mamy pojęcia Tego, z logicznego punktu widzenia, też nie można wykluczyć...


Ja nie jestem skazany na wiarę w nic. Człowiek nie jest. A że czasem z irracjonalnych pobudek zacznie wierzyć to już w to nie wnikam. Z logicznego punktu widzenia nic nie ma sensu. Możesz zarzucić mi jedynie ślepe kierowanie się logiką, ale jako że nie mam dane nic więcej w tym momęcie musielibyśli zakończyć rozmowę(bo ty byś na przykład z punktu widzenia wiary wykazywał jej celowość i słuszność, a ja np. odwołując się do logiki starałbym się udowodnić słuszność logiki. Czyli nie dość, że oboje byśmy do niczego nie doszli, to jeszcze wynikłyby długie offtopowe kłótnie).

Huh... Jest na tym świecie tyle rzeczy których logicznie nie potrafimy wytłumaczyć. (I nie mam na myśli różnych historyjek z archiwum x ) Choćby różne sny, w których to przewidujemy jakieś zdarzenia z przyszłości Ja takie miałem nie raz. Albo choćby coś takiego jak intuicja.


Poza tym jak ktoś miałby być zdołowany bezsensem(niby czemu? ale i takie przypadki się zdarzają) wszechrzeczy to już lepiej chyba żeby był szczęśliwy w swojej głupocie.... ehem, wierze znaczy się...

Skoro z logicznego punktu widzenia nasze życie jest bez sensu, to cokolwiek w nim zrobimy też nie ma sensu. Te pieniądze nie maja sensu, wybory nie maja sensu Nic nie ma sensu... I teoretycznie można sobie żyć nie patrząc na nic, z tym, że system zmusza cię np. do pracy abyś miał co zjeść i gdzie spać. Teraz, wracasz do domu po długim dniu ciężkiej pracy, otwierasz sobie piwo i siadasz przed TV aby odpocząć... Później może starczy ci sił aby porobić coś co lubisz, o ile nie żona nie zawróci ci czymś głowy albo dzieciak nie będzie chciał abyś pomógł mu odrobić lekcje... W konsekwencji padasz na łóżko tylko po to aby rano wstać i zacząć to od nowa. Cały czas wiesz, że jest to bez sensu, ale jednocześnie trzeźwo myśląc przecież nie rzucisz pracy bo musisz siebie i rodzinę utrzymać Stajesz się niewolnikiem.
Teraz, oczywiście taki wierzący też musi utrzymać tą rodzinę też musi zajmować się żoną i dzieckiem, ale różnica polega na tym, że widzi w tym jakiś większy cel. Co pozwala mu być na codzień bardziej szczęśliwym. I daje mu energię do dalszego działania. Może i jest to trochę oszukiwanie siebie, ale przynajmniej jest w tym jakiś pożytek

Taki jesteś zorientowany, a nie znasz oficjalnego stanowiska kościoła? Oficjalne stanowisko znam.. Ale cieżko czekać cały miesiąc na 3-4 dni niepłodne, a jak jeszcze kobieta nie będzie miała wtedy ochoty?

- Chrześcijaństwo jest kontynuacją STAREGO testamentu
- bohaterem obu ksiąg jest TA SAMA OSOBA (czytaj bóg)


Skoro z logicznego punktu widzenia nasze życie jest bez sensu, to cokolwiek w nim zrobimy też nie ma sensu. Te pieniądze nie maja sensu, wybory nie maja sensu tongue.gif Nic nie ma sensu... I teoretycznie można sobie żyć nie patrząc na nic, z tym, że system zmusza cię np. do pracy abyś miał co zjeść i gdzie spać. Teraz, wracasz do domu po długim dniu ciężkiej pracy, otwierasz sobie piwo i siadasz przed TV aby odpocząć... Później może starczy ci sił aby porobić coś co lubisz, o ile nie żona nie zawróci ci czymś głowy albo dzieciak nie będzie chciał abyś pomógł mu odrobić lekcje... W konsekwencji padasz na łóżko tylko po to aby rano wstać i zacząć to od nowa. Cały czas wiesz, że jest to bez sensu, ale jednocześnie trzeźwo myśląc przecież nie rzucisz pracy bo musisz siebie i rodzinę utrzymać tongue.gif Stajesz się niewolnikiem.
Teraz, oczywiście taki wierzący też musi utrzymać tą rodzinę też musi zajmować się żoną i dzieckiem, ale różnica polega na tym, że widzi w tym jakiś większy cel. Co pozwala mu być na codzień bardziej szczęśliwym. I daje mu energię do dalszego działania. Może i jest to trochę oszukiwanie siebie, ale przynajmniej jest w tym jakiś pożytek tongue.gif

Wow, jeśli to jest twoje podejście do życia, to musi ono być bardzo smutne. Na świecie jest masa pięknych rzeczy, które bez problemu pozwalają przeżyć swoje życie i chcieć jeszcze więcej, ot parę przykładów:
- "piękne widoczki" (góry, zachody słońca),
- ciekawe rozmowy z innymi ludźmi,
- owoce jakie wydaje nasz wysiłek (czy to fizyczny, czy to psychiczny),
- jedzenie,
- radość z macierzyństwa,
- przyjemność z seksu
i wiele, wiele innych.


Oficjalne stanowisko znam.. Ale cieżko czekać cały miesiąc na 3-4 dni niepłodne, a jak jeszcze kobieta nie będzie miała wtedy ochoty? A kto powiedział, że będzie lekko?

I myślisz że taki który ma na wszystko wy***ne będzie cieszył się choćby szacunkiem wśród innych? ...to ja Ci mówię, że źle się to dla takiego kiedyś skończy... bo albo popadnie w jakiś seksocholizm, albo złapie syfa, nie będzie miał szacunku do kobiet, albo jak bedzie (o ile wogóle)miał żonę to będzie ją zdradzać bo nie utrzyma własnego kutasa przy nogach! Wnioski z własnych obserwacji takich ludzi

Ale trzeba wziąć też pod uwagę, że ktoś może: nie dbać o poważanie innych; mieć dość silną wolę aby nie popaść w seksoholizm (o ile tego typu uzależnienie w ogóle istnieje, biorąc pod uwagę fakt iż takim czy innym popędem płciowym uwarunkowana jest większość populacji - można go jedynie "trzymać na wodzy") ; uprawiać bezpieczny seks, skłaniać się ku nie posiadaniu żony. A więc szczęście jest wtedy na wyciągnięcie ręki - przynajmniej jeśli ktoś w taki sposób je definiuje, a tego zabronić nie można.


TO JEST KRZYWDA ---------> (...)

jeżeli popadłeś w nałóg - ten prowadzi do śmierci - do samobójstwa


Że niby 'masturbatorzy' są potencjalnymi samobójcami?


Życie w rodzinie: normalna sprawa że rodzice wpajają włsne poglądy, dziecku... Albo nie.. dajmy dzieciom wolny wybór... niech mają prawo wybrać sobie w co chcą wierzyć, nawet niech wybiorą "przyjaciół", no bo chyba mają prawo sobie ich wybrać

Można, umiarkowanie.


(pedofilska propaganda).

Hm, a to chyba coś nowego, po "liberalnej propagandzie" tudzież "homoseksualnej propagandzie" . Ewolucja?


Dalej. To, że ludzie mordują bo ktoś nie chce przyjąć ich boga jest straszne, zasługuje na potepienie i nie ma nic wspólnego z... ^up^

Chyba nie z Kościołem, bo wtedy leży to w kwestii interpretacji przez władze tegóż Kościoła. Bo kiedyś przelewanie krwi niewiernych miało wiele wspólnego z Kościołem...


Vermin ---> raczej wszyscy. Wyobraź sobie kogoś umierającego w strasznych męczarniach, może na głos nic nie powie, ale w duszy ...nie ma siły.

Czyli masz na myśli, że satanista bądź rodzimowierca czy agnostyk będą wzywać chrześcijańskiego Boga, czy, że wszyscy ludzie będą wzywać takie czy inne religijne siły nadprzyrodzone?

P.S. Bądź łaskaw nie pisać dwóch postów pod rząd, jeżeli nie dzieli ich conajmniej doba - korzystaj z opcji "edytuj".

Vermin ---> raczej wszyscy. Wyobraź sobie kogoś umierającego w strasznych męczarniach, może na głos nic nie powie, ale w duszy ...nie ma siły. W sumie nie muszę sobie tego wyobrażać, bo kiedyś "przeżyłem" swoje. Gdy miałem jakieś 15 lat pękł mi bębenek, bolało jak sam skur*syn i leciała ropa. Po wizycie u lekarza, za dużo nie pomogło przez co całą noc spędziłem odczuwając ból nie pozwalający mi za bardzo myśleć, efektem czego zamiast pójść do rodziców po jakiś środek przeciwbólowy rzucałem się na łóżku co chwilę (oczywiście wcześniej nie było AŻ tak źle). Enyłej zamiast przyzywać boga wyszło na to, że rzucałem kur*ami oraz ch*jami na prawo i lewo :roll:

Chyba, że wcześniej była jeszcze jakaś przyczyna... O której na razie nie mamy pojęcia tongue.gif Tego, z logicznego punktu widzenia, też nie można wykluczyć...

x->y->z, i tylko tak. Owszem istnienie, załóżmy, Boga, może mieć przyczynę. Owszem, z tej przyczyny może sobie nawet wynikać że celem istnienia Boga jest zbawienie człowieka, oki. Ale wówczas ta PRZYCZYNA BOGA istnieje bez przyczyny, więc cały sens(obiektywny) z niej wynikający szlag trafia

Jest na tym świecie tyle rzeczy których logicznie nie potrafimy wytłumaczyć. (I nie mam na myśli różnych historyjek z archiwum x tongue.gif) Choćby różne sny, w których to przewidujemy jakieś zdarzenia z przyszłości tongue.gif Ja takie miałem nie raz. Albo choćby coś takiego jak intuicja.
Logika to a priori. Sny, intuicja, doświadczenia laboratoryjne itp. to a posteriori. Mała różnica(bo możemy znaleźć sprzeczności co najwyżej ze znanymi prawami fizyki, a i w to śmiem wątpić; co do snów to takich nie mam, a deja vu już dawno wyjaśniono).

Skoro z logicznego punktu widzenia nasze życie jest bez sensu, to cokolwiek w nim zrobimy też nie ma sensu. Te pieniądze nie maja sensu, wybory nie maja sensu tongue.gif Nic nie ma sensu... I teoretycznie można sobie żyć nie patrząc na nic, z tym, że system zmusza cię np. do pracy abyś miał co zjeść i gdzie spać. Teraz, wracasz do domu po długim dniu ciężkiej pracy, otwierasz sobie piwo i siadasz przed TV aby odpocząć... Później może starczy ci sił aby porobić coś co lubisz, o ile nie żona nie zawróci ci czymś głowy albo dzieciak nie będzie chciał abyś pomógł mu odrobić lekcje... W konsekwencji padasz na łóżko tylko po to aby rano wstać i zacząć to od nowa. Cały czas wiesz, że jest to bez sensu, ale jednocześnie trzeźwo myśląc przecież nie rzucisz pracy bo musisz siebie i rodzinę utrzymać tongue.gif Stajesz się niewolnikiem.
Teraz, oczywiście taki wierzący też musi utrzymać tą rodzinę też musi zajmować się żoną i dzieckiem, ale różnica polega na tym, że widzi w tym jakiś większy cel. Co pozwala mu być na codzień bardziej szczęśliwym. I daje mu energię do dalszego działania. Może i jest to trochę oszukiwanie siebie, ale przynajmniej jest w tym jakiś pożytek tongue.gif

I co mam sam siebie oszukiwać że jest super? Ja jestem póki co szczęśliwy, kiedy życie będzie nieszczęśliwe mogę z niego zrezygnować, a do IMO źle zorganizowanego(pod pieniądz i muchy wybierające gówno) wcale nie muszę się dostosować(najwyżej mnie "wyelyminują jako zagrożenie dla porządku społecznego", ale na to, jak nietrudno się domyśleć, sram ). Aha, jakby co NIE jestem "hedonistą "

może dla Ciebie większe znaczenie mają papieże a nie Jezus... bo na pewno nie dla mnie
Ale w teorii jakiś kolejny Leon X może ogłosić się Bogiem, a hipotetyczny Bóg nie zareaguje bo dał ludziom wolność Poza tym kościołowi i dogmatom daleko do nauk Jezusa...

oke biggrin.gif ...a Bogu wystarczy.. wystarczy, że znasz i przestrzegasz... albo przynajmniej starasz się przestrzegać (czuję że wywołam tym prowokacyjnym stwierdzeniem zadymę
A skąd ty możesz wiedzieć co wystarczy Bogu, skoro nie możesz nawet dowieść Jego istnienia?

Anonimowi Uzależnieni od Seksu i Miłości. Widzisz najpierw piszesz:
- Hmmm jeszcze nie słyszałem żeby z powodu masturbacji komuś stała się krzywda
...teraz piszesz co innego.. i w dodatku mówisz
- na onaniźmie nie będę się specjalnie rejestrował. Powiedz po prostu KOMU dzieje się krzywda
(ignorancja) ...nie masz pojęcia jaki ludzie tam przeżywają i wyznają dramat

Równie dobrze alkochol jest zły, seks jest zły, gry komputerowe są złe, ba, nawet jedzenie i GG są złe, bo od wszystkiego można się uzależnić, i wszystko może sprawiać potem problemy...

Bóg jest niezmienny, to sami ludzie wszystko zawsze pokręcą ...dobrze o tym wiesz
Nie wiem! Taaa agnostyk który wie ŻE Bóg jest niezmienny. Doprawdy śmieszne. A co do tej koncepcji faktem jest niezaprzeczalnym, że Bóg starotestamentowy i nowotestamentowy nie mogą być tym samym Bogiem przy zachowaniu przymiotu "niezmienny".

W sumie nie muszę sobie tego wyobrażać, bo kiedyś "przeżyłem" swoje. Gdy miałem jakieś 15 lat pękł mi bębenek, bolało jak sam skur*syn i leciała ropa. Po wizycie u lekarza, za dużo nie pomogło przez co całą noc spędziłem odczuwając ból nie pozwalający mi za bardzo myśleć, efektem czego zamiast pójść do rodziców po jakiś środek przeciwbólowy rzucałem się na łóżku co chwilę (oczywiście wcześniej nie było AŻ tak źle). Enyłej zamiast przyzywać boga wyszło na to, że rzucałem kur*ami oraz ch*jami na prawo i lewo :roll:
Wzruszające (sry za offtop)

Jeszcze co do pedofili, istnieje coś takiego jak pedofil onanizator, i jeżeli nie robi czynnie żadnej szkody dziecku, a jedynie na przykład poleruje torpedę w oknie z którego ma widok na plac zabaw, to niech se żyje. Preferencje seksualne rzadko kiedy da się zmienić. Tak jak mam gdzieś czy jakiś gej nie skrobie czasem marchewki myśląc o mnie
Vermin

Że niby 'masturbatorzy' są potencjalnymi samobójcami?

(o ile tego typu uzależnienie w ogóle istnieje, biorąc pod uwagę fakt iż takim czy innym popędem płciowym uwarunkowana jest większość populacji - można go jedynie "trzymać na wodzy")[/quote]

O ja jebi3! ...Jak grochem o ścianę... Weź sobie prześledź wypowiedź XPL0173R'a o tym że nikomu z powodu masturbacji nie dzieje się krzywada a potem moją odpowiedź, poczytaj jak ludzie cierpią z powodu uzależnienia od seksu i o tym że chcę z tym skończyć a nie mogą http://www.slaa.pl/ ... a potem przemyśl i dopiero coś pisz...

miałem na myśli nałóg, o który wiesz, że cie prowadzi do śmierci (np. papierosy "Constantine" widziałeś? - inna kwestia, to to, że możesz przestać palić nim dostaniesz raka co nie?)... wątpię żeby ktoś się zajeździł na ręcznym na śmierć.


Można, umiarkowanie. Oczywiście, tak zazwyczaj jest.

...propaganda pedofili, którzy chcą się "zalegalizować"... - albo daruję sobie wyjaśnianie, domyśl się o co mi chodziło


bo kiedyś przelewanie krwi niewiernych miało wiele wspólnego z Kościołem... ...już wcześniej pisałem o krucjatach - nie ma to nic wspólnego z Jezusem


Czyli masz na myśli, że satanista bądź rodzimowierca czy agnostyk będą wzywać chrześcijańskiego Boga, czy, że wszyscy ludzie będą wzywać takie czy inne religijne siły nadprzyrodzone? inne religijne siły nadprzyrodzone


Enyłej zamiast przyzywać boga wyszło na to, że rzucałem kur*ami oraz ch*jami na prawo i lewo :roll: ...ale nie umierałeś wtedy, ja miałem na myśli sytuację jak wiesz, że nadszodzi Twój koniec


XPL0173R
skąd ty możesz wiedzieć co wystarczy Bogu, skoro nie możesz nawet dowieść Jego istnienia?
...widzisz, ja wiem bo w niego wierzę... ty nie... więc nie masz o tym pojęcia


Ale w teorii jakiś kolejny Leon X może ogłosić się Bogiem, a hipotetyczny Bóg nie zareaguje bo dał ludziom wolność. LOL ..wielu jest takich co się ogłasza Bogiem... i kończą najwyżej jako przywódcy sekt..


Poza tym kościołowi i dogmatom daleko do nauk Jezusa...
słabo jesteś zorientowany


Równie dobrze alkochol jest zły, seks jest zły, gry komputerowe są złe, ba, nawet jedzenie i GG są złe, bo od wszystkiego można się uzależnić, i wszystko może sprawiać potem problemy... ...szybko się uczysz


- dziwne różnice w zachowaniu Boga(jeżeli ocywiście to ten sam)... Niezmienny Bóg mógł się AŻ TAK zmienić?
- Bóg jest niezmienny, to sami ludzie wszystko zawsze pokręcą ...dobrze o tym wiesz
- Nie wiem! Taaa agnostyk który wie ŻE Bóg jest niezmienny. Doprawdy śmieszne. A co do tej koncepcji faktem jest niezaprzeczalnym, że Bóg starotestamentowy i nowotestamentowy nie mogą być tym samym Bogiem przy zachowaniu przymiotu "niezmienny".

...te Twoje wypowiedźi są tak głupie, że nie chce mi się ich komentować :/ Weź ogarniaj całościowo a nie czepiasz się jak dziecko coraz to nowej zabawki ...naturalnie chodzi mi o tych wierzących. Do chu**a wafla! czy Bóg kazał kiedykolwiek wysyłać ludzi na krucjaty? czy kazał w swoje imie niszczyć, gwałcić i mordować? To człowiek człowiekowi zawsze robi gówno, zasłaniając się przy tym Bogiem


Jeszcze co do pedofili, istnieje coś takiego jak pedofil onanizator, i jeżeli nie robi czynnie żadnej szkody dziecku, a jedynie na przykład poleruje torpedę w oknie z którego ma widok na plac zabaw, to niech se żyje. Preferencje seksualne rzadko kiedy da się zmienić. Tak jak mam gdzieś czy jakiś gej nie skrobie czasem marchewki myśląc o mnie
<<< to rozumiem, tylko że to z prawdziwym problemem pedofilli ma niewiele wspólnego!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • erfly06132.opx.pl


  • © Erotyka — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress Design by Colombia Hosting